Za każdym razem jest nieco inaczej. Zmieniają się organizatorzy, muzyka pozostaje. Jestem pewien, że tak było od zawsze, choć marzę o tym, by zmieniło się to pewnego dnia. Dzisiejszy wpis będzie jednym z tych minimalnych, obrazkowych.
Narzekania na zbyt ciasne krzesła, na słabe oświetlenie sali, a czasem nawet na barierki odgradzające widownię od artysty weszły już w krwioobieg odwiedzających salę koncertową Fundacji Kopernikowskiej i nie zawsze trzeba je brać do głowy. Zdarzają się jednak bardzo nieprzychylne słowa kierowane do tych, którzy są odpowiedzialni za przylot gościa z Polski. Tym razem było dokładnie tak samo. Czy rację mieli narzekający?
Niedzielny koncert, ten z 23 października, nie należał do tanich, ale też cena biletów nie stanowiła widocznej przeszkody dla ponad 1700 osób zebranych na sali (jeśli nie więcej). Tu muszę dodać, że osób w większości młodych, uśmiechniętych i pełnych sił, by skakać, podrygiwać, tańczyć i przede wszystkim śpiewać razem z artystką, pełnym gardłem, wykrzykiwać słowa kolejnych piosenek. A okazji do tego nie zabrakło, Sanah zaśpiewała najbardziej znane przeboje ze swego repertuaru, których usłyszenie na żywo mogło być nieomal mistycznym przeżyciem dla tych, którzy uwielbiają jej głos, zachowanie na scenie, taniec i ubiór.
Zuzanna Irena Jurczak urodziła się w Warszawie i ma sześcioro rodzeństwa. Jest znakomicie rozpoznawalną polską piosenkarką młodego pokolenia, skrzypaczką, autorką tekstów oraz kompozytorką, wykonującą muzykę z pogranicza indie pop i art pop, a także pop cyfrowy.
Pisząc o tej młodej wykonawczyni, specjalnie użyłem jej pełnego imienia, chcę zwrócić uwagę na jej pseudonim artystyczny, pisany małą literą: sanah, który podobno miał powstać po skróceniu angielskiej wersji pierwszego imienia Zuzanna / Susannah. Tyle przynajmniej odnalazłem na oficjalnych stronach poświęconych artystce.
Przeglądając nieskończenie głębokie szuflady internetu, natknąłem się na jeszcze jeden ciekawy opis takiego imienia. Otóż „sannah” pisane przez podwójne -nn- w słowniku ulicznym oznacza ni mniej, ni więcej tylko:
Sannah jest bardzo piękną i wyjątkową dziewczyną. Zwykle ma brązowe oczy i ten sekretny uśmiech na twarzy. Jest bardzo kochającą osobą i zawsze stawia innych na pierwszym miejscu. Czasami zapomina o sobie, ponieważ chce uszczęśliwiać i uszczęśliwiać innych, jak to tylko możliwe. Nie będzie pierwszą dziewczyną, którą zauważysz, ponieważ jest cicha, ale gdybyś miał okazję z nią porozmawiać, pokochasz ją i nie będziesz mógł o niej zapomnieć.
A jaka jest naprawdę? Mogli tego doświadczyć ci, którzy tłumnie przybyli na tę późną, muzyczno-artystyczną kolację. W ten sposób mogli usłyszeć na żywo, oddzieloną od nich metalową barierką, artystkę. Sanah jest znakiem młodego pokolenia, wyśpiewując głośno to, czego często oni sami nie potrafią wyrazić. Uwielbia w swoich tekstach zatrzymywać się na tematach miłości i związków, jednocześnie stroniąc od tych zagadnień w wywiadach.
Muzyka Sanah jest ponadczasowa.. Mnie najbardziej podoba się wykonanie piosenki do słów W. Symborskiej “Nic dwa razy się nie zdarza” oraz “Tęsknię sobie” piosenka śpiewana wspólnie z A, Rojkiem. Dziękuję za przypomnienie Jej przebojów i czarujące zdjęcia.
Zasyłam serdeczności
„Nic dwa razy się nie zdarza” był moim pierwszy utworem, którego świadomie nauczyłem się grać na gitarze. Napisałem świadomie, ponieważ tego pragnąłem, chciałem i myślałem o tym. Rojka bardzo lubię, porażają mnie jego proste słowa piosenek, które tak dokładnie trafiają w samo serce, sięgają aż na jego dno, poruszają.
Koncert należał do udanych, ale… był za krotki, może wokalistka nie miała wówczas jeszcze repertuaru? Muzycy skryli się w cieniu, ukrywali swoje granie, a może był to efekt zamierzony? Faktem jest, że koncerty, które miały się odbyć w maju tego roku – zostały odwołane.
Dziękuję za komentarz.