W sobotni wieczór, 31 października w święto ponurego Halloween lub jak inni wolą noc Dziadów odbył się koncert Strachów na Lachy. Przy scenie ulokowanej w budynku kopernikowskim był tłok, a każdy kto przyszedł na spotkanie z legendą z najwyższej półki polskiego rocka i zdzierał gardło przy ich największych przebojach wiedział, że będzie znakomity wieczór na spotkanie z muzyką i tekstami SNL a w Chicago była to jedna taka szansa na 100!
Umieć się śmiać to duża sztuka, a nauczyć się śmiać z samego siebie to jeszcze większa. Tym którym starczyło odwagi by przybyć na halloweenowy koncert, przed występem gwiazdy dano możliwość usłyszeć na scenie suport w postaci kultowej już, polonijnej grupy >Autofobia< z charyzmatycznym wokalistą Grzegorzem Wielgatem. Nasze chłopaki zaraziły wszystkich obecnych muzyczną, dobrą energią i nie mogąc ugasić pragnień młodych, żądnych muzyki fanów, przygotowały do tak bardzo oczekiwanego występu gwiazdy wieczoru.
Zaraz po występie i krótkiej przerwie gaszącej ogień pragnień, pojawili się wirtuozi dźwięku! Już pierwsze brzmienia nie pozostawiły wątpliwości kto jest daniem głównym. Wpadający w ucho, a co najważniejsze bardzo przyjemny wokal Krzysztofa „Grabaża” Grabowskiego lidera grupy oznajmił, że: „witają ciebie, Strachy na Lachy!” Potem wszystko potoczyło się zgodnie z protokołem muzycznego biesiadowania.
Były więc utwory proste jak Bankrut, Spacer do strefy zero czy żelazny punkt programu Raissa. Strachy na Lachy to jednak nie tylko 13 lat muzycznego ogrania i wylansowania muzycznych hitów typu Piła tango, Twoje oczy lubią mnie czy wreszcie kultowy już Dzień dobry kocham cię to także wyjątkowy wokalista, autor tekstów i kompozytor, ambasador poezji w rockowym wydaniu. Dziś pięćdziesięcioletni Krzysztof „Grabaż” Grabowski potrafi słowami piosenek naśmiewać się z otaczającej nas rzeczywistości. Wyjątkową i niepowtarzalną interpretacją zamienia znane, popularne, a czasem zapomniane utwory muzyczne w małe perełki z zamkniętymi wewnątrz iskierkami emocji takimi jak grana z wielką swadą „Magda K.” czy „Ballada o Tolku Bananie”.
Strachy na Lachy tego wieczoru nie pozwoliły też zapomnieć o wielkich nieobecnych. Zagrano, a publiczność wraz z Grabażem zaśpiewała piosenki wyjątkowe, pierwszą z nich autorstwa Jacka Kaczmarskiego – „Autoportret Witkacego”, a gdy na scenie pojawił się duch Włodzimierza Wysockiego, piosenkę drugą „Siedzimy tu przez nieporozumienie”. Przed zakończeniem muzycznego występu nie zabrakło uwielbianego utworu, nieformalnego hymnu rozliczeniowych buntowników skandowanego przez wszystkie opcje wiekowe „Żyję w kraju w którym wszyscy…”
Był to koncert niezwykły, minimalistyczny bez pokazów fajerwerków, tłustych makijaży, zbędnych drogich kreacji i zbyt drogiego zestawu świateł. Za to z muzykami którzy zagrali na wypożyczonych gitarach i sprzęcie, zmagając się z prawie kościelnym brzmieniem sali, co w połączeniu z lekkością ich eklektycznej muzyki nie dało najlepszych rezultatów odsłuchu fanom przybyłym z Nowego Jorku, Pensylwanii i oczywiście Chicago.
To chyba też po raz pierwszy w historii organizacji polonijnych koncertów muzyk tak wyraźnie wypowiedział się na temat rozgorączkowanej chicagowskiej publiczności wbiegającej na scenę. Na swoim profilu fb Krzysztof Grabowski napisał:
Nic mnie tak nie rozjebuje na koncercie jak pojawienie się na scenie ciał obcych, spedalonych narwańców, którzy zachodzą cię od tylu i zaczynają się z tobą ściskać. Fuj, co za obrzydlistwo.
Pomimo tych kilku niedociągnięć i braków w przygotowaniach, koncert niewątpliwie zapisze się w historii grania dobrej muzyki na polonijnym rynku, a tym nielicznym nieobecnym pozostanie żal na długie lata i tęskne oczekiwanie na jeszcze jedną taką szansę na 100 – byleby się jeszcze udało.
Obecnie zespół koncertuje w składzie: Krzysztof „Grabaż” Grabowski – śpiew, gitara, Andrzej „Kozak” Kozakiewicz – gitara, Rafał „Kuzyn” Piotrkowiak – perkusja, Longin „Lo” Bartkowiak – gitara basowa, Mariusz „Maniek” Nalepa – konga, gitara, harmonijka ustna, śpiew.
Nieco więcej zdjęć pod linkiem: Dziennik Związkowy
[…] Doskonale zrozumiałem – jeśli się go przegapi, ten moment już się nigdy nie powtórzy, jedna taka szansa na sto! Podobnie jest z życiem. Natomiast mistrz Maharishi miał polskich uczniów, a wśród nich Wandę […]