wydaje mi się, czasem
iż gniew,
złość,
zakrywają prawdę
spojrzenie winno być obiektywne, pełne subtelnych niedomówień
wkraczam na puste pole
gdzie walkę toczy złość sama z sobą
a to bezsilność
patrzę
przyglądam się
podpatruje
i w końcu zapominam dlaczego tu jestem…
tak właśnie odchodzą marzenia
powoli
przywalone kolorami teraźniejszości
lecz żaden z widzów nie wie
że już za parę lat
przyjdą następne
“ochy” i “achy”
zastapią te teraz
wypelnią
z pustki wypełzną tylko wspomnienia
słabe, ślepe, bezradne