Nie doszukując się drugiego dna w przyczynie wyjazdów trzeba jasno powiedzieć, że prawdziwym Polakom na obczyźnie, szczególnie w Chicago, z każdym rokiem żyje się coraz trudniej czyli dziś jest dzień w którym całym sercem zacząłem popierać Olka.
Dezerterzy polskości coraz częściej wystawiani są na kontakt z językiem, który nie jest ich pierwszym. Kościoły budowane niegdyś przez antenatów pomimo bogatego, złotego wystroju są zamykane. Jadąc międzystanową autostradą łatwo otrzymać przysłowiową kulkę w łeb, co akurat dotyczy wszystkich narodowości, lecz prawdopodobieństwo tego jest naprawdę duże. Ciasnych, brązowo-szarych z wyraźnie wydeptanymi ścieżkami pomiędzy półkami, utrzymanych w klasycznym stylu sklepów polskich jak na lekarstwo. Tak więc sposobów na oszustwo przez mówiących językiem braci w wierze coraz trudniej. To wszystko powoduję, że wśród rodaków rodzi się lęk przed jutrem, obawa o życie i poczucie nieustannego niebezpieczeństwa. Tym bardziej nie dziwi, że w trudnych chwilach i momentach życia, Polacy odwołują się do źródła, treści i celu wszystkich istnień — Boga. Czasem podpierają się też prośbą o pomoc kierowaną do zastępów anielskich lub do personalnego Anioła Stróża mającego zawsze czas ich wysłuchać. Z czasem gdzieś wzdłuż linii wyznaczonej przez narodziny i śmierć, dokonują małych i dużych wyborów, pomiędzy szczęściem, a sukcesem.
Czy Bóg odpowiada na prośby zawarte w modlitwach i jakie warunki muszą być spełnione by Bóg wysłuchał tych modlitw? Myślę tak sobie po spotkaniu, że najbardziej Bożej pomocy, wsparcia i sił, nie tylko tych nadprzyrodzonych potrzebuje kajakarz Aleksander Doba. Musi polegać na własnej wiedzy, umiejętnościach i tym czymś co będzie sprawiało, że wytrwa w swej decyzji. Może to właśnie te cechy tak bardzo wyróżniają go od kłębiących się tego dnia wokół niego rodaków? Nie czeka, nie prosi, nie oczekuje — po prostu działa, robi coś wyjątkowego.
Nowa wyprawa Aleksandra, ma być podarowanym sobie, prezentem urodzinowym. Umysł nastolatka zamknięty w ciele 70-letniego mężczyzny wyposażonego w pasję i wiarę w zwycięstwo! Olek domyka planowaną od lat pętlę w transatlantyckiej podróży ze wschodu na zachód i z powrotem.
Na spotkaniu w Chicago opowiadał o dwóch pierwszych wyprawach. Tej pierwszej z 2010 roku zakończonej sukcesem po 98 dniach, 23 godzinach i 42 minutach i przebytych 5394 kilometrach jako pierwszy Polak i trzeci człowiek na świecie. I o tej drugiej z 2013 roku, pełnej problemów i przygód, zakończonej kolejnym sukcesem po 167 dniach i 12427 kilometrach. Teraz czeka na niego ta trzecia… Fotografując tego wieczoru odniosłem wrażenie, że jak nigdy wcześniej pasuje on do wnętrza Polskiego Muzeum w Ameryce niesłychanie. Do tych obrazów i przestrzeni, a może i czasu, starałem się wykorzystać to w swoich fotografiach.
Za dwa dni, 29 maja wystartuje on w trzecią, samodzielną, samotną podróż kajakiem przez ocean. Przy okazji dobrze jest też wiedzieć, że wiele polskich mediów podaje błędnie miejsce startu jako Waszyngton lecz tak nie jest. Świadczyć to może o niedokładności, niechlujności i nierzetelności przygotowanego materiału, a co za tym idzie braku szacunku do Aleksandra Doby lecz „dobra zmiana” widocznie kieruje się innymi przesłankami.
Linię startu w Stanach Zjednoczonych usytuowano nieopodal Statuy Wolności w nowym Jorku, a metę na drugim krańcu, zakotwiczono w Belem, pięknej portowej dzielnicy Lizbony, w Europie. Używając tylko siły swych mięśni po raz pierwszy ma przebyć tę odległość z kontynentu na kontynent, tzw. drogą północną. Trasa jest wyjątkowo trudna ze względu na możliwość wystąpienia tam silniejszych i częstszych sztormów, spodziewany jest też większy spadek temperatur. Jeżeli Olek tego dokona będzie pierwszym Polakiem i pierwszym człowiekiem w historii z tak ekscytującym wynikiem!
I komu to potrzeba więcej tej Bożej pomocy? Narzekającym na wszystko, a może Aleksandrowi dzielnie stawiającemu czoło wszelkim przeciwnościom wieku i natury? Stawiam na Tolka, oops wróć. Od dziś stawiam tylko na Olka!
Po spotkaniu z Olkiem czuję się zobowiązany wziąć się za siebie i coś znaczącego jeszcze zrobić. To mój rówieśnik. On wciąż porywa się na niemożliwe, a ja już skapitulowałem. Ja na luziku, przed komputerem, a on w “trumience” rzucanej potężnymi falami i w ciągłej niepewności.
Gdy podpisywał mi książkę dla gospodarza spotkania, to wyraził wątpliwość w to, czy do startu dojdzie. Ten sam ton spotkałem w jednym z artykułów zamieszczonych w Onet.pl. To byłoby dla niego wielką klęską. Polec w starciu z biurokracją, to coś znacznie gorszego niż przegrana z żywiołem.
Pozdrawiam
tatul dziękuję – tym co napisałeś poruszyłeś jeszcze jeden ważny aspekt stanowienia o sobie. Przywołałeś pod tablicę gorzki smak porażki jaka może go spotkać w starciu z amerykańską biurokracją, a to może oznaczać: po pierwsze, jest gorzej niż można się było spodziewać że jest w tym kraju (napisałem o niebezpieczeństwach we wstępie) a po drugie może to oznaczać, że logistycznie niezbyt się promotorzy polscy popisali. Prawda? Co nie zwalnia nas z działania, walki z lenistwem, a przede wszystkim upór Olka zobowiązuje nas, zjadaczy chleba, do jeszcze większej troski o ten nasz wewnętrzny ogień. By nie wypalił się szybko przed ekranem telewizora. Tego życzę Tobie i sobie, dziękuję za odwiedziny.
[…] Spotkanie z tym wyjątkowym człowiekiem odbyło się w Muzeum Polskim w Chicago. Nie mogłem sobie odmówić przyjemności uczestniczenia w nim. Dzięki pomocy mojej Małgosi miałem nawet miejsce w pierwszym rzędzie widowni, tuż obok żony podróżnika, pani Gabrieli. To Małgosia odstąpiła mi swoje krzesło i dzięki temu mogłem słuchając Gościa wieczoru jednocześnie zrobić setkę zdjęć, porozmawiać z panią Gabi, przyglądać się reporterom szukającym tego najlepszego ujęcia, „które oddawałoby charakter pana Aleksandra” – jak to ująła zaprzyjaźniona pani Julita – fotograf PMA. Tu właśnie – jako że mam problem z pochwaleniem się własnymi zdjęciami (ograniczenia portalu Onet) posłużę się linkiem do tekstu Dariusza Lachowskiego reporażysty Dziennika Związkowego, który przedstawił własny punkt widzenia na wyczyny podróżnika i załaczył do niego swoje własne i piękne zdjęcia z tego spotkania: https://www.transcendentphoto.com/2016/05/27/dzien-w-ktorym-calym-sercem-zaczalem-popierac-olka/ […]
Dziękuję
Właśnie miałem udostępnić tu link do moich opowieści… Cieszę się z rozwoju sytuacji i dziękuję.
Pozdrawiam
[…] Let’s remember this moment with the photography of Dariusz Lachowski. You can read the text of Dariusz in Polish under the link: „Dzień w którym całym sercem zacząłem popierać Olka” […]
Bardzo dziękuje za przypomnienie. Wczoraj Facebook przypomniał mi moje zdjęcia z tej imprezy i ja ponownie je udostępniłem z dość gorzkim, ale prawdziwym komentarzem.
Niech będzie, że to wspomnienie Olka to czysty przypadek
Pozdrawiam
Z tym “kuśtykaniem” to przesadzasz, jesteś aktywny!
Miło, że chcesz mnie weprzeć, ale swoje wiem i mój rówieśnik Olo wciąż stanowi dla mnie wyzwanie
[…] na wyczyny podróżnika i załaczył do niego swoje własne i piękne zdjęcia z tego spotkania: https://www.transcendentphoto.com/2016/05/27/dzien-w-ktorym-calym-sercem-zaczalem-popierac-olka/ Moje spojrzenie na wyczyn podróżnika ma oprócz wszystkich innych również pewien osobisty […]