Historia sobotniego koncertu z 19 maja w Copernicus Center, bierze swój początek 24 lata temu, gdy Tadeusz Nalepa z zespołem Breakout zagrał ostatni koncert w Wietrznym Mieście. Teraz Piotr Nalepa, syn Tadeusza i Miry, realizując „artystyczny testament” rodziców oddał im hołd gitarowymi riffami. Artyści udowodnili, że Muzyka nie zna granic – również tych wiekowych.
Wieczór otworzyła Barbara Bilszta, przedstawiając publiczności muzyków. Formacja Nie-Bo to zespół Piotra Lubery od lat aktywnie działającego na rynku muzycznym i realizującego własną wizję artystyczną. W jego skład wchodzą: Robert Lubera – gitara, śpiew, Żaneta Lubera – śpiew, Wojtek Famielec – gitara basowa, Michał Jurkiewicz – organy Hammonda, Józek Rusinowski – perkusja. Nad całością czuwał występujący w tym koncercie Piotr Nalepa.
Koncert był to niezwykły i organizacyjnie dopięty na przysłowiowy ostatni guzik; wydarzenie z gatunku tych, które należy usłyszeć i obejrzeć. Na scenie oprócz rasowych muzyków z zespołu Nie-Bo pojawili się instrumentaliści z Paderewski Symphony Orchestra pod dyrekcją Wojciecha Niewrzoła. Wielką więc było gratką usłyszeć największe przeboje Tadeusza i Miry w aranżacjach symfonicznych.
Formacja Nie-Bo, prowadzona przez Roberta Luberę, wokalistę, kompozytora, autora tekstów, aranżera i producenta, a przede wszystkim muzyka przez wiele lat grającego z Tadeuszem Nalepą, na nowo przywróciła blask minionym latom. Projekt Breakout Tour narodził się 11 lat temu, by oddać hołd wyjątkowym muzykom, jakimi byli Tadeusz Nalepa i Mira Kubasińska z zespołu Breakout. W Polsce utwory Nalepy symfonicznie zagrano 14 razy, ten w Chicago był więc koncertem 15. Emocjonalnym spotkaniem z Chicago po latach i do tego z nową aranżacją znanych utworów rozpisaną na instrumenty klasyczne przez Michała Jurkiewicza. Ponad dwugodzinny występ trudno było muzykom zakończyć. Już po piosenkach na bis, za namową wokalisty, jak za dawnych lat, poszybowały w górę marynarki, a muzyka zabrzmiała na nowo udowadniając, że blues nie zna granic – również tych pokoleniowych.
Koncert podzielono na dwie części, z których ta pierwsza zdecydowanie należała do wokalistki zespołu. Podczas koncertu wielu fanów, doszukiwało się w jej głosie pewnego podobieństwa do brzmienia głosu Miry Kubasińskiej. Prawdą jednak jest, że wrażenie to mogło powstać z powodu tematów, o których obie śpiewały, a także z bardzo niezwykłej i emocjonalnej interpretacji tekstów, w większości opowiadających o miłości, a o tym właśnie była, bardzo wyciszona i muzycznie stonowana, część pierwsza sobotniego spotkania. W rolę prowadzącego koncert wcielił się Robert Lubera, który ciekawym językiem opowiadał o mało znanych zdarzeniach z tras koncertowych Tadeusza Nalepy oraz przedstawiał anegdoty towarzyszące powstaniu zespołu Nie-Bo. Wyświetlane na dużym ekranie zdjęcia archiwalne związane z zespołem tworzyły wyjątkowy nastrój koncertu. Fani ojca polskiego bluesa mogli tego wieczoru usłyszeć: „Modlitwę”, „Na drugim brzegu tęczy”, „Daję Ci próg”, „Gdybyś kochał, hej!”, „Poszłabym za tobą” i te najbardziej pamiętane „Kiedy byłem małym chłopcem”, „Co stało się kwiatom” i „Nocą puka ktoś”.
Część drugą otworzył utwór „Liście zabrał wiatr…”, którego emocjonalne, pełne wzruszeń wykonanie przejdzie pewnie do historii polonijnych koncertów, a piosenki z drugiej połowy koncertu, pełne mocnego bitu, na długo utrwalą się w pamięci słuchaczy.
Największą zagadką koncertu pozostanie znalezienie odpowiedzi na pytanie: w jaki sposób, po tylu latach udało się muzykom na scenie Copernicus Center tak wiernie oddać klimat muzyki zespołu Tadeusza Nalepy? Odpowiedź na to pytanie znają ci, którym nie zabrakło ani jednej minuty na dobrą zabawę.
Po koncercie, co stało się polonijną tradycją, muzycy spotkali się ze swoimi fanami podpisując płyty, plakaty i pozując do wspólnego zdjęcia pamiątkowego.
[g-carousel gid=”25884″ height=”200″ per_time=”1″ center=”1″]
Widzę, ze dobra muzyka nie zna również granic …wiekowych
I tak trzymać! Dobre samopoczucie, emocje i towarzystwo przyjaciół, potrafią czasem zdziałać cuda!