Pogoda nie sprzyja głębokim rozważaniom, sprawy dookoła wydają się szare i niezgrabne niczym popioły na śniegu, a przecież: „Być może, kiedyś porzucę ten mój świat (...) i wtedy zacznę obserwować, jak przemieniają się chmury na niebie. Autor: Zdzisław Beksiński.” Dziś mija trzynasta rocznica zamordowania artysty.
Gdy kilka dni temu zaczynałem przygotowywać ten wpis, byłem pewien, że uda mi się na nowo zaprzyjaźnić z historią, napisać tekst kruszący wspomnienia. Tyle dookoła informacji, omówień, wypracowań i każdy ma coś do powiedzenia. Tak było kilka dni temu. Życie lubi płatać figle, znalazłem się w miejscu gdy po raz kolejny, na nowo zaczynam ten post. Sen i śmierć są jak bracia, nagle powraca pamięć, nagle przypominają się nagłówki gazet, nagle cały świat zaczyna żyć własnym życiem.
Zdzisław Beksiński zginął z rąk dziewiętnastolatka w nocy z 21 na 22 lutego 2005 roku. Nastoletni zabójca wszedł do mieszkania malarza na warszawskim Służewiu i zadał mu siedemnaście ciosów nożem. Zabójcę skazano na 25 lat więzienia, a kuzyna, który mu pomagał tamtego wieczoru okraść mieszkanie na 5 lat za „psychiczną pomoc w morderstwie”.
Nastolatek z Wołomina wraz z rodziną wykonywał prace w mieszkaniu artysty, polegające na sprzątaniu i drobnych naprawach, dlatego został wpuszczony przez Beksińskiego do domu. Motywem zbrodni najprawdopodobniej było odmówienie przez Beksińskiego pożyczki finansowej.
Artysta urodził się w Sanoku najbardziej wysuniętym na południowy wschód ośrodku miejskim Polski, studiował architekturę w Krakowie, pracował w budownictwie, powrócił do Sanoka by tam podjąć pracę w branży… motoryzacyjnej. Wraz z rodziną przeprowadził się do Warszawy tam dotknęła go śmierć. Do końca swoich dni i w pamięci odbiorców z całego świata pozostał przede wszystkim artystą malarzem. Szalone lata ’80 i ’90 przyniosły Beksińskiemu rozgłos na całym świecie. To wówczas miał szereg wystaw w Niemczech, Francji, Belgi i Japonii, gdzie na początku roku 1990 uhonorowano jego twórczość stałą wystawą w Osace. Najprawdopodobniej do dziś w Japonii pozostało 70 płócien artysty, które za olbrzymie pieniądze sprzedał ówczesny marchand artysty. Ten sam, który obecnie próbuje wrócić do łask wystawiając prace pozostającego w jego posiadaniu.
Beksiński to także rzeźbiarz, fotograf, rysownik i pisarz choć z biegiem czasu twórczość Beksińskiego szła własną drogą w kierunku poszukiwania wewnętrznej harmonii, oddalając się od tego co jak łatka przypisana została malarzowi: twórczości fantastycznej. Na końcu drogi życia zaczął tworzyć z pomocą grafiki komputerowej i fotokopiarki.
Nigdy nie byłem za granicą. Wielkich malarzy dawnych i współczesnych znam tylko z reprodukcji. Zdzisław Beksiński
I tak oto się wypełniło. Po ponad pięćdziesięciu latach Zdzisław Beksiński ponownie otrzymał zaproszenie do Stanów Zjednoczonych, a po 12 latach od niepotrzebnej, okrutnej śmierci, skorzystał z niego. Tymi słowami w ubiegłym roku, podczas publicznego otwarcia pierwszej w USA wystawy prac Zdzisława Beksińskiego, przedstawiłem powód mego dwuletniego zmagania się z marzeniem prawie niemożliwym do zrealizowania.
Dorobek fotograficzny Zdzisława Beksińskiego ukazuje artystę niezwykle dynamicznego, poszukującego własnego sposobu wypowiedzi i silnej ekspresji. Przechodził od kpiny z socrealizmu, poprzez quasi-reportaże, różnego rodzaju eksperymenty formalne, szukanie ciekawych i zróżnicowanych faktur, aż do dzieł bliskich surrealizmowi czy ekspresjonizmowi.
Autor: Wiesław Banach
Zgodnie z życzeniem zawartym w testamencie artysty, jego prace trafiły do Muzeum Historycznego w Sanoku, którego wciąż dyrektorem jest przyjaciel Beksińskiego, Wiesław Banach.
[g-slider gid=”25363″ width=”100%” height=”75%” random=”1″]