Trudno w tym roku było obchodzić święta i nie łatwo było składać życzenia. Piszę to znad krawędzi roku 2016 i jest mi coraz trudniej, podsumować to co poza mną. Rok ten był wyjątkowo osobliwy i wiem, że nie tylko ja czekam na jego rychłe zakończenie. Lecz dopóty, dopóki wzywa mnie Kamikadze, kwiat magnolii, nie poddaję się.
W tym roku ciężko było składać życzenia, były papierowe, bezbarwne, puste i bez wiary. Wierzę jednak, że nadejdzie taki czas, gdy każdy dzień kalendarza stanie się naszym wspólnym świętem, świętem bożego narodzenia. Świętem bez tysięcy zamordowanych w Aleppo, na oczach świata, zajętego w tym czasie przygotowaniami do świątecznych zakupów…
W świetle reflektorów, kamer tv i rozlanych w sieci błagań o pomoc nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Po raz kolejny narodził się Bóg Zbawiciel, lecz nie w Naszych sercach, a materialnie, w datkach na tacę, w coraz dokładniej ciosanych bryłach kościołów. Dostrzegam jak zabrakło szczerych słów miłości w świątecznych życzeniach w dziwnym tworze jakim stał się kościół narodowy w Polsce, a także w życzeniach przesłanych przez znajomych. Miejsce prawdziwych słów wypełniła pycha i mowa nienawiści, ta pełna pogardy i buty, mowa dzieląca na lepszych i gorszych. Dochodzę do wniosku, że może są takie lata gdy Bóg nie rodzi się w sercach wiernych? Może w zamian, jego nadejście oczekiwane jest w pustych, zburzonych domach z krwawiącymi ścianami? Tuż po narodzeniu przypatruje się On nam ciekawie, pełen szczerego zadziwienia.
W telewizyjnych programach królują nam dziś politycy. To oni ustawiają światopogląd swych wiernych, kreują drogę którą mają kroczyć, zabierając przy tym zdroworozsądkowe myślenie. Podobnie w USA, podobnie w Polsce i podobnie w innych krajach. W końcu niezmierzona cierpliwość wylewa się na ulice, bulgocze i wrze. Mam nadzieję, że nie zasnę gdy świat będzie się kończył.
W końcówce tego roku, tak naprawdę dotarły do mnie słowa piosenki Katarzyny Nosowskiej:
Upalnie jak tej zimy jeszcze nie było
To pierwszy rok gdy wzięcia nie miała śmierć
Odchodzić kiedy wszystko zdaje się śpiewać
Bez spazmów, szlochu, marszu – kto by tak chciał?
David Bowie 10 stycznia, Alan Rickman 14 stycznia, Bogusław Kaczyński 21 stycznia, Andrzej Żuławski 17 lutego, Umberto Eco 19 lutego, Marian Kociniak 17 marca, ks. Jan Kaczkowski 28 marca, Prince 21 kwietnia, abp. Tadeusz Gocłowski 3 maja, Maria Czubaszek 12 maja, Andrzej Kondratiuk 22 czerwca, Janina Paradowska 29 czerwca, kard. Franciszek Macharski 2 sierpnia, Gene Wilder 29 sierpnia, Krzysztof Miller, fotoreporter wojenny, 9 września, Szymon Peres 28 września, Andrzej Wajda 9 października, Andrzej Kopiczyński 13 października, Leonard Cohen 7 listopada, Bohdan Smoleń 15 grudnia, Zsa Zsa Gabor 18 grudnia, George Michael 25 grudnia, Carrie Fisher 27 grudnia, czy mam wymieniać dalej?
Kończy się pewna epoka, czas nie zatrzyma się, nie zwolni. Od nas zależy jak go spożytkujemy. Odchodzi jeden rok, przychodzi następny to wszystko jest umowne. Ci co odeszli pozostają na fotografiach choć nie ma ich poza kadrem. Pustka, której nikim nowym już nie można zastąpić. Kończy się pewna jakość słów, dźwięków i wzruszeń, pewna wrażliwość…
Na zakończenie, znad krawędzi roku, chcę złożyć noworoczne życzenia. Zapewniam, że nie takie same jak te przychodzące durne esemesy, gdy nikogo nie stać na własne słowa, przepisując głupawe pozdrowienia.
Powiem tak: jest tu parę osób które zalazły mi za skórę i jest też parę osób którym należy się ode mnie, wielkie dziękuję za to, że jesteście przy mnie. Wierzę, że to wszystko co czynimy w naszym życiu wraca do nas. Życzę z całego serca by to co mi uczyniliście, w Nowym Roku wróciło do Was ze zdwojoną siłą! Co tam podwójnie – potrójnie nawet niech powróci, wszystko co mi uczyniliście!
0