Breaking News!

Przywódcy krajów UE pogratulowali 47. prezydentowi USA „silnego przywództwa” po tym, jak Stany Zjednoczone nałożyły cła na wyspę zamieszkaną wyłącznie przez pingwiny i muchy. „To odważny krok w walce z chińskim wpływem na Antarktydzie” – napisał prezydent kraju nad Wisłą, dodając, że rozważa wprowadzenie specjalnej taryfy na... śnieg z San Escobar.

W reakcji na nowe napięcia handlowe, Unia Europejska zaczyna szukać nowych kierunków i sojuszy. I tak – na horyzoncie, niczym duch Ghandiego w wersji cyfrowej – pojawiają się Indie. Kraj, w którym 600 milionów ludzi jest w wieku od 18 do 35 lat, staje się nie tylko potencjalnym rynkiem zbytu, ale też partnerem do tańca gospodarczego. Dla Europy – zmęczonej wahaniami dolara i cłami na banany – to może być wiadomość lepsza niż dopłaty do pomidorów w Andaluzji.

pokoj

W ślad za Amerykanami, unijna dyrektywa przewiduje zakaz romantycznych kontaktów urzędników wszystkich szczebli z osobami spoza Unii Europejskiej – w tym obywatelami Chin, Marsa oraz, profilaktycznie, także z syntetycznymi towarzyszami o ludzkim wyglądzie i twarzy z Instagrama.

– Miłość jest piękna, ale tylko w granicach Schengen – podsumował unijny komisarz ds. uczuciowości.

W odpowiedzi na nowe realia, polskie Ministerstwo Uczuć Narodowych ogłosiło konkurs na najbezpieczniejsze emocje roku. Faworytem jest… obojętność. Bo nie grozi sankcjami. Podobnie jak te, które nie zostały nałożone na Rosję, Białoruś i Kubę.

obojetnosc

Giełda nowojorska zanotowała niesłychane spadki – najniższe od czasów pandemii. Ekonomiści nazwali to zjawisko „czerwoną falą” – nie tylko ze względu na kolor słupków na ekranach, ale też przez mroczne skojarzenia z innym krajem, który używał tej barwy z uporem maniaka – dodając jedynie żółć na narzędziach – sierp i młot. Niektórzy pytają, czy Wall Street właśnie nie zakołysała się pod ciężarem zbyt wielu ideologii i zbyt małej ilości rozumu?

Tymczasem 47. nie odpuszcza i nie zamierza przyznawać się do błędu. Wręcz przeciwnie – z dumą prezentował złotą kartę z własnym wizerunkiem, mówiąc: „Za jedyne 5 milionów dolarów i Ty możesz stać się uczestnikiem tego cyrku!”. Pomyślcie tylko: podatki jak z koszmaru, drogie paliwo, za to darmowy dostęp do setek kościołów wyznań różnych, cholernie płatna służba zdrowia, przekupni sędziowie, system oceniania obywateli według kodu pocztowego i coraz bardziej zorganizowane ruchy prepersów. American Dream w najlepszym wydaniu – tylko bez snu. I pomyśleć, że wciąż są tacy, którzy głośno przyznają się do bycia jego fanami.

Cała sytuacja przypomina klasyczny proces adiabatyczny – zamknięty system, w którym nie zachodzi wymiana ciepła z otoczeniem, ale w którym ciśnienie nieuchronnie narasta. Dla Ameryki – lidera izolacjonizmu nowej ery – oznacza to pogłębiające się społeczne napięcia. Eksperci ostrzegają, że jeśli nie nastąpi upust – grozi nam społeczny wybuch, jakiego nie widziano od lat 60. XX wieku: od protestów przeciwko wojnie w Wietnamie po brutalne pacyfikacje kampusów i narodziny kontrkultury. I żeby było jasne – nie czekam na zamieszki. Ale skoro tamte przyniosły muzyczne perełki, głęboką rewoltę ducha i nowy język oporu, to może i dziś – w czasach narastającego inflacyjnego zawrotu głowy i emocjonalnego zmęczenia – ludzie pochylą się nad nową wersją protestu. Bo przecież od dawna wiadomo, „…że artysta syty nie ma nic do powiedzenia. Chce picia i jedzenia, nie chce nic zmieniać. A artysta głodny – jest o wiele bardziej płodny…”

captain america

Wtedy młodzież akademicka, sfrustrowana wojną w Wietnamie, rasizmem i opresją rządu, zorganizowała się w ruchy takie jak Students for a Democratic Society (SDS), które stały się iskrą zapalną wielkich protestów. W kampusach wrzało – Columbia University, Berkeley, Kent State – tam spadały pałki i strzały, a naród uczył się, że „wolność słowa” często kończy się przy lufie karabinu Gwardii Narodowej.

Na ulicach rozbrzmiewała muzyka, która była nie tylko ścieżką dźwiękową buntu, ale i jego manifestem – Bob Dylan, Joan Baez, Jefferson Airplane, The Doors czy Jimi Hendrix stali się prorokami nowej świadomości. „Make love, not war”, „Give peace a chance” – to były hasła dzieci kwiatów, które rozsadzały system nie bombami, a dźwiękiem i kwiatem w lufie.

A dziś? Zamiast kwiatów – deklaracje celne. Zamiast pieśni pokoju – konferencje prasowe. Ale proces adiabatyczny nie zna litości: jeśli ciepło nie może ujść, rośnie ciśnienie. I znów coś pęknie.
Pytanie tylko – co?
I kto tym razem trzyma palec na spuście?

lday 07

A potem będzie cisza.
Stary pokój, z oknem wychodzącym na zachód. W kącie – wyblakłe zdjęcie sprzed lat, może z festiwalu w Monterey, może z rodzinnego pikniku, gdzie nikt się nie spieszył, bo wszyscy jeszcze wierzyli, że czas to coś, co można zatrzymać. Na ścianie stary plakat noblisty Dylana, zagięty rożek odkleja się od muru jakby nie chciał już patrzeć na to co za oknem. W szufladzie – list, którego nigdy nie wysłano, więc ona go nie przeczytała, i bilet na pociąg donikąd.

To pokój pełen pamiątek. A pamiątki to przecież też wspomnienia, często miłych wydarzeń. Tyle że ten pokój… znajduje się w prosektorium. W miejscu, gdzie wszystko się kończy, a jedyne co zostaje, to metki z nazwiskami i źle przyszyte guziki. Śpieszmy się… tak szybko…

Wszyscy tam kiedyś trafimy – wcześniej czy później.
Bo dopóki nie nauczymy się naprawdę doceniać tego, co mamy – śmiechu przy stole, ciepła dłoni, prawdy bez hasztagów – dopóty ludzie tacy jak 47. będą nam mówić, co jest dla nas dobre, a co jeszcze lepsze.
A my będziemy im wierzyć.
Bo dziś nikt nie lubi słuchać ciszy?

dylan
1

Dołącz do naszej społeczności!
Z subskrypcją pokażę Ci jeszcze więcej ciekawych historii, które ożywią Twoje codzienne chwile. Każdy mój wpis to dawka inspiracji, wiedzy i dobrej zabawy – tak, jak ulubiona progresywna nuta, która dodaje energii i otwiera nowe horyzonty.

Nie zwlekaj – zapisz się już dziś i bądź zawsze na bieżąco z tym, co dla Ciebie przygotowuję.

Dołącz do naszej społeczności!
Z subskrypcją pokażę Ci jeszcze więcej ciekawych historii, które ożywią Twoje codzienne chwile. Każdy mój wpis to dawka inspiracji, wiedzy i dobrej zabawy – tak, jak ulubiona progresywna nuta, która dodaje energii i otwiera nowe horyzonty.

Nie zwlekaj – zapisz się już dziś i bądź zawsze na bieżąco z tym, co dla Ciebie przygotowuję.

Comments 2

  • Ultra04/05/2025 at 4:31 pm

    Satyryczny i gorzki w swej wymowie obraz stosunków panujących we współczesnym świecie. Nie tylko Wall Street ugina się pod ciężarem ideologii i małej ilości rozumu.. Coraz więcej pojawia się cyrkowców, którzy pragną narzucać swoje wizje tańców na linie i nie patrzą, jak skończy się ten balans. Najgorsze, że dzieje się to przy obojętności reszty świata.
    Zasyłam pozdrowienia

    • Dariusz04/06/2025 at 12:49 am

      Dziękuję Ci serdecznie za ten komentarz.
      Masz rację – nie tylko Wall Street się ugina, coraz częściej pękają też i inne kręgosłupy moralne, a areny debat przypominają bardziej cyrkowe namioty niż przestrzenie do rozmowy i gdy elementem przetargowym staje się marynarka.

      Jak to zwykle bywa – po każdej ze stron nie brakuje tych, którzy wierzą, że ich racja jest bardziej „mojsza” niż czyjaś. Pamiętasz „Dzień świra”? To już nie jest film satyryczny.

      A w tym wszystkim jesteśmy my – zwyczajni ludzie, zmęczeni nadmiarem emocji, podziałów i przewrażliwienia. Smutno mi, naprawdę. I może właśnie dlatego piszę.
      Szukam dystansu, balansu, odrobiny spokoju.
      Słowa nie rozwiążą wszystkiego, ale mogą czasem ukoić.
      Pozdrawiam Cię ciepło – z wdzięcznością, że czytasz i czujesz.

  • Add Comment


    This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.