Środeczek to takie moje określenie na dzień tygodnia. Pewnie wielu je zna. Mało tego, dziś ma to znaczenie wyjątkowe. Obudziłem się bowiem w środku rozkręcającej się wichury zmian politycznych w stanie Illinois. Wypiłem gorącą kawę i przyjrzałem się tym, których widziałem zza obiektywu.
Bardzo ciekawe są to stworzenia, bardzo. Postanowiłem wygodnie, całkiem jak kot, rozgościć się we własnym fotelu, sięgnąłem po szklaneczkę ze stołu. Nieostrożnie potarłem lampę stojącą tuż obok. Wyszedł z niej dżin, uśmiechnął się jak to potrafią tylko polacy ze wschodu i ze zdziwieniem zapytał mnie: – Co ci dolega kolego? Dziś jestem tu z tobą, a ty masz trzy życzenia, wypowiedz je głośno.
Trochę zdziwiony sytuacją starałem się opanować drżenie i mówię do niego tak: – Dobra, zaraz się postaram, a ty przez ten czas rozgość tu się ze mną, przecież nie ma nikogo z kim mógłbyś współzawodniczyć.
Dżin najwyrażniej nie był zadowolony, przestał już się uśmiechać, pewnie przeczuwał co go czeka. Lecz po moich słowach uśmiech znów zagościł na jego twarzy i mówi do mnie tak: – Te trzy życzenia to tylko tobie dedykuje, nic nie zrobię dla twego stanu, ani tym bardziej jego mieszkańców. Ty wiesz to co wiedzą nieliczni, mylić się jest rzeczą ludzką. Ciągle coś wisi w powietrzu, nikt nie wie co to jest, a ty sam nie dasz rady tego poznać więc śpiesz się, wciąż masz jeszcze trzy życzenia.
Po tych słowach wyjrzałem za okno, tam wciąż ktoś stał pod drzewem i nie bał się uczyć jak smakuje rozstanie. Każdego dnia ktoś odchodzi, udaje się w długą drogę, która prowadzi do chwały. Następnego dnia przychodzi nowy, tak rodzi się dzień. Życzenia, choćby najlepsze, nie są jedynie włącznikiem na ścianie, który magicznie dotknięty zamieni ciemność w pokoju na jasność. To nie jest żadna magia. Zmian nie dokonuje się tu i teraz, tak to nie działa. Magiczna różdżka w rękach prestidigitatora pozostaje tylko bezużytecznym patykiem bo to jego ręce są tu najważniejsze, bo dzięki ich zręcznym ruchom można zakłócić logikę w myśleniu wyborców.