Wypełniło się. Po ponad pięćdziesięciu latach Zdzisław Beksiński ponownie otrzymał zaproszenie do Stanów Zjednoczonych, a po 12 latach od niepotrzebnej, okrutnej śmierci, skorzystał z niego. Tymi słowami, podczas publicznego otwarcia pierwszej w USA wystawy prac Zdzisława Beksińskiego, przedstawiłem powód mego dwuletniego zmagania się z marzeniem prawie niemożliwym do zrealizowania.
W piątkowy wieczór 9 czerwca, nagrzane promieniami słońca ściany miasta z nieukrywaną przyjemnością, oddawały to co nagromadziły w ciągu dnia. Na ulicach zwykły, pośpieszny ruch aut i przechodniów, goniących do weekendowej pustki czterech ścian rozświetlanej błękitem ekranu. Tamten wieczór nie wyróżniał się niczym szczególnym, był kolejną kopią minionych z tą różnicą, że o 7 wieczorem miał przejść do historii, wpisać się w unikalną biografię niepowtarzalnego Zdzisława Beksińskiego.
Można to nazwać metafizycznym połączeniem czasu i ludzi, będzie to prawdą dopóty, dopóki nie okaże się, że potrzebny był do zaiskrzenia katalizator, pewien zaczyn. Wówczas metafizyka osób i miejsc przemieni się w dziesiątki wykonanych połączeń telefonicznych, rozmów, podróży do Polski, pytań, próśb, nagabywania i poczucia, że to co się robi jest najlepszą odpowiedzią na pytanie: jakie powinno być nasze życie?
Po lekko licząc dwu latach przygotowań bez mrugnięcia okiem przyznaję, że nie udało mi się odkochać w twórczości Beksińskiego ani w jego prozie, ani w obrazach, ani w rysunkach ani tym bardziej w fotografiach, które wybiegają daleko w przyszłość, dalej niż można to było w tamtym czasie wyobrazić. Nie zmęczył mnie i nie przestraszył, a wręcz przeciwnie – zrozumiałem go jeszcze bardziej. Na drodze przygotowań spotkałem wielu życzliwych ludzi. Byli wśród nich i tacy, którym było czymś ważnym podzielić się ze mną cząstką wspomnień, emocjonalnymi okruchami, doświadczeniami płynącymi ze spotkań z Mistrzem Beksińskim i czy to tych personalnych czy tych przez pryzmat literatury i sztuki.
Jestem pewien, że nie dotrwałbym w jednym kawałku do końca gdyby nie muzyka. Słuchałem jej w tym czasie wiele i w większości były to niezapomniane audycje radiowe Tomka. Tak się jakoś złożyło, że to, co pociągało jego, ma u mnie otwarte drzwi i nie gasnące zaproszenie na wygodne rozgoszczenie się w najciemniejszych zakamarkach mego umysłu. Udało mi się dokonać czegoś niezwykłego – podzielić się moją fascynacją z innymi. Namówić do zajrzenia w głąb niezwykłego świata.
Nieprawdą będzie gdy napiszę spowiedź w pierwszej osobie bowiem wiele popełnionych czynów zawdzięczam tym, którzy bez nawet najmniejszego z mojej strony nagabywania – pomogli sami.
Tydzień później ponownie odwiedziłem Muzeum Polskie spotykając młodych, uśmiechniętych ludzi z Kanady, St. Louis, Missouri. Jeszcze nigdy nie miałem tak silnego przekonania, że to co dzieje się na moich oczach otwiera nowe granice poznania Beksińskiego i jego prac. Dziękuję.
A czy nastąpi kontynuacja tej fascynującej przygody z Beksińskim jakiego jeszcze w Ameryce nie było? Warto poczekać i przekonać się. Trzeba jednak odwiedzić Polskie Muzeum bowiem tam jeszcze do 5 września po raz pierwszy w Stanach Zjednoczonych publicznie prezentowane są prace Mistrza Beksińskiego: 10 obrazów, 19 fotografii i 10 rysunków. Do tego można wziąć udział w atrakcyjnym projekcie wirtualnej rzeczywistości zatytułowanym De Profundis czyli podróży poprzez wewnętrzny świat trzech najbardziej znanych obrazów Beksińskiego. Na deser zapraszam do obejrzenia wyjątkowych filmów dokumentalnych dostępnych jedynie w Muzeum Historycznym w Sanoku, zapraszam.
[…] A Tale Told by Shadows (Opowieść cieniem), której byłem kuratorem i spiritus movens: [Wieczór z Beksińskim]. Po raz pierwszy w historii oryginalne prace Zdzisława Beksińskiego oficjalnie pokazane zostały […]
[…] Wystawa zainteresowała tysiące ludzi. Wielu z nich, po to, by po raz pierwszy w życiu, sam na sam spędzić czas z Beksińskim, przyleciało do Chicago z dalej położonych stanów takich jak Waszyngton, Oregon, Kalifornia, Arizona, Teksas, a w księdze gości znalazłem także wpisy osób z Delaware, New York, Wirginii Zachodniej, Ohio, Pensylwanii, Wisconsin, Dakoty Północnej, Nebraski, Kansas, Georgii, a także dwa z Hawajów. Spotkałem tam także gości z Niemiec i Polski. To nie był przypadek gdy tak wiele osób chciało spędzić swój drogocenny czas z Polakiem, ojcem, mężem i artystą w jednej osobie. […]