Spotkanie z Mirelą w muzeum, przypomniało mi na krótką chwilę moje dzieciństwo. W czasach gdy byłem małym chłopcem, bohaterem stawałem się każdego dnia. Piaskownica stawała się wtedy za mała.
Z grupą chłopaków, nigdy dziewczyn bo jakże to tak, biegaliśmy po placu zabaw ukrytym w cieniu blokowiska. Z patykami w ręku, „pruliśmy” długą serią karabinu maszynowego i trzymając się jedną ręką za ranę w brzuchu drugą rzucaliśmy patyczany granat w wyimaginowanych wrogów, ukrytych za szeroko otwartym osiedlowym pojemnikiem na śmieci.
Świat dookoła był wielowymiarowy, by go poznać korzystałem ze wszystkich zmysłów. Śliniłem liście babki i przykładałem do drobnych zadrapań na dłoni. Odurzałem się ciężkim zapachem bzu i czułem kwaśny smak, nagrzanych słońcem zielonych jabłek, zrywanych późnym południem w ogrodzie jedynego domu, który pozostał samotny, w sąsiedztwie betonowych ścian. Nasłuchiwałem ciężkich i głośnych uderzeń kropel pierwszego wiosennego deszczu, gdy fantazjując o przyszłości, ukrywałem się w naprędce przygotowanym namiocie z kartonu. Mrużyłem też oczy, gdy startowałem w zawodach, komu się uda wypatrzeć więcej ciemnych plam na słońcu. I nigdy nie wyobrażałem sobie innego świata od tego, który mnie wtedy otaczał.
Po drodze, na jednej ze swoich reporterskich wędrówek spotkałem doktora Błażeja Łojewskiego. Dziwiłem się jego słowom o psychizmie, dziwiłem się gdy prosił by bezpłatnie zabrać ze sobą przyniesione przez niego małe dzieła sztuki i dziwiłem się obrazom, które należało oglądać przez dotyk, wówczas otworzyłem oczy. Błażej stał się chicagowskim rzecznikiem Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi Stowarzyszenie w Laskach koło Warszawy. Zorganizował mały recital utworów, które każdemu, w mniejszym lub większym stopniu, dały ogromną dawkę emocji.
W niedzielne popołudnie, 9 lutego, wybrałem się do Muzeum Polskiego w Ameryce na koncert młodej dziewczyny, licealistki, która chwilę po studniówkowym balu, udowodniła, że to co niemożliwe staje się tu i teraz, wylądowała na kilka dni w Chicago.
Na zaproszeniu napisano o niej tak:
Mirela Moldovan urodziła się w Rumunii, w rodzinie dwunarodowościowej – tato jest narodowości rumuńskiej, mama zaś – polskiej. Do Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Laskach pod Warszawą Mirela trafiła w wieku 6 lat. Tu począwszy od przedszkola przechodziła z sukcesem przez kolejne etapy edukacji. Obecnie jest uczennicą laskowskiego Liceum Ogólnokształcącego oraz absolwentką laskowskiej Szkoły Muzycznej w klasie fortepianu. Naukę muzyki kontynuuje w Ośrodku uczęszczając na zajęcia emisji głosu. Śpiewa po polsku, angielsku, włosku, niemiecku oraz w języku ojczystym – po rumuńsku. Bardzo dobrze odnajduje się w muzyce rozrywkowej, głównie pop, ale także profesjonalnie wykonuje i interpretuje utwory kompozytorów klasycznych. Śpiewać lubi od dzieciństwa. Pierwszy oficjalny występ miał miejsce w przedszkolu, gdzie w przedstawieniu „Kopciuszek” grała tytułową rolę. Przygodę z muzyką rozpoczęła od gry na fortepianie. Muzyka i śpiew to hobby Mireli, ale w życiu chciałaby zostać tłumaczem. Planuje studiować filologię angielską i romanistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Jej marzeniem jest zwiedzać świat.
Obecni byli życzliwi przedsięwzięciu zacni goście: konsul generalny RP Piotr Janicki oraz zastępca konsula generalnego Rumunii Robert Dumitrescu, młodej wokalistce towarzyszyła dyrektor Szkoły Muzycznej w Ośrodku w Laskach Beata Dąbrowska, a wydarzeniu przysłuchiwała się spora, jak na tę porę dnia, liczba gości.
Nie pamiętam bym wcześniej w swoim życiu spotkał osobę niewidomą. Zamknięty w świecie pięciu zmysłów nie pamiętam by ktokolwiek dotykając mojej brody uśmiechał się tak szczerze i głęboko, aż zalśniły jej oczy, zwierciadło duszy.
Mirela dotknęła mnie, swoją muzyczną wrażliwością zbudowaną w świecie, który dla wielu jest po prostu niedostępny. Dotknęła mnie swoją radością, gdy siadając przy fortepianie mistrza Paderewskiego, uśmiechnęła się i zobaczyłem jak dobrze przy nim się czuje. Dotknęła mnie, gdy przy głowie wielkiego Fryderyka po prostu powiedziała: Już go wcześniej widziałam.
Mirela tego dnia zaśpiewała utwory z repertuaru zespołu ABBA oraz wielkich solistów Celine Dion, Laury Pausini, Andrea Bocelliego, Heleny Paparizou i Lady Gaga. Jednak nie te piosenki wycisnęły łzy w oczach gości. Mirela Moldovan wykonała utwór z pierwszego singla Anny German, wydanego w 1970 roku, piosenkę która była pierwszą zaśpiewaną przez Annę German zaraz po jej wypadku we Włoszech „Człowieczy los”. Drugim, przejmująco lirycznym utworem była ludowa pieśń rumuńska o Bukowinie.
„Człowieczy los” przy burzy oklasków, na prośbę publiczności, Mirela zaśpiewała na bis.
I tym razem doktor Błażej poprosił gości o zabranie ze sobą przygotowanych na tę okoliczność obrazów namalowanych przez niewidomych młodych artystów, płyt CD i prac rękodzielniczych, teraz zrozumiałem dlaczego tak postąpił. Nikt, wynosząc z tego koncertu taką pamiątkę nie może i nie powinien pozostać nieporuszony. Ten podarunek na zawsze będzie przypominał jego właścicielowi, że należy ofiarować coś od siebie, podziękować za ten wielki dar spotkania i wpłacić, choć drobną sumę na pomoc ośrodkowi w Laskach.
Bez autentyczności Mireli te piosenki zabrzmiały by monofonicznie, a tak stały się wielowymiarowe. Dziękuję Ci.
[…] Zapraszamy również do zapoznania się z pełną treścią wpisu autora zamieszczonych fotografii pod linkiem –> Mirela Moldovan […]
Fantastyczni ludzie stworzyli warunki , by zdolna dziewczyna mogła pokazać swe umiejętności i spełniała swoje marzenia
Masz rację, dlatego nie zapominajmy pomagać, ponieważ także możemy stać się fantastyczni! 🙂
[…] słowa kiedy byłem małym chłopcem, bohaterem stawałem się każdego dnia. Tytuł tego postu to: Mirela Moldovan, którą spotkałem w muzeum… Luty przepełniony był pierwszymi odwiedzinami Nepalu. To właśnie wtedy rozpoczęła się na […]