Dlaczego warto czekać i dlaczego to Juno jest bliżej niż dalej ma tak duże znaczenie? Po pierwsze nie ma to nic wspólnego z filmem o takim samym tytule, a po drugie należę do tych, którym podbój kosmosu wydaje się całkiem realny i bardzo mnie kręcą niezwykłe wydarzenia na niebie!
[layerslider id=”17″]Do jednych z takich ważniejszych wydarzeń ostatnich miesięcy zaliczam przelot specjalistycznej sondy kosmicznej NASA wokół Jowisza! Juno, bo ją właśnie mam na myśli to sonda warta miliard dolarów i 16 grudnia po raz dziesiąty wykonała okrążenie piątej w kolejności oddalenia od Słońca i największej planety Układu Słonecznego. Może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego i wszystkie dane trafiłyby gdzieś do laboratoriów badawczych, gdyby nie fakt, że Juno wyposażono w fenomenalny instrument fotograficzny nazwany: JunoCam. NASA wystrzeliła Juno w roku 2011, sondzie zabrało prawie pięć lat by dostać się w okolice Jowisza. Jej orbita jest sporo oddalona od samej planety. Co 53 dni w sposób naturalny sonda schodzi ze swej orbity i z prędkością prawie 210 tys. km/h zbliża się do gazowego giganta, fotografuje i szybko oddala. A to po to, by jak najmniej narazić drogi sprzęt w niej zawarty na szkodliwe promieniowanie. Juno jest jak dotąd jedynym bezzałogowym statkiem kosmicznym, który znalazł się nad i pod biegunami Jowisza.
Juno po wykonaniu serii zdjęć zabiera się zaraz do pracy i mozolnie wysyła je w kierunku Ziemi. Odebranie zdjęć z satelity trwa czasem kilka dni lub tygodni, ale warto na nie czekać. Te najnowsze, z ostatniego przelotu, to seria zdjęć zawierająca niezliczone wirujące, halucynacyjne chmury i burze. Naukowcy zastanawiają się obecnie nad fenomenem, jak gazowy gigant miesza się z formacjami chmur polarnych, tak jak te uchwycone podczas dziesiątego okrążenia. Naukowcy z NASA i Southwest Research Institute przesłali nieprzetworzone dane obrazu do swoich witryn internetowych pod koniec grudnia. Od tego czasu dziesiątki osób pobrało je przetworzyło czarno-białe pliki na wspaniałe kolorowe obrazy niemal jak z ekskluzywnego kalendarza.
Znalazłem kilka zdjęć i jedną animację z tego niezwykłego wydarzenia. Zostały one przygotowane przez Seana Dorana, brytyjskiego grafika, który regularnie przetwarza obrazy NASA. Najbardziej porusza mnie animacja. Gdy rozszerzę ją na cały ekran, czuję jak wciska mnie w fotel. Tak się zastanawiam, na ile piękno tej planety, któremu tak łatwo ulec pośrednio zabójcze jest dla samej sondy? Bowiem bez wątpienia najmniejsza pomyłka kierujących jej lotem może się dla niej skończyć dramatycznie. Ale póki co gorąco zapraszam do obejrzenia zdjęć, które potrafią na długo pozostać w pamięci – nie mówiąc nic o animacji, która najbardziej przypadła mi do gustu.