Na jednym ze społecznościowych portali nominowany zostałem do wzięcia udziału w mądrej zabawie, dziękuję Halinko!. Na przekór otaczającej nas selfikowej rzeczywistości przez siedem kolejnych dni mam przedstawić wiersz, każdego dnia inny, a do tego wytypować jedną osobę do uczynienia tego samego na swojej „ściance”. Wyzwanie przyjąłem bowiem pomysł to przedni choć nie wiem jak długo wytrzymam, a i nikogo typować nie będę.
W zastraszającym tempie mijają dni, przeszłości więcej niż dni przed nami. Kultura zamienia się w obrazki i obrażanie innych staje się chlebem powszednim, pisałem już o tym. Tyle się dzieje wokół, trudno odszukać intelektualne perły wśród umorusanych obornikiem twarzy (to taka bardzo luźna trawestacja słów św. Mateusza).
Nie istnieje nic, co byłoby bardziej obce miłości drugiego człowieka, niż milczenie i pogrążanie się w obojętności na otaczające zło. Bezmyślne klikanie w kiepskiej jakości zdjęcia i zachwyty nad tzw. życiowymi prawdami… czy tylko tacy przeżyli? Przemoc w rodzinie, patriarchat, męskie uciechy, odpustowa wiara, pokot…
Rozpocznę od wiersza wyjątkowego, który będzie mi służył jako rodzaj przypomnienia w nadchodzącym tygodniu, oto on: Stanisław Barańczak (1946 – 2014) „Tekst do wygrawerowania na nierdzewnej bransoletce, noszonej stale na przegubie na wypadek nagłego zaniku pamięci”
Jeżeli coś cię boli:
– dobra wiadomość: żyjesz.
– zła wiadomość: ten ból czujesz wyłącznie ty.
To wszystko dookoła,
co cię szczelnie otacza
nie czując twego bólu,
jest to tak zwany świat.
Ubawi cię, że jest on realny i jedyny,
a lepszego nie będzie przynajmniej póki żyjesz.
Gdy już skończysz się śmiać,
odrzuć logiczny wniosek,
że taki świat być musi
przywidzeniem lub snem. Traktuj go całkiem serio,
jak on przed chwilą ciebie –
dokonując wyboru
specjalnej ciężarówki, By w określonym miejscu
i ułamku sekundy
potrąciła cię, kiedy
przechodziłeś przez jezdnię.
Fragment użytej grafiki jest autorstwa Zdzisława Beksińskiego.
Pochodzi najprawdopodobniej ze zbiorów Muzeum Historycznego w Sanoku.