Tak już jest, stało się, nie wierzę w wielkie słowa ani cudowne obietnice, nie wierzę w motyle, kolibry, ani też w anioły, bo zawsze prowadzą drogą donikąd. Nie wierzę też w sekret. Chyba że jestem w błędzie?
Usiadłem tego dnia zmęczony, wieczorem, wygodnie przed monitorem komputera w poszukiwaniu odpowiedzi na to jeszcze niezadane pytanie. Przesuwałem internetowe strony jedna za drugą, a kot położył się wygodnie za plecami, zaczął mruczeć i wyraźnie poczułem jego ciepło. Odnajdywałem coraz więcej wyrazów na kolejnych stronach, jednak nie było tam ani jednego słowa o tym misterium. Sekret wciąż pozostawał ukryty. Zastanawiałem się nad tym ile to czasem potrzeba akcesoriów i pustych scenariuszy, by pokazać coś, czego nie widać by poczuć to czego się nie dotyka. Widziałem jak coraz więcej przede mną, obok mnie, próbowało rozgryźć tę niewiadomą, to raz z lewej, to raz z góry, a czasem w ciemności, ze światłem i bez podchodzili i stawali bezradni przed kulisami skrywającymi Ten Sekret.
Zadzwonił telefon. Na ekranie wyświetliło [Restricted Number], odebrałem. – Darek jestem na dole, pomożesz mi? – Tak oczywiście. Ale zaraz kim ty jesteś? – nie czekając na odpowiedź, zbiegłem schodami w dół. Potykając się kilkakrotnie, nie upadłem, dotarłem do drzwi wejściowych.
Oto prywatna abrakadabra, stała przede mną i to jak. Weszliśmy do mieszkania, a ona uśmiechnęła się i zsunęła ramiączko. – Zimno mi, zrobisz herbatę? Powoli łapałem oddech. Było w niej coś nierealnego, a jednocześnie tak prawdziwie namacalnego aż do kłującego bólu. Naturalnie, że czułem niepokój, chyba zawsze tak jest, gdy czeka się na rozmowę z kimś całkowicie nieznajomym, po latach, chociażby należał do rodziny. Przychodzą wtedy do głowy różne pomysły, takie triki na podtrzymanie rozmowy jak chociażby ten, już nieśmiertelny, o pogodzie, ale zawsze zostaje nutka niepokoju, a jeśli ona zapyta o Sekret?
Nie miała przede mną żadnych tajemnic, zsunęła z oczu maskę. Wtedy dostrzegłem kolor jej oczu. Nabrałem powietrza i na jednym wydechu zapytałem: – Skąd się tu wzięłaś? Uniosła głowę znad gorącej herbaty: – Wpuściłeś mnie tu, nie pamiętasz, nie mam już nic do ukrycia – ciepło uśmiechnęła się i patrząc w nieskończoność odbicia na powierzchni herbaty, dodała – większość z nas umiera w tym samym miejscu, gdzie się urodziło, nie widząc nic więcej, ja widziałam światy, których ty może już nie zobaczysz, pamiętaj, niech to pozostanie naszą tajemnicą, dobrze?
Wyłączyłem lampkę na biurku, pokój spowiła lepka ciemność. Rano, gdy obudziłem się, jej już nie było. Nie byłem pewny czy sen to był czy nie. Na stole, tuż obok mojej, stała jeszcze jedna filiżanka z niedopitą herbatą. Ten wieczór pozostał wspomnieniem na moich fotografiach, które dziś prezentuję…
“…prywatna abrakadabra…” – subtly
podoba mi się to zdjęcie z maską. a reszta…. cóż, chyba pora na antypody 😉
Ocean Indyjski?