Mój kontakt z teraźniejszością. Cholernie długi dzień, który w całości poświęciłem na załatwianie ważnych spraw zakończył się dopiero wieczorem, wróciłem do domu, lecz zacznę od początku.
Słoneczny dzień przenikał moje ciało ciepłem. Przenosił się z miejsca na miejsce i siadał na każdym odsłoniętym kawałku skóry. Nagrzewał tak mocno, że czułem pieczenie. To było takie oczywiste. Chociaż tego dnia po mieście poruszałem się samochodem i chwil gdy czułem żar, nie było zbyt wiele, to marzyłem o chłodnym powietrzu mieszkania. Dzwoniłem, wychodziłem z auta, odbierałem przesyłkę i znowu jechałem. Oczy powoli oswoiły się z tą ilością światła, choć byłem lekko oślepiony słonecznym blaskiem to zdawałem sobie sprawę gdzie jestem, dokąd zmierzam i która z wielu dróg jest najkrótsza. To było łatwe, jak dwa razy dwa, lecz męczące.
Kiedy dotarłem do domu było już mocno po zachodzie. Moja ulica spowita ciemnościami wydawała się nie kończącym tunelem. Krawędzie brył domów były zaledwie widoczne w niewielkiej nocnej poświacie bijącej od miasta. Miasta nieprzyzwoicie ejakulującego nocnym życiem tuż obok dzielnicy w której zamieszkałem. Przypomniały mi się słowa Roberta Delaunaya: Our understanding is correlative to our perception. (Nasze rozumienie zależy od naszego postrzegania). Sąsiedzi już dawno zamknęli się w swoich mieszkaniach o czym świadczyły blado-niebieskie łuny pełzające po ścianach ich mieszkań. Teraz oddawali się wzmożonemu procesowi edukacji. Głowy mówiły do nich, pomagały sortować na lepszych i gorszych, określały ich przynależność do grup, rozstawiały mury pomiędzy My i Oni. Przede wszystkim budowały w moich sąsiadach wewnętrzne potwory. Pamiętam, jeszcze nie tak dawno, lubiłem przypatrywać się procesowi powstawania wewnętrznego potwora. Obserwowałem jak nabiera kształtów, jak rosną jego dynamiczne cienie. Jak tępe umysły doskonale wychwytują rzucane kąski przeszłości i zawłaszczają je, uzurpując sobie wyłączność do ich posiadania. Wtedy jeszcze wierzyłem, że są silni, mądrzy, że uda im się powstrzymać rosnącą w nich nienawiść, warcholstwo. Myliłem się. Czas pokazał, że na takie indywidua tylko czeka ulica. Krótko ostrzyżony demon zżera ich od środka, trawi ogniem nienawiści. Bo czyż Kowalski może być kowalem swego losu?
Przekroczyłem próg mieszkania i pierwszą rzeczą jaką zrobiłem było wyciągnięcie ręki w kierunku kontaktu by włączyć światło. Wiedziałem, że jestem sam i wystarczy tylko wziąć kąpiel, położyć się spać, a wizja jutrzejszego dnia nabierze rumieńców nadziei. Palce powoli sunęły po równości tynku, coraz bliżej przełącznika. Gdy już miałem go dotknąć poczułem czyjąś dłoń…
Mieszkając w ciemności pozwalamy by strach przejął władzę. Nie dziwi mnie, że są tacy, którzy słysząc język polski zasłaniają uszy.
Dziekuje za text i zdjecia ?
Ty wiesz jak jestem wdzięczny tym bardziej — dziękuję, że jesteś.