W chicagowskim Muzeum Polskim w Ameryce miało miejsce spotkanie z Ludwiką Włodek, prawnuczką Jarosława Iwaszkiewicza, autorką książki o jej rodzinie. Było w tej kobiecie coś wyjątkowego, na pewno łatwość z jaką poruszała się pomiędzy meandrami rodzinnego życia, a do tego trafnie dobrane słowa. To wszystko stanowiło o sile przekazu i braku strachu w podejmowaniu trudnych tematów.
We wtorkowy wieczór 7 maja, zebranych powitała kierownik biblioteki MPA Iwona Bożek. Przedstawiła przybyłym Ludwikę Włodek, niezwykłego i ważnego gościa, a potem zaprosiła do wysłuchania opowieści autorki książki i na zakończenie do wzięcia udziału w dyskusji.
W trakcie wieczoru, urodzona w 1976 roku, socjolożka, reporterka i publicystka opowiedziała o pracy nad książką „Pra” poświęconą życiu jej rodziny. Opowiedziała m.in. jak zapoznała się z licznie zachowanymi dokumentami rodzinnymi, a także korespondencją pradziadka Jarosława Iwaszkiewicza z bratem Bolesławem, który do 1943 roku mieszkał na sowieckiej Ukrainie, z dziennikami pozostałych członków rodziny, oraz wówczas jeszcze niepublikowanymi dziennikami Iwaszkiewicza oraz wspomnieniami matki Anny Iwaszkiewiczowej – Jadwigi Śliwińskiej, a także afrykańskich zapisków ojca Anny – Stanisława Lilpopa.
Książka „Pra” opowiada o losach konkretnej rodziny, lecz wybiegając ze standardów prac biograficznych jest jednocześnie zapisem dziejów polskiej inteligencji z przełomu XIX wieku do czasów współczesnych. W książce poruszane są ważne tematy, jak np. odzyskanie niepodległości w 1918 roku przez Polskę, losy Polaków w ZSRR, historie Polaków związane z II wojną światową, w tym postawy wobec Holokaustu, ale przede wszystkim jest ona historią człowieka i jego humanistycznej postawy wobec istoty ludzkiej. Każdy z wymienionych wątków w książce omawiany jest na przykładzie losów rodziny Ludwiki Włodek.
Podczas spotkania pisarka wspomniała kilka anegdot związanych z rodziną. Ludwika Włodek nie unikała w swoich wypowiedziach tematów trudnych, które dotyczyły dramatów osobistych lub postaw moralnych związanych z różnymi członkami rodziny.
Po tym wieczorze mam jedno marzenie. Aby ludzie przychodzili na takie spotkania bez zapowiedzi, po prostu dzwoniąc do drzwi placówki. Bez specjalnego umawiania się i oznajmiania tego faktu na fejsbuku, mesengerze czy SMS’em, po prostu by zaczęli uczestniczyć w życiu, a nie pogoni za talerzem zupy, taka okazja nie zdarzy się po raz drugi. Czas ucieka nam wszystkim tak samo. Czasem nie możemy zarządzać, ale możemy spożytkować naszą energię na sprawy godne i ważne. By się okazało, że chicagowską Polonię żywo interesuje współczesna historia prozy i poezji polskiej nieprzeciętnie uwikłanej w dzieje oraz że potrafimy docenić prawdziwie ważnych gości z Kraju nad Wisłą, pomagających w kształtowaniu wyobraźni i świadomości społecznej zdecydowanie wykraczającej ponad podręcznikowe schematy.
Wieczór zakończyło wspólne zdjęcie z autorką, a Ci którzy przynieśli ze sobą książki, mogli uzyskać autograf.
Ludzie pracują, są uwikłani w różne schematy organizacyjne wdrożone w życie, a więc niezbędna jest im informacja o takich wizytach jak ta. Ci którzy wiedzieli i przyszli, to zyskali doświadczenie i pewnego rodzaju przeżycie, a na dokładkę piękne zdjęcie . Ja mam takie zdjęcie ze spotkania z Olkiem Dobą, które sobie cenię, a pana Olka i jego Małżonkę mile wspominam
Ponieważ miejsce jest ku temu sprzyjające! Pójdę dalej i dodam, że czas również! Spotykajmy się więc z wartościowymi ludźmi, w pięknym miejscu, o dobrej godzinie, a nasze wspomnienia będą tak dobre jak Twoje! Dziękuję za odwiedziny i podzielenie się chicagowskim przypomnieniem! Dzień w którym całym sercem…