Ciemnoniebieska, ciężka chmura tak oto nadciąga cyfrowa wiosna. Wszędzie widać zarodniki zmian. Tam, za wielką wodą nazywają to dobrą zmianą, a tu bliżej, przyciskami ludzkich emocji. Lubię to!
Imperium pana Zuckerberga dokładnie wie jak wprowadzać wiosenne porządki. Jak ucieszyć obecne miliony użytkowników, a może nawet jak namówić nowych do założenia konta na jego portalu? Ten najbardziej znany symbol Lubię to Like nie zniknie z ekranów, pozostanie, zostanie dodatkowo rozszerzony o kilka nowych obrazków/ikonek. Uniesiony w górę kciuk stał się przecież czymś więcej niż tylko wyrażeniem swojej reakcji, stał się niemalże znakiem rozpoznawczym firmy z Menlo Park w Kalifornii.
Moim zdaniem, pewnej grupy użytkowników te zmiany nie zadowolą. Wynika to nie tylko z tego, że wprowadzono zaledwie 6 znaków z wielkiego repertuaru możliwych sposobów okazywania emocji, ale też z narodowych kompleksów. Może dlatego by ten stan naprawić małe emoji wkrótce zostaną poszerzone o ich animowane wersje!
Chciałem jednak uwagę zwrócić na coś zupełnie innego. Na rozlany po społecznościowych forach hejt, który zmienia znaczenie tego co podstawowe w komunikacji międzyludzkiej, w formy zupełnie ze sobą sprzeczne. Słowa przesiąknięte najczystszą nienawiścią, ociekające krwią skrawki werbalnego mięsa, ciskane w dyskusjach w obie strony są tu na porządku dziennym. Ropieją mentalną zgnilizną na palcach je wstukujących. Nie należą zatem do rzadkości posty edytowane kilkakrotnie lub w końcu usuwane tak by pozostawić niezrozumiałe wrażenie, że oto autor sam ze sobą prowadzi przedziwny dyskurs, połamany ciąg zdań. Spotkać można blokowanie użytkowników lub zgłaszanie znienawidzonych profili do usunięcia lub publicznego napiętnowania.
Kolejnym sposobem uprzykrzenia dnia jest lajkowanie postu, w którym jeden z oponentów nadawcy, skrajnie ocenia lub występuje przeciwko temu, co ten napisał lub pokazał. Zbiera się wówczas sfora psów, które jak jedna rodzina klikają “lubię to” pod tym negatywnym komentarzem. Teraz mieć będą większą swobodę love (super). Pozostałym, tym mniej odważnym, pozostaje brak reakcji czyli zaprzeczenie tego co wprowadza Zuckerberg, po prostu milczenie. Stado przechodzi obok udając, że nic nie zauważyło. Są też kolorowe małpy klikające lajki bez sensu to tu, to tam, byleby tylko zamanifestować swoją obecność. Ci zapewne użyją nowego wow by tym krótkim yay! okazać przynależność do grupy i totalne bezguście. A że w każdym żarcie ukryta jest cząstka prawdy zapraszam do obejrzenia “nieoficjalnej” wersji polskiej emotikonów, od jakiegoś czasu krążącej po cyfrowych bezdrożach. (żart)
Jednak w całej tej menażerii dostrzegam kilka pozytywnych aspektów przebywania na portalu. Pierwszy z nich to rozpalony do czerwoności wojeryzm. W tych czasach naszpikowany skrajnymi ideami narodowościowymi. Objawiają się one postami nawołującymi do powieszenia zdrajców ojczyzny lub poparcia pomysłu postawienia w najbliższych latach muru granicznego. Wiedza bezcenna. Warto więc wiedzieć kogo unikać wśród znajomych!
Drugi to omal niepoliczalna liczba powiadomień o wydarzeniach, zaproszeniach do grup dyskusyjnych czy po prostu zwykłego internetowego śmiecia. Jest w czym wybierać. Gry, koncerty, wystawy, spotkania i do tego przyjaciele z dzieciństwa! Żadna inne medium informacyjne nie dysponuje tak rozcieńczonym lepikiem medialnym. A jakiż to rynek do badań socjalnych! Manipulacji grup mniejszych i większych. Ba! całych społeczeństw. Jestem zwolennikiem minimalizmu społecznościowego, który przekłada się na stwierdzenie: wszystko tu jest to znaczy, że nie ma nic, ale takie to czasy. Intelektualna pulpa.
Trzeci, ostatni na mojej liście dobrych zmian, aspekt wiosennych porządków portalu. Uważam za idealne rozwiązanie wprowadzenie ikonki sad smutny. Jakże ułatwi to okazywanie szczerych uczuć pod postami o śmierci wybitnych artystów czy członków rodziny! Zawsze miałem z tym kłopot: polubić czy nie polubić?
Na zakończenie, pomimo mego braku akceptacji do tego typu zachowań, spróbuję podsumować wpis słowami poetki. W moim tekście pojawiły się zwierzęta zupełnie nie przypadkowo, o nich to będzie mowa. “Zwierzęta cyrkowe” Wisława Szymborska
Przytupują do taktu niedźwiedzie
skacze lew przez płonące obręcze,
małpa w żółtej tunice na rowerze jedzie,
trzaska bat i kołysze oczy zwierząt,
słoń obnosi karafkę na głowie,
tańczą psy i ostrożnie kroki mierzą.
Aby widzieć coś innego niż czubek własnego nosa trzeba wydostać się ze swej bezpiecznej strefy komfortu i zrobić coś więcej niż kliknięcie “Lubię to” pod obrazkiem. Tylko coś więcej i aż coś więcej.
Galeria: Cyrk przyjechał czyli swój cyrk swoje małpy – zapraszam.
I znowu mocno, wyraźnie, bez znieczulenia ale warto było… “się zdiagnozować”. Zgodnie lub wbrew… lubię to (y) Pozdrawiam 🙂