W 2014 roku na Berlińskim Festiwalu Filmowym po raz pierwszy publicznie zaprezentowano film „Highway” (Autostrada). Właśnie go obejrzałem, a dziś wracam do swoich wspomnień związanych z weekendowym seansem.
W najprostszy sposób mogę napisać, że film opowiada historię dziewczyny, która dziwnym zrządzeniem losu w przeddzień swego ślubu zostaje uprowadzona. Czy stanie się ludzkim towarem na rynku przymusowej pracy lub komercyjnego wykorzystania seksualnego? Odpowiedź na to pytanie nie pada prawie do końca filmu. W miarę upływu czasu w dziewczynie uprowadzonej z miasta, jako zakładniczce przymusowo podróżującej przez wiejskie tereny, budzi się tzw. syndrom sztokholmski, ale czy tylko to jest tematem filmu? Czy tylko o tym jest film? Naturalnie, że tak nie jest.
Dziewczyna będąc więźniem staje się wolna, niezależna od nieprawdziwego, nadmuchanego świata rodziców i pięknego domu w mieście. Jej poczucie bezpieczeństwa w obecności przestępcy i mordercy staje się niezwykłe i naturalne, pewnej nocy wyrzuca z siebie sekret skrywany przez lata, opowiada porywaczowi o swoim dzieciństwie.

„Autostrada” naładowana jest emocjami tak uciążliwymi jak droga na których kręcony był film, a są to drogi Delhi, Haryany, Radżastanu, Pendżabu, Himachal Pradesh i Kaszmiru. Nie jest to łatwa jazda i nie przynosi radości z odczucia dłoni wystawionej przez samochodowe okno, ale zachwyca drobiazgowością mijanych krajobrazów. Nie jest to typowy dramat romantyczny choć wiele osób chciałoby znaleźć się w choć podobnych okolicznościach. Nawet śmierć tuż przed naszymi oczami, na ekranie, nie odpowiada na wszystkie pytania, nie daje wytchnienia, choć pełna jest nadziei.

Być może jest to jedna z tych historii, która nigdy nie umiera i często odchodzi razem z jej „właścicielem”? Niektórzy potrafią wykrzyczeć ból i wykrzyczeć prawdę, są też i tacy którzy żyją w zamkniętej klatce, zamknięci w strachu mieszkającym w ich głowie – nigdy z niego się nie wydostaną. Strachu przed tym co powiedzą inni, z tego co powie im ksiądz, mułła, batiuszka, mnich…
Na zaprzyjaźnionym blogu przeczytałem krótkie opowiadanie „Spadająca gwiazda” Tam pojawiły się słowa:
– Czy nie wydaje ci się to próżne, że ludzie uznają otaczającą ich rzeczywistość za jedyną? Przecież świat nie może i NIE JEST tak prosty, aby można go było poznać pięcioma zmysłami.
To właśnie zdanie dało mi chęć by napisać, że już się nie boje, że nie ma, nie było i nigdy nie będzie mojej zgody na lekceważenie ludzi z odmienną orientacją seksualną. Ludzi modlących się do innego Boga niż ten w kraju moich narodzin. Ludzi lekceważących tych co mają poglądy nie pasujące obecnej władzy i kościołowi. Wolność nie należała, nie należy i nie będzie w posiadaniu krótko ostrzyżonych nacjonalistów. Wolność należy do tych, którzy potrafią czytać i stawiać pytania…

Jeśli jesteś zainteresowana(y) by uzyskać odpowiedzi na wszystkie wyżej postawione pytania – obejrzyj film i napisz: Czy Veera postąpiła rozsądnie?
No i jestem
Na pewno obejrzę i odpowiem! Mój mąż pochodzi z Punjabu, to może rozpozna jakieś okolice w filmie 
Dziękuję!! <3
Pewnie, że będę czekał. Bardzo! Takie rzeczy nie wydarzają się codziennie. By splot przypadków i podobieństw mógł poprowadzić do czegoś cenniejszego!
Obejrzałam i zastanawiam się, o którą decyzję Veery Ci chodzi
Jeżeli chodzi o końcową, to nie widzę innej opcji. Musiała się stamtąd wyrwać. Jeżeli chodzi o podróż u boku porywaczy, to rozsądne to na pewno nie było, ale ja postąpiłabym tak samo
Veera okazała się być wolnym duchem. Nigdy nie przestałam się zastanawiać nad tym, jak cienka jest granica pomiędzy odwagą i ciekawością, a zwykłą głupotą. Zarówno ja, jak i Veera, balansujemy na samej krawędzi 
Jest taka jedna decyzja którą podjąłem i wiesz, że jej nie żałuję. Może to będzie spoufalenie, nie odbieraj tego tak, ale widzę w Tobie odrobinę z Veery i to pewnie dlatego nie zaskoczyła mnie Twoja odpowiedź. Naprawdę. Myślę, że Veera balansowała, a Ty twardo stąpasz na przekór wszelkim przeciwnościom, znasz swój wybór i go szanujesz. Oby więcej takich osób jak Ty.
Ładnie mnie podsumowałeś i obym taka właśnie faktycznie była
Moje alter ego to Biała Masajka 
A Ty jak się widzisz?:
To wymuszona po części poruszająca podróż za tęsknotami i prawdą. To bieg przed siebie po pustej, słonej pustyni w buncie i powrót z gorzkim rozsądkiem. Wsłuchanie się w prawdę wyborów. Zobaczenie pozytywnych cech. A cisza relacji wydziela chęć dzielenia drogi, dachu w górach, spaceru w śniegu, tańca przy najdziwniejszej melodii w najcięższej spódnicy. To świadomość tęsknoty za prawdą i prostotą. Jakość obcowania. Dziękuję za ten film, muzykę, szarlotkę, Waszą radość. Dziś w drodze do nas pokonaliście też Highway.