Sponiewierać się to tytuł jednej z piosenek Marty Bizoń w której małym recitalu dane mi było uczestniczyć. Samemu sponiewierać się nie udało, choć myśli grzeszne po głowie urządziły szarżę. Lecz sponiewierać się by potem wstać, sponiewierać się choć na jakiś czas, zgodnie z tym co zaśpiewała Marta, udało mi się nadzwyczajnie.
Tydzień doskwiera przynosząc jedynie radość z celebrowania przemijania. Weekend. A ja głęboko, wewnątrz siebie, delikatnie pielęgnuję małą istotkę, bez której obecności świat wydawać się może okrutnym i złym. Więc marzę, oczu nie otwieram, śnię i czekam na więcej – na miłość, która będzie wieczna. W tych moich wspomnieniach pojawia się przypomnienie występu muzycznego. W niezręcznym dniu tygodnia i o jeszcze bardziej niezręcznej godzinie nastąpiło spotkanie gdzieś z dala od uczęszczanych polonijnych szlaków, a szkoda naprawdę. Dopisała widownia i dopisało mi szczęście bycia w odpowiednim miejscu i czasie.
Ten wieczorny wypad poza miasto nadspodziewanie gładko przywołał jedno z powracających często do mnie pytań: jakie mam jeszcze marzenia? I tak oto przyszło mi do głowy, że jest to jedno z nich. Odwiedzić Piwnicę pod Baranami. Lub przynajmniej przy niej postać. Marta ma za sobą wiele ról, w tym teatralnych i filmowych, a do tego jest też matką. Chwała więc jej za to, iż godząc obowiązki domowe z zawodowymi chciało jej się zabrać za płytę „Tu i Tu” na której znajduje się wyżej wymieniona piosenka. Jest tam jeszcze kilka, naprawdę znakomitych tekstów w mistrzowskiej interpretacji krakowianki, która potrafi śpiewać, wyraźnie wypowiadając słowa. Pamiętając o widzach, którzy często potrafią zaakceptować muzykę tylko przez to co widzą, mając za sobą PWST w Krakowie wie jak zachować się na scenie! Urzekła mnie jeszcze jednym. Wychodząc na scenę, nie ważne jaka by ona była, staje się kimś innym. Osobą odgrywającą zaplanowaną rolę, narratorką wykonywanej piosenki, a to jest niesłychanie rzadko spotykane wśród tutejszych „artystek”. Ta różnica wskazuje na olbrzymią przepaść w zrozumieniu znaczeń profesji i zawodu.
Więc może jest czas by w tym pędzie na samo dno zatrzymać się. Sponiewierać i otrząsnąć się, a zgodnie z Pascalowską zasadą, że jeśli sponiewieramy się, a to nam pomoże, to wygramy! A jeżeli sponiewieramy się, a odnowa nie nastąpi? Nic przecież nie stracimy, pozostanie nam wspomnienie, że kiedyś mieliśmy szansę sponiewierać się i nawet być może wyjść z tej niezręcznej sytuacji z twarzą.
Spotkałam Ją u mnie. Nie udało mi się uczestniczyć w koncercie, ale dostałam płytę. Organicznie weszła mi w pamięć. Zachwyciłam się i słowami i dykcją i tym, że niektóre piosenki czuję, jakbym wychowała się z nimi. Znów nie zdołałabym lepiej tego oddać niż Ty. A płyty nie oddam nikomu. Zaszczyt obcowania