Mija marcowy dzień, jak każdego roku, jeden z pozostałych. Oddala się. Lub z odwrotnej perspektywy, to my oddalamy się od tego dnia, on pozostał. On the road.
Ciekawym kto jeszcze czytał Alchemika? Tam jest coś takiego, że czas, świat, wszechświat cały sprzyja potajemnie tym, którzy poszukują i mają pragnienia. Jednak na końcu okazuje się, że nie jesteśmy wyjątkowi lecz tacy sami jak inni. Widzimy świat nie takim jaki on jest, lecz takim jakim chcielibyśmy go widzieć. Mogę się mylić, lecz gdybym miał rację, to na pomyłkę przyjdzie czas bowiem teraz jestem w drodze.
Byłem w drodze. Nie mogłem też się oprzeć słowom Lhasy. Potem nie mogłem się oprzeć tym fotografiom, które teraz prezentuję. Za chwilę, może jutro, one nie będą takie. Śnieg stopnieje ustępując miejsca przelewającej się wodzie zamarzniętego jeziora. Jedna rzecz pozostanie bez zmian. Miłość.
I live in this country now
I’m called by this name
I speak this language
It’s not quite the sameFor no other reason
Than this it’s my home
And the places I used to be
Far from are goneYou’ve traveled this long
You just have to go on
Don’t even look back to see
How far you’ve come
Lhasa de Sela – Anywhere On This Road
Dzień za dniem będę zadawał sobie pytania będąc w drodze. Będę tego potrzebował nie wtedy gdy można lecz gdy nie będę na to gotowy. Moje imię nie jest już takie samo, powróciłem na drogę…
pytanie: kto nie czytał Alchemika?! 🙂
jak się orientujesz, czarna dziura, zasysa w siebie ogromną masą to co dookoła niej, a że działa – to widać wśród otaczających głów nas, prawie na kroku każdym, nie każdy czytać powinien, ba! nie jest to wymagane do życia