Jesień to czas magii. Nostalgia przeplatana z muzyką działa jak shake pobudzający, zarówno do działania – że tak mało czasu pozostało, jak i też do zastanowienia się nad tym co już za nami. Pochylmy się wspólnie nad emocjami i kolorami, nad malarstwem i dźwiękami, nad emocjami i wyciszeniem.
Jesień najbardziej kojarzy mi się z wyciszeniem, przygotowaniem do odejścia, jakiegoś spokojnego snu. Procesy w naturze zwalniają, wybuchając przy tym feerią kolorów, barw niespotykanych wcześniej, a ich kombinacje zachwycają i zmieniają każdego dnia, stopniowo przechodząc w nowy stan trwania.
Jesienna zaduma to kontemplacja nieuchronnego przemijania, cyklu narodzin i śmierci. Zasypiania z nadzieją. W tym okresie liście drzew zaczynają zmieniać swój wygląd, reagując na zmieniające się warunki pogodowe i cykle roczne. Ich kolorystyka zadziwia, wywołując nierzadko zazdrość u potencjalnych artystów, a wielkie wow rozkwita na twarzach obserwatorów. Przeważają żółcie i czerwienie, a dookoła nich niepowtarzalne morze barw pośrednich, dopełniających. Jedno z drzew posiada w sobie pewną tajemnicę, którą natura skrupulatnie trzyma ukrytą w tropikach to liście drzewa mango, choć nie są typowe dla jesiennych pejzaży znanych na Zachodzie, również przechodzą subtelne zmiany.
Liście mango i ich barwy
Liście mango, bogate w chlorofil, przez większość swojego życia są intensywnie zielone, szczególnie w Indiach. Jednak gdy chlorofil zaczyna się rozkładać, ujawniają się inne pigmenty – w tym ksantofile, odpowiedzialne za żółte zabarwienie, które pojawia się, gdy liście zaczynają się starzeć.
Jednak liście mango kryją w sobie więcej niż tylko przejściową zmianę barwy. Ich zastosowanie w przeszłości wykraczało poza naturalny proces starzenia. Stare, historyczne już dziś teksty opowiadają o liściach mango używanych do celów artystycznych w sposób, który dziś wydaje się niemal magiczny – liście te bowiem, używane były w produkcji wyjątkowego pigmentu o nazwie „indian yellow”, którego sprzedaż definitywnie zakończono w roku 1921.
W XVIII i XIX wieku pigment o nazwie „indian yellow” był ceniony przez malarzy za jego intensywny, ciepły odcień złocistego żółtego. Odnalezione instrukcje i opisy produkcji, opowiadają, że ten niezwykły kolor uzyskiwano dzięki specjalnej diecie, której poddawano krowy. Krasule były zmuszane do spożywania dużych ilości liści mango, które zawierają karotenoidy, w tym ksantofile. Po spożyciu, produkty ich metabolizmu – zwłaszcza mocz – były zbierane i suszone, tworząc intensywnie żółty pigment. Proces ten był czasochłonny, jak i kontrowersyjny, stosowanie tej techniki wywoływało dyskusje na temat etycznego traktowania zwierząt.
Mocz krów, bogaty w karotenoidy z liści mango, był poddawany fermentacji i suszony, tworząc surowiec do pigmentu. Indian Yellow charakteryzował się niezwykle jaskrawym, złocistym kolorem, który idealnie nadawał się do malarstwa, zwłaszcza do tworzenia rozświetlonych pejzaży i złocistych akcentów. Wielu artystów tamtych czasów, w tym słynni malarze impresjonistyczni, korzystało z tego pigmentu, by oddać piękno światła i choć trochę zbliżyć się do barwy słonecznego ciepła w swoich dziełach.
Przemijanie i transformacja
Jak zmieniające się liście w jesiennym pejzażu, produkcja „indian yellow” odeszła w przeszłość, a proces pozyskiwania pigmentu z liści mango i moczu krów został zakazany. Jednak pozostaje on symbolem niesamowitej symbiozy natury i sztuki, gdzie tak eteryczny element, jak niewidoczny barwnik liści drzew mango, stał się nośnikiem piękna w sztuce malarskiej.
Podobnie jak ten intensywnie żółty pigment, który z czasem przeminął, muzyka także potrafi uchwycić esencję przemijania – szczególnie w utworach inspirowanych jesienną aurą. Żółć, jako dominujący kolor jesieni, staje się metaforą zanikającego ciepła i światła tak jak muzyczne kompozycje pełne nostalgii i refleksji, mogą stać się symbolem przemijania. Utwory takie jak „Firth of Fifth” Genesis czy „Starless” King Crimson oddają to samo uczucie przemijania, które kojarzymy z jesiennymi krajobrazami. Ich dźwięki, niczym pigment „indian yellow”, są ulotne, ale nasycone emocjami, przenikającymi naszą świadomość i wprowadzającymi w stan kontemplacji nad cyklami natury i życiem. Nie opisują jesieni jako takiej, swoimi dźwiękami malują pejzaż pełen emocji, wypełniony po brzegi wspomnieniami, pustymi przestrzeniami, poczuciem niedopowiedzenia.
Genesis i King Crimson, niezależnie od kolejności, w jakiej się je wymienia, są niewątpliwie fundamentami muzyki progresywnej, i nie ma tu miejsca na czcze gadanie. Mój subiektywny wybór tych, a nie innych utworów, można zaakceptować lub nie, bo wszystko zależy od indywidualnej wrażliwości i doświadczenia – a te, jak świat długi i szeroki, zawsze będą różne.
Jednak najważniejszym dla mnie utworem jest ten z czerwca 1972 roku, trwający zaledwie 4:44 minuty. Naturalnie mam tu na myśli „The Great Gig in the Sky”, a skąd według mnie jego jesienne brzmienie? Kompozycja utworu, jest instrumentalnym arcydziełem z niepowtarzalną wokalizą Clare Torry, pełna jest emocjonalnej głębi, przypominająca powolne zanikanie ciepła i światła tak charakterystycznego dla jesiennego czasu. Utwór ten jest hołdem dla życia i nieuchronności śmierci. Głos Torry pełen jest niekontrolowanych emocji, a te przywodzą na myśl zmienne jesienne krajobrazy — od spokojnych, słonecznych dni, po burzliwe, deszczowe wieczory. Jednocześnie muzyka, instrumentalne partie fortepianu i jej wokaliza kojarzą mi się z opadającymi wolno liśćmi, z delikatnym, subtelnym jesiennym wiatrem.
Krok za krokiem, przemija wszystko — i my także kiedyś odejdziemy. Lecz to, co pozostanie, to wspomnienia, żółty blask w promieniach zachodzącego słońca, echo naszych chwil pod bezgwiezdnym niebem. Ta świadomość przypomina, jak cenne jest życie, póki trwa; radujmy się więc każdym spotkaniem, każdą podróżą i dźwiękami naszych ulubionych utworów.
Celebrujmy życie, chwytając każdą chwilę pełną ciepła, światła i piękna, które możemy ofiarować i przyjąć!
„Ścieżka jest wyraźna
Chociaż nikt nie widzi
Szlaku wyznaczonego dawno temu
I tak z bogami i ludźmi
Owce pozostają w swojej zagrodzie
Choć wiele razy widziały drogę wyjścia” – Genesis
„Choć zachód słońca, blask dnia
rejestrują moje oczy
to wewnątrz
widzę jedynie
bezgwiezdną i biblijną czerń
Stary przyjaciel miłosierdzie
ma okrutny, wykrzywiony uśmiech,
zwiastun pustki,
dla mnie to
bezgwiezdna i biblijna czerń
Jasnoniebieskie, srebrne niebo
Szarzeje
mglistą nadzieją
że wszystko pragnie by być
bezgwiezdną i biblijną czernią” – King Crimson