Behemoth

Kto ma tak, że czasem czuje olbrzymią potrzebę zrzucenia z siebie, otrzepania kurzu, który narastał od jakiegoś czasu, a teraz, aż blokuje ruchy? Kto tak ma ręka w górę! Postanowiłem odświeżyć swe muzyczne  receptory i udałem się na koncert zespołu Behemoth.

By zrozumieć, pojąć nawet, fenomen Behemota trzeba się pojawić na takim koncercie. Być pośród wygłodniałej, bo tak wyglądała, publiczności. Widząc jak z obłędem w oczach skanduje, aż do bólu strun głosowych, każdą sylabę, każdy wyraz, każde zdanie, padające z ust Adama vel Nergala, ale zanim to nastąpiło niech zacznę od początku.

Behemoth
Pełne, energicznego kręcenia głowami których długie włosy wypełniały całkowicie mój kadr, a na twarzy czułem wytwarzany przez nie delikatny podmuch średniowiecznej zarazy.

House of Blues jest niezaprzeczalnie miejscem kultowym, takim, które trzeba odwiedzić choć raz. Poczuć jego specyficzny urok. Wielokulturowych obrazów na ścianach, zobaczyć na własne oczy w światłach padających ze sceny odbicia na sztukaterii czy wreszcie usiąść w loży i oddać się lekkiemu kołysaniu. Można też poczuć muzykę tuż pod sceną. Na świetnie do tego przygotowanej przestrzeni pełnej tak samo złaknionych myśliwych, każdym zmysłem polujących na dźwięki soczyście wylewające się z głośników, niczym dym rozlewające się po podłodze, odbijające od ścian i wracające do uszu.

Na świetnie do tego przygotowanej przestrzeni pełnej tak samo złaknionych myśliwych, każdym zmysłem polujących na dźwięki soczyście wylewające się z głośników, niczym dym rozlewające się po podłodze, odbijające od ścian i wracające do uszu.
Na świetnie do tego przygotowanej przestrzeni pełnej tak samo złaknionych myśliwych, każdym zmysłem polujących na dźwięki soczyście wylewające się z głośników, niczym dym rozlewające się po podłodze, odbijające od ścian i wracające do uszu.

To trzeba po prostu przeżyć. Z takim nastawieniem zaczerpnąłem mocno powietrza i czekałem na Tribulation bo to oni mieli zagrać pierwsi. Młody, zaledwie dziesięcioletni, szwedzki zespół grający death metal. Przedstawili swoją wizję ekstremalnego metalu opartą na formułach śmierci. Zbudowali świetny nastrój, czuć było jak wokół publiczności gromadzą się złaknione krwi wampiry. W kulminacyjnym momencie swego występu zabrali publiczność do ciemnej krypty, a tam…


Po krótkiej przerwie, bo trzeba wam wiedzieć, że tak zorganizowane show ma swoją bardzo dokładną rozkładówkę i wiadomo kto, o której zagra. Co do minuty, nie ma najmniejszych opóźnień. Więc właśnie bez najmniejszej obsuwy, po lekkim przygotowaniu na scenie pojawił się Aeon. Kolejny szwedzki towar eksportowy. Ich krwawiące kłamstwa wylewały się z głośników, cieniutką, czerwoną linią wsiąkały w uszy słuchaczy. Pełne, energicznego kręcenia głowami których długie włosy wypełniały całkowicie mój kadr, a na twarzy czułem wytwarzany przez nie delikatny podmuch średniowiecznej zarazy. Miejska legenda mówi o tym, że słowa pisane przez lidera zespołu są bardzo anty-chrześcijańskie. Większość powstała pod wpływem wielkiego gniewu do Świadków Jehowy nawiedzających jego dom gdy był jeszcze małym chłopcem.


Znowu krótka przerwa. Dokładnie jak w szwajcarskim zegarku. Dokładnie i o czasie. Tyle by spotkać urodziwą i mądrą nauczycielkę języka polskiego, przywitać znajomych i…

Na scenie, za szczelnie zaciągniętą kotarą słychać było polskie słowa. A może się przesłyszałem? Prawie jak modlitwa po której stał się cud. Kurtyna rozsunęła się na dwie strony, odsłaniając członków zespołu Behemot. W doskonałym nastroju i takiej też formie. Ekstremalne dźwięki płynące, a raczej spryskujące i trzeźwiące widownię, były na tyle brutalne, hałaśliwe i wręcz nieludzkie, że kątem oka potrafiłem dostrzec jedynie jak wszyscy powtarzają je za wokalistą, Nergalem. Słowa których nijak zrozumieć nie potrafiłem. Dawało mi to pewność, wręcz pozytywną nadzieję, że na przestrzeni dwudziestu czterech lat upływających od założenia grupy niosą oni nadzieję dla Polski, będąc tak dobrze rozpoznawalnym towarem o 10 godzin lotu od Warszawy. Adam Darski wie co robi i jak robić to powinien. Nie potrafiłem dopatrzyć się w jego show niczego czego bym nie rozumiał lub bał się. W końcu każdy strach, każde wyobrażenie złego jest tworem naszej kultury, naszej wyobraźni. Nikt z piekła jeszcze nie powrócił, ani też z nieba i nie opowiedział jak tam jest. Sami do tego piekła wchodzimy i boimy się go takiego, jakim go sobie wyobrażamy. Adam Nergal Darski wie jak zagrać i wie czym nas przestraszyć.


Znowu przerwa. Na koniec Cannibal Corpse. Klasyka death metalu. Dwadzieścia siedem lat temu uformowali pierwszy skład w Buffalo, New York. Koncertowali nawet w Rosji gdzie sześć z ośmiu koncertów zostało odwołanych po protestach ortodoksyjnego kościoła prawosławnego. Dodatkowo w Niemczech mają całkowity zakaz grania jakiegokolwiek utworu z trzech pierwszych płyt. Na perkusji, od samego powstania gra Amerykanin polskiego pochodzenia Paul Mazurkiewicz. Czarcie kopyto to on ma, ale też i jego koledzy nie narzekają na owłosienie co chyba jest jakimś ważnym elementem takich występów. Zarówno publiczność, której bliżej było pogo i stąd rzucała się na ręce innych uczestniczących w koncercie, jak i sami muzycy nie zaprzestawali wprawiać swe włosy w ruch kołowy. No cóż. Od tego kręcenia głową to się pewnie w głowie też nieźle kręci bo tylko tak pewnie można zrozumieć tę muzykę.


Więc jak wcześniej napisałem, czuję, że kurz z siebie zrzuciłem. Poczułem na plecach gorący oddech, który muszę przyznać, ani razu nie przypominał mi zapachu siarki, trochę się zmęczyłem, ale wiem, że Polska ma wiele jeszcze do zaoferowania. Jest tylko jeden warunek. Trzeba stanąć obok i spojrzeć na to wszystko z dystansem. A reszta? Jest zwykłą wymianą kwitków, rozliczeń i rachunków. Niczym więcej jak eksportowym towarem.

 

12

Comments 2