Naturalnie nikt w cuda już dziś nie wierzy lecz faktem jest, że tego dnia nawet zielone światła na przejściach dla pieszych włączone były odrobinę dłużej, a obecność małego, brodatego, zwariowanego irlandzkiego leprechaun’a była wręcz namacalna tak zaczyna się historia Chicago Green River trwająca już od 52 lat.
Proces farbowania rzeki Chicago przeprowadzony jest za pienądze prywatnej rodzinę. Tajemnica środka barwiącego, biologicznie rozkładalnego, zupełnie nieszkodzącego, jest tajemnicą i na próżno szukać jej w internecie. Na początku proszek ma kolor pomarańczowy, a w chwili zetknięcia się z wodą przez chwilę wydaje się być żółty by potem całkowicie zamienić wodę rzeki w jedyny i niepowtarzalny kolor zielony. Stephen Bailey na początku grudnia 1961 roku przedyskutował ze znajomymi oraz członkami rodziny ten pomysł. Został on zaakceptowany jako jedno z wydarzeń celebrujących obchody dnia świętego Patryka, patrona irlandczyków.
Można zapytać: czym wyróżnia się na co dzień zielonkawa woda rzeki Chicago od tej, którą możemy obejrzeć podczas jej kolorowania? Powstały kolor jest symbolem “szmaragdowej wyspy” jak zwykło nazywać się Irlandię, a wody rzeki Chicago wpadając do rzeki Illinois, potem do Mississippi, daleko przez Prąd Zatokowy (Golfsztrom) trafiają do Oceanu Atlantyckiego by wreszcie połączyć się z wodami Morza Irlandzkiego i w ten sposób pokazać historyczną drogę emigrantów z Irlandii przybywających do Stanów Zjednoczonych, tu do wielkiego, szumiącego wieloma językami, Chicago.
Mimo wciąż zimowych temperatur pogoda ducha dopisała wszystkim licznie zgromadzonym obserwatorom tego wyjątkowego wydarzenia.