Ostatnia rodzina

Wskazówki nieubłaganie odmierzają czas. Do umownego końca stulecia i tysiąclecia pozostały niespełna trzy tygodnie. Czy zdają sobie Państwo sprawę z tego, że dziś spotykamy się po raz ostatni w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego stulecia? I w ogóle może to być nasze ostatnie spotkanie, nie wiadomo, co się wydarzy…

Na 52. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Chicago film „Ostatnia rodzina” miał swoją premierę 16 października. Wziął udział w konkursie głównym. W zbyt lub w sam raz wypełnionej sali kinowej zasiadłem pełen trwogi i oczekiwania. Oto miał przede mną rozegrać się spektakl barw i dźwięków, słów i zapewne jęków umierania. Na początku seansu, widzów poinformowano o obecności reżysera Jana P. Matuszyńskiego i możliwości rozmowy z nim po filmie.

Ostatnia rodzina. Reżyser Jan P. Matuszyński oficjalnie zaprasza do rozmowy po filmie.
Ostatnia rodzina. Reżyser Jan P. Matuszyński oficjalnie zaprasza do rozmowy po filmie.

Film
O filmie napisano dziesiątki, a może setki razy i nie mniej też wywiadów radiowych czy telewizyjnych przeprowadzono z twórcami, a odtwórcom głównych ról zadano kolejne setki pytań. To nie pozwala mi milczeć. Cała dyskusja rozpętana dookoła filmu „Ostatnia rodzina” przypomina mi skoki HALO i to dosłownie. Nie jest to łatwe przedsięwzięcie i zawsze może skończyć się zejściem. Wszystko zaczyna się na dużej wysokości, przygotowania reżyserskie, scenariusz, obsada. To jak marzenia, które nie pozwalają zasnąć dopóty, dopóki nie będą zrealizowane. Potem już tylko skok. Spadanie ruchem jednostajnym przyśpieszonym, ciągle w dół, na złamanie karku. Potem tuż przed samą ziemię otwarcie spadochronu i bezpieczne wylądowanie. Czasem się nie otwiera. Tomkowi się nie otworzył.

Ostatnia rodzina - film
Ostatnia rodzina – film

Tomek
Spotkałem się z wieloma recenzjami. Jedne warte drugich. Często dziennikarska „życzliwość” jednych to upublicznianie szorstkiego dialogu pomiędzy grupą znajomych Tomka, wierzącymi w Tomka i tymi, którzy go wkrótce poznają. A przecież „Dzień jest mniej interesujący od nocy” — Tomek kochał życie choć tak bardzo go bolało. Tomka nie spotkałem, nie było mi dane. Poznałem go, tworząc jego postać, wyobrażając go takim jakim usłyszałem, współodczuwając muzykę, którą prezentował. Tomek tworzył teatr wyobraźni, jego programy oparte były na solidnym scenariuszu, każda minuta nagrania była zaplanowana i odegrana, nie było w nich miejsca na pomyłki. Jego audycje były bardzo osobiste — tak było łatwiej. Film nie jest o Tomku. Film jest o rodzinie.

Ostatnia rodzina - Tomek
Ostatnia rodzina – Tomek

Rodzina
Beksińscy w żadnym wypadku nie byli postaciami, które łatwo zaszufladkować, tak jak robimy to z naszymi sąsiadami z domu naprzeciwko. Skrajne skomplikowanie Beksińskich implikuje postrzeganie ich na wielorakich płaszczyznach, a każda z nich, ma kolejne poziomy komplikacji. Oni wciąż pozostają razem. Każdy, bez wyjątku, od momentu gdy spotka rodzinę Beksińskich na swej drodze życia, pozna pojęcie rodziny na nowo. Po śmierci, cierpienie na zwłokach widać wyraźnie i ciężko jest je zatrzeć. Najładniej wyglądają ci, którzy umarli we śnie — mają zwykle na twarzy błogi spokój, a Beksińscy umierali tak jak żyli. Czy film jest o obsesji śmierci?

Ostatnia rodzina
Ostatnia rodzina – rodzina

Śmierć
Jako widz obudziłem się w środku czyjegoś mieszkania, wewnątrz czyjegoś życia. Stoję obok i przyglądam się kolejnym scenom. Tym w kuchni podczas prawie wspólnego posiłku ojca i syna, przyglądam się gdy jeszcze cała rodzina zasiada do wigilijnego stołu. Śmierć już tu jest, nie musi się chować. Jako widz zobaczyłem rodzinę w całym jej cierpieniu i absurdzie mijających dni, a jednocześnie dostrzegłem ich życie w pełni wypełnione pracą i miłością. To zamieszanie życia i śmierci pod jednym dachem daje mi pewność jednego: miłość zwycięży osiągając najwyższy stopień prawdziwości i nieoczywistości jednocześnie.

Ostatnia rodzina - śmierć
Ostatnia rodzina – śmierć

Nieoczywistość
To co najgłębiej do tej pory było ukryte przed moimi oczami to Zofia Beksińska. Admirowałem jej kobiecość, zazdrościłem spokoju, podziwiałem życiową mądrość. Jednak to w niej, moim zdaniem, najgłębiej osadziła się pokusa szaleństwa. Z depresyjnego lęku przed życiem zbudowała mur, którym odgrodziła się nie tylko sama, zaprosiła do zamkniętej przestrzeni całą rodzinę. Tak spokojna i uporządkowana, z codziennymi przyzwyczajeniami pozostała do samego końca. Do tego poranka gdy Zdzisław Beksiński znajduje ją martwą w kuchni i w tym samym momencie chwyta za kamerę by kontynuować swój reality show.

Ostatnia rodzina - nieoczywistość
Ostatnia rodzina – nieoczywistość

Reality show
Swoisty spektakl zafundował Zdzisław Beksiński badaczom jego spuścizny. Nieujarzmiony w procesie tworzenia. Metaloplastyk, rysownik, pisarz, malarz, rzeźbiarz, fotograf pozostawił setki godzin nagrań audio rozmów i z przeróżnych spotkań, filmy video, listy i pamiętniki, opowiadania. Jako wyjątkowy reżyser tego show udostępnił widzom niezwykły materiał, jest tego tak dużo, że aby to ogarnąć samemu trzeba zacząć żyć jego życiem. Czytać scenariusz i na nowo rozglądać się w świecie Beksińskiego jeden do jednego przeniesionym na ekran kinowy. Stał się reżyserem permanentnym.

Ostatnia rodzina
Ostatnia rodzina – reality show

Reżyser
Tak oto dotarłem do końca, ekran przygasł, zapaliły się światła, zapadła cisza. Spotkało się oto dwu reżyserów jeden to starszy czyli Zdzisław Beksiński i drugi ten młodszy Jan P. Matuszyński, a każdy z nich korzystał z innego scenariusza. Jednemu kartki zapisywało samo życie drugiemu Robert Bolesto. Ilu czytelników Tych zapisków, ilu słuchaczy Tych nagrań, ilu widzów Tych filmów tyle będzie opinii po wyjściu z kina. Dla mnie jedno stało się pewne, po obejrzeniu filmu „Ostatnia rodzina” wiem, że Beksiński do końca pozostał człowiekiem.

Ostatnia rodzina - reżyser
Ostatnia rodzina – reżyser

Tak, to jest film wart obejrzenia. Zapoznania się z historią Beksińskich poprzez pryzmat szalenie krótkiego odcinka życia. Tylko należy pamiętać, że to nie było życie Beksińskiego tylko scenariusz Bolesty.

2

Comments 2