Kilka ostatnich dni wypełniłem niewyobrażalną pustką niepisania, intelektualnego nieistnienia i braku motywacji. Na moje szczęście dzień potem zacząłem zastanawiać się nad tym zjawiskiem. Szukając odpowiedzi opisujących moje chwilowe lenistwo natknąłem się na zagadkowe pojęcie autosabotażu. Wówczas okazało się, że na nowo odnalazłem drogę do pisania.
Mój autosabotaż polegał na tym, że za wszelką cenę starałem się zrobić coś pożytecznego dla domu bardziej niż dla siebie samego. Kilka dni później szukałem racjonalnego wytłumaczenia dlaczego łatwiej mi było przeglądać media społecznościowe, zająć się oprogramowaniem kolejnych urządzeń do smart home niż przeczytać własne zapiski z podróży i zacząć pracę nad nowym postem.
Okazuje się, że jest to pojęcie bardzo skomplikowane i niezbyt łatwe do wyjaśnienia, a jego najprostszy opis mógłby wyglądać tak: autosabotaż jest to nie tylko unikanie wszelkich działań prowadzących do sukcesu, ale jest to również pewien subtelny mechanizm psychologiczny, kierujący naszą uwagę w stronę myśli przekornych, a czasem nawet przekonań odwracających nas od rzeczywistości. Ta definicja, przynajmniej w połowie, podczas ostatniego weekendu pasowała do mnie doskonale, wolałem rozrywkę i lenistwo niż pracę, a że odpuszczenie sobie jest czasem potrzebne, zacząłem czytać więcej i uważniej przyglądać się procesom związanym z autosabotażem.
Drugim z aspektów wystąpienia autosabotażu jest interesująca skłonność do łatwego przyjmowania teorii spiskowych, bowiem na pierwszy rzut oka wydają się one proste i przejrzyste, lecz ich korzenie sięgają głębiej, trafiają gdzieś w rejony lęku, niewiedzy i ogromnej potrzeby znalezienia odpowiedzi na trudne pytania. Kiedy już to wszystko sobie w głowie poukładałem, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przyszedł do mnie pomysł na stworzenie kolejnego postu dotyczącego Indii i miejsca, które stało się przystankiem na mapie, mojej fascynującej podróży po tym kraju, było mi łatwiej zrozumieć siebie. Zacząłem już nad nim pracę. Lecz zanim go zakończę i opublikuję, najpierw podzielę się z wami moimi spostrzeżeniami dotyczącymi pułapek prostego myślenia i autosabotażu.
Otóż dobrze zapamiętałem sobie rozmowę sprzed kilku lat z jednym z moich znajomych, kiedy z przejęciem i emocjonalnym zapałem opowiadałem o Indiach – o ich historii i kulturze. Jako komentarz usłyszałem wówczas od niego: „Indie wiele zawdzięczają Brytyjczykom. Chociaż były ich kolonią, to się dużo nauczyły.” Te słowa, choć z pozoru neutralne, ilustrują w jaki sposób uproszczone narracje mogą wpływać na nasze poglądy i aktywnie je kształtować. To właśnie, po latach dopiero to dostrzegłem, było klasycznym przejawem autosabotażu intelektualnego mego adwersarza – zamiast zagłębić się w rzeczywiste konsekwencje kolonializmu, łatwiej było mu przyjąć wygodną teorię, którą usprawiedliwił historyczną dominację jednego państwa nad drugim. Uważam także, że dzieje się tak do dziś, co zauważyłem w komentarzach i rozmowach turystów po raz pierwszy odwiedzających ten kraj, jeszcze do tego powrócę w następnych wpisach.
Na początku XVII wieku, gdy Brytyjska Kompania Wschodnioindyjska rozpoczęła działalność, Indie były jednym z najbogatszych regionów świata, odpowiadając za około 25% światowego PKB. Jednak, w wyniku brytyjskiej kolonizacji i eksploatacji, udział Indii w światowym PKB spadł do zaledwie 2-3% w momencie uzyskania niepodległości w 1947 roku. Co ciekawsze, podobne mechanizmy eksploatacji zostały użyte w innych brytyjskich koloniach, takich jak np. trzynaście kolonii w Ameryce Północnej! Aby zrekompensować straty finansowe, Wielka Brytania nałożyła na kolonistów nowe podatki, takie jak cło na cukier w 1764 roku czy tzw. opłatę stemplową. I co się wówczas stało? To właśnie te działania, w prosty sposób doprowadziły do gniewu i szybkiego wzrostu ruchu oporu kolonistów, które to przyczyniły się do wybuchu wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych.
Brytyjska obecność w Indiach przyniosła nie tylko infrastrukturę czy kolej, ale przede wszystkim wyzysk ekonomiczny, degradację lokalnych przemysłów, głód i podziały społeczne, które wciąż rezonują we współczesnych Indiach. Taka uproszczona forma narracji historycznej zawierająca w sobie mit o „darczyństwie” kolonializmu, jest formą unikania złożoności historii – czegoś, co łączy się właśnie z autosabotażem. Dlaczego? Bo eliminuje niepewność!
Teorie spiskowe i uproszczone opinie, dają chwilowe poczucie pewności siebie i kontroli. Zamiast szukać wielowymiarowych odpowiedzi, głoszący je wybierają „proste” wyjaśnienia. W dłuższej perspektywie prowadzi to do intelektualnej stagnacji, osłabienia zaufania do innych i oddalenia od rzeczywistego zrozumienia tematu. Szkoda mi tych, co bezkrytycznie przyjmują taką opowieść. Rozumiem, że wynika to często z niepełnej wiedzy, potrzeby uproszczenia historii, a czasem wpływu przekonań politycznych i religijnych.
Weźmy chociażby przykład teorii dotyczącej rozpylania pyłu aluminiowego z samolotów przez bogate państwa w celu kontrolowania pogody. Zwolennicy tej teorii przekonują, że rzekome „konspiracje” są dowodem na działania ukrytych sił, choć brak na to jakichkolwiek solidnych dowodów, za to oni sami mogą o dowodach mówić długo i przekonywać o istnieniu „niepodważalnych dokumentów” ukrytych gdzieś w czeluściach internetowych. Podobnie jest z teorią o mikroczipach wszczepianych rzekomo podczas szczepień COVID – takie narracje znajdują rzesze zwolenników, bo odpowiadają na lęk przed technologią i kontrolą. Te teorie są przykładami, jak proste wyjaśnienia stają się schronieniem dla osób zagubionych w złożoności współczesnego świata.
Nie mogę się doczekać, by w kolejnym wpisie zabrać Was w hipnotyzującą podróż do świata erotyki starożytnych Indii. Przygotujcie się na solidną dawkę fascynujących informacji, urzekających fotografii i inspiracji, które rozbudzą wyobraźnię i wypełnią Was radością odkrywania tajemnic tego niezwykłego kraju!