Ameryka to kraj gdzie można spełnić wszystkie, z wyjątkami, także te najskrytsze marzenia. Lecz by było to możliwe potrzebne są brzęczące monety może nie fortuna ale chociaż trochę. Od dawna przecież wiadomo, że bilety lotnicze kosztują, paliwo też, a o cenach sprzętu fotograficznego już nie wspomnę. Miejsc na mapie, które chcę odwiedzić jest wiele więc uganianie się za przygodą kosztuje sporo.

Niedawno przekonałem się, że samo życie pisze najlepsze scenariusze i nie zawsze trzeba ruszać daleko by przeżyć niesamowitą przygodę. Ta, która mi się przydarzyła miała miejsce kilka dni po powrocie pielgrzymki gdy wszyscy zajęci naklejaniem plastrów na obolałe stopy nie mieli czasu ani ochoty na odrobinę wodnego luksusu.

Teraz przyznam się wam do czegoś, aby uzbierać na podróże wieczorami dorabiam jako cieć — pilnuję nieopodal położonego basenu. Nie od dziś wiadomo, że nocą świetnie się pływa co jest niewątpliwie ogromną zaletą pracowania na basenie.

Po parnym, gorącym dniu lubię skryć się pod przejrzystą taflą wody, poczuć jak ogarnia mnie cisza gdy nurkuje. Lubię też wychodząc z wody na brzeg, po ręcznik, poczuć na ciele bryzę wieczornego pomieszania dnia z nocą. Tego dnia poczekałem gdy wszyscy opuszczą basen, szatnie i udadzą się na zasłużony odpoczynek. Dookoła zrobiło się cicho tylko cykady w oddali przypominały, że jest tu ktoś żywy. Rozejrzałem się czy nikt aby mnie nie podgląda, rozebrałem i wskoczyłem do wody. Zanurzyłem się i wtedy poczułem, że ktoś chwycił mnie za kostkę.