Czas letniego przesilenia za nami, a jesień nieuchronnie depcze po piętach, przynosząc ze sobą momenty refleksji i wyciszenia. To czas, gdy tęsknimy za spokojem, lecz nie chcemy jeszcze zamykać drzwi przed radością, wdzięcznością i chwilami zachwytu. Szukając odrobiny ciepła i światła w coraz chłodniejszych dniach, w sobotni wieczór, 7 września, znalazłem się w sali koncertowej Paderewski Symphony Orchestra.
Marcin Wasilewski Trio to niewątpliwie jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich zespołów jazzowych na arenie międzynarodowej. To zespół głęboko zakorzeniony w tradycji europejskiego jazzu, charakteryzujący się subtelnością i wyrafinowaniem. Ich muzyka często czerpie inspiracje z klasycznych jazzowych wzorców, takich jak Bill Evans czy Keith Jarrett, a także z europejskiej muzyki klasycznej. Jest to jazz liryczny, intymny, pełen przestrzeni i kontemplacji, gdzie główną rolę gra precyzyjnie skonstruowana harmonia i subtelne interakcje między członkami zespołu. Wasilewski Trio tworzy muzykę bardziej medytacyjną i refleksyjną niż stawiającą na groove, rytmikę lub atmosferę wynikającą z wielokulturowych inspiracji.
Trio, w skład którego wchodzą pianista Marcin Wasilewski, kontrabasista Sławomir Kurkiewicz oraz perkusista Michał Miśkiewicz, zdobyło światowe uznanie dzięki wyjątkowemu, lirycznemu stylowi, który nieustannie się rozwija. Zespół powstał w 1990 roku jako Simple Acoustic Trio, założony przez 15-letnich uczniów Liceum Muzycznego: pianistę Marcina Wasilewskiego i basistę Sławomira Kurkiewicza. W 1994 roku dołączył do nich 17-letni wówczas perkusista Michał Miśkiewicz. Od tamtej pory, już od ponad trzech dekad, grają razem w niezmienionym składzie, występując na najważniejszych scenach muzycznych świata, co nadaje ich współpracy wyjątkowy charakter. Ta długoletnia kooperacja przekłada się na niezwykle zgrany i intuicyjny sposób grania, stanowiący fundament ich artystycznej tożsamości.
Jubileuszowa trasa koncertowa Trio to nie tylko hołd dla ich długiej kariery, ale też okazja do zaprezentowania nowego materiału oraz odświeżonych wersji wcześniejszych kompozycji. Muzycy czerpią inspirację zarówno z klasyki jazzu, jak i współczesnych gatunków muzycznych, sprawia to, że ich muzyka staje się uniwersalna, a jednocześnie głęboko osobista. Zespół znany jest z subtelnych aranżacji oraz przestrzenności dźwięku, buduje napięcie, stosując minimalizm i precyzję.
Nie da się porównać krajobrazów z doliny Paro w Bhutanie do najpiękniejszych widoków w Bieszczadach, tak też nie da się porównać Trio Marcina Wasilewskiego np. do jednego z moich ulubionych zespołów EABS, choć może być to niezwykle ciekawe. Nie da się, ponieważ oba zespoły reprezentują różne podejścia do jazzu i obydwa odgrywają istotną rolę na współczesnej polskiej scenie muzycznej. EABS ze swoim albumem Repetitions (Letters to Krzysztof Komeda) brzmi po prostu inaczej, a Sleep Safe and Warm w wykonaniu zespołu Marcina, niesie ze sobą całkowicie inną barwę.
Klasyczne granie Komedy podczas koncertu w PASO emocjonalnie odczuwałem jako bardzo powściągliwe. Wypada to nieco na niekorzyść Trio i sprawia, że można im zarzucić pewną przewidywalność w kompozycjach oraz zbytnią ostrożność w przekraczaniu granic gatunkowych, a szkoda. Lecz jak zwykle, ta stylizacja nawiązująca do najlepszych tradycji jazzowych może być dla innych największym atutem zespołu, który w ten sposób unika niepotrzebnych efektów czy wirtuozerskich popisów, skupiając się w ten sposób na emocjach i nastroju.
Wielu krytyków muzycznych podkreśla niezwykłą chemię między członkami zespołu – ich wzajemne zrozumienie na scenie tworzy muzykę pełną niuansów i subtelnych zmian dynamiki. Mimo że ich styl w dużej mierze opiera się na atmosferycznych aranżacjach i melancholijnych tonacjach, które niektórym mogą wydawać się zbyt wyważone i pozbawione ryzyka, sobotnie popołudnie pokazało, że słuchaczom to zupełnie nie przeszkadzało. Trio pozostaje bowiem niekwestionowaną gwiazdą polskiej sceny jazzowej, zdobywając liczne nagrody i wyróżnienia. A przecież z gwiazdami tego formatu się nie dyskutuje, nawet jeśli między utworami zapadają pełne znaczenia cisze.
Tego wieczoru usłyszeliśmy 8 utworów w tym jeden jeszcze bez nazwy, w następującej kolejności: Glimmer of Hope, Waynes Mood, Sleep Safe and Warm, My Standard, Austin, L’Amour Fou, Diamonds and Pearls. Kto był, ten wie, że druga taka okazja, już się nie powtórzy. Łapmy więc chwile ulotne, bo wkrótce już tylko zimowa cisza, a jak wiadomo, akustyczne granie w śnieżnym puchu nie służy dobrze instrumentom.