22 kwietnia obchodzimy Dzień Ziemi ustanowiony po to, byśmy uczyli się postępować ekologicznie w społeczeństwie pełnym brudnych nawyków. Byśmy zdali sobie sprawę z tego jak kruchy i delikatny jest ekosystem w którym żyjemy i jakże łatwo przez swe niemądre postępowanie zaburzyć ten balans.
Wiem, że wielu ludzi miało to niesłychane szczęście, poznać Boga osobiście. Są w stanie powiedzieć z wielką pewnością i bardzo precyzyjnie, co robi Stwórca Wszystkich Rzeczy w danym momencie; znają jego motywy, metody i intencje, a szczególnie w czasach tragedii i nadciągających z tego powodu konsekwencji. Przestają z czasem dbać o Ziemię, jakby nie była im potrzebna, zamartwiają się własnym jestestwem. Przestają myśleć o przyszłości. Tak nie wolno. Jestem pewien, że On ma inne zamiary.
Mój młodziutki przyjaciel z Kathmandu Being Surendra, przysłał mi dziś kilka zdjęć, a jedno z nich podpisał mniej więcej takimi słowami: „Gdy ktoś zapyta Cię: gdzie jest Twój dom? Powinieneś mu wówczas odpowiedzieć, tuż pod chmurami!” I jest w tym wiele racji.
widziałem jak wyrywali sobie niebo zębami
widziałem też nocą oczy ich błyszczące
słyszałem dźwięk, który wydobywali z siebie
ryk przeraźliwy wstrząsał powietrzem
pędzących galopem, na koniach
ze sztandarami płonącymi na drzewcu
wznoszących granice by walczyć potem o nie
i niszczyć i burzyć i przeklinać
chciałem tylko zasnąć w twych ramionach…
Jest jedno „ale” trzeba bowiem umieć nadawać na tych samych falach… by nie trywializować tego ważnego święta, by nie kojarzyło się ono większości z 30-sekundową zajawką w tv pokazującą dzieci podczas zbierania papierków. Do końca roku pozostało zaledwie 255 dni, które można wykorzystać na coś więcej niż bierne oczekiwanie na to co zrobi Stwórca Wszystkich Rzeczy.