Spokojna cisza późnego popołudnia, pachnącego przekwitającymi kwiatami, powoli wskazywała tylko jedną drogę: ku jesieni. Szczęśliwie wpadające przez firankę ostatnie promienie dnia płożyły się leniwie na podłodze dotykając wygrzewających się kotów.
Powoli zbliżał się zmierzch, dogasało światło dnia. Pomrukujący z cicha telewizor dziwił się obserwując produkowane przez siebie błyski światła, które wkrótce stać się miały oficjalnym erzacem dnia. W pokoju zapadała ciemność. Nie było nic, zupełnie nic do nadrobienia z zaległych spraw, a ważne książki dawno już stały przeczytane na półce. Podobnie jak kojące dźwięki smooth-jazzowych płyt teraz w ciszy przyglądające mi się z zapomnianych fotografii na okładkach. Zimna niebieskość ekranu przechodziła powoli w amaranty wybuchów oficjalnego zakończenia uderzeń w R(y)io.
W pokoju obok, poranna dostawa manekinów, stała jeszcze nie rozpakowana. Szczelnie owinięte folią bąbelkową, oparte o ścianę, przypominały niechciane statuetki, rekwizyty wielkiej gali lub może tylko pozostawione na potem wspomnienia? Spojrzałem na nie i wyszedłem z pokoju, wyłączyłem szumiący telewizor, usiadłem. Blask ekranu przygasł i pokój teraz rozświetlany był jedynie przebłyskami odbitego od księżyca światła o tej porze oświetlającego drugą półkulę. Zapadła cisza, byłem sam w mieszkaniu.
Rozległo się ciche pukanie do drzwi, zanim zdążyłem zareagować, lekko się uchyliły. Zamarłem na swoim miejscu, nieporuszony obserwowałem postać dziewczyny. Nie otwierając ust powiedziała do mnie: — Teraz nie będziesz już sam. Wyraźnie usłyszałem jej głos, był delikatny i miękki, przypominał miękkość pierwszego śniegu zawartą pomiędzy jego ulotnym dotykiem, a nieuchronną chwilą gdy płatek wyparuje. Usiadła obok i położyła głowę na moim ramieniu. — Takich jak my jest więcej. Znowu usłyszałem jej głos w swojej głowie. — Już Cię nie zostawimy samego. Zza ściany pokoju dochodził dźwięk pękania folii.
Mariam thank you for patience and inspiration! Justyno you are more than great friend!
Jaka miła ta Wasza cisza. Jaka łagodna. Trwajcie
Staraliśmy się nie naruszyć odwiecznego spokoju, stanu zawieszenia pomiędzy tym co przeszłe, a tym co się szykuje by zaistnieć, choćby tylko w snach, w delikatnej nucie nostalgii, w dźwięku słów gdy ktoś odchodzi… dziękuję Małgorzato.
Dariusz you are awesome ? I love working with you!!
So we did a lot together. Without you lot would be impossible. Thank you!