Miniony tydzień obfitował w przeróżne wydarzenia: te ważne i te mniej. Do najważniejszych uznaję wizytę w pobliskim kinie. Teraz z pełnym przekonaniem mogę polecić film, który obejrzałem tamtego dnia. Zanim to nastąpi napiszę o ptaku: Simurg – tak nazywa się ptak-wieloptak.
Historia Simurga, wielobarwnego ptaka, sięga antycznej Persji i czasów XII wieku. Farid Ud-Din Attar, perski mistyk i poeta, opowiedział ją w swoim monumentalnym dziele – „Konferencja Ptaków”, zawierającym 4500 wersów pełnych głębokiej symboliki. Była to alegoria, jak dziś określamy tego rodzaju poematy, historia o poszukiwaniu prawdy i duchowej przemianie.
Simurg, król wszystkich ptaków, przelatując nad Chinami, zgubił jedno ze swych cudownych piór. Wraz z jego utratą nastał chaos – świat ptaków pogrążył się w anarchii. Zmęczone zamętem stworzenia postanowiły wyruszyć na poszukiwanie swego władcy, by przywrócić mu tron i przywrócić ład. Jednak wyprawa ta nie była łatwa. Wiedziały jedynie, że imię ich króla oznacza „trzydzieści ptaków”, a jego zamek znajduje się gdzieś na szczytach mistycznych gór Kaf, otaczających świat.
Nie wszystkie ptaki miały odwagę podjąć wyzwanie. Słowik skarżył się, że nie może opuścić swej ukochanej róży, papuga z dumą mówiła o swej urodzie, która uwięziła ją w złotej klatce. Przepiórka nie wyobrażała sobie życia bez gór, czapla bez mokradeł, a sowa bez opuszczonych ruin. Każde z nich miało swoje lęki i przywiązania, które wydawały się silniejsze niż pragnienie odnalezienia Simurga.
W końcu jednak podejmują decyzję – wyruszają w podróż, gotowe zmierzyć się z własnymi słabościami i lękami. Przed nimi siedem dolin: Przygody, Miłości, Zrozumienia, Rozdzielenia, Połączenia, Zachwycenia i Unicestwienia. To nie tylko fizyczna wędrówka, ale przede wszystkim duchowa droga do samopoznania i ostatecznego przeobrażenia.

Podróż była długa i pełna trudów. Wiele ptaków poddało się po drodze, niektóre zginęły, nie wytrzymując prób, jakie stawiały przed nimi kolejne doliny. Tylko trzydzieści z nich, oczyszczonych przez cierpienie i doświadczenie, dotarło na szczyt góry Simurga. I wtedy zrozumiały – to one same są Simurgiem. Simurg był w każdym z nich, ale także we wszystkich razem – jedność i wielość stały się jednym.

Film, o którym wspomniałem na początku, to „Arrival”. Opowiada historię tajemniczego przybycia obcych istot na Ziemię. Ich monumentalne, gigantyczne statki kosmiczne lądują w dwunastu różnych miejscach na świecie, wzbudzając strach i chaos. Sytuacja szybko wymyka się spod kontroli, a ludzkość staje na granicy wojny.
Kluczową rolę odgrywa Louise Banks, profesor językoznawstwa, która podejmuje się niezwykle trudnego zadania – musi nawiązać kontakt z przybyszami i rozszyfrować ich język. Jednak jej misja to coś więcej niż lingwistyczna łamigłówka – to walka z czasem, z niezrozumieniem, a także z własnym przeznaczeniem. To od niej zależy nie tylko przyszłość obcych, ale być może całej ludzkości.

Jej zadanie wydaje się banalnie proste – zadać przybyszom przygotowane przez wojsko pytania i dowiedzieć się, skąd przybyli oraz jakie mają zamiary. Proste, prawda? Dla kogoś, kto od urodzenia posługuje się swoim językiem, może to brzmieć jak rutynowa rozmowa. Ale dla kogoś, kto musi nauczyć się zupełnie nowego systemu komunikacji, rozszyfrować jego niuanse, ukryte znaczenia i metafory – to już wyzwanie na granicy niemożliwego.
Rozwiązanie tego problemu leży jednak nie tylko w języku, ale w nas samych – ukryte pod grubą warstwą ksenofobii, antysemityzmu, rasizmu i nacjonalizmu, przytłoczone szarym pyłem stereotypów, podziałów i szowinizmu. Dopóki nie nauczymy się słuchać i rozumieć innych, każda próba nawiązania kontaktu – czy to z obcą cywilizacją, czy z drugim człowiekiem – skazana jest na porażkę.

Simurg to ptak niezwykły – symbolizuje zarówno każdego z nas z osobna, jak i całą ludzkość. To My – wielobarwny, pełen kontrastów tłum, mówiący niemal trzema tysiącami języków, zdolny do rozróżniania dobra i zła.
Dlaczego napisałem o tym filmie? Dlaczego wspomniałem o Simurgu? Bo chcę zaprosić Cię do prawdziwego pokochania tego, co skomplikowane i niejednoznaczne. Do odrzucenia ślepej wiary w symbole, politycznych przywódców i partyjne sztandary, które tylko pogłębiają podziały. Do zatrzymania się na chwilę i zadania sobie pytania: czy naprawdę warto budować mury, kopać rowy między dawnymi przyjaciółmi, spychać w cień tych, którzy mają inny kolor skóry lub wierzą w innego Boga?
Nie bójmy się trudnych pytań. To one prowadzą do prawdziwego zrozumienia.




Jeśli mamy odnaleźć zagubione pióro króla Simurga, tak jak udało się to ptakom, możemy to zrobić tylko razem. Tylko we wspólnym wysiłku, ponad podziałami, odnajdziemy to, co naprawdę ważne.
I dlatego nigdy więcej nie wołajmy: „Następnym razem zachłysnę się Tobą!” Bo może nie będzie następnego razu. Może ten dzień, ta chwila, to jedyna szansa, jaką mamy.
Ale to wiedzą tylko nieliczni…
Żeby poznać ducha świata trzeba go szukać w sobie,
żeby zaś poznać swą wyższą jaźń należy szukać jej w świecie.Herman Hesse
Znalazłam linka do tego tekstu w Twoim komentarzu do Herne- jednej z moich ulubionych blogerek. Historia filmu “Arrival” skojarzyła mi się z takim, który akurat obejrzałam wczoraj. Zadziwia mnie ta pętla zbiegów okoliczności i podobieństw
Film ma tytuł “Nell” i opowiada o dzikiej kobiecie, odizolowanej od społeczeństwa od narodzin i posługującej się własnym językiem, który zna tylko ona. Toczy się spór pomiędzy psychiatrami, którzy widzą w niej ofiarę zaniedbania i porzucenia, a lekarzem, który uważa, że powinno się tę kobietę zostawić w spokoju i w jej naturalnym środowisku. Aby do niej dotrzeć, próbują się nauczyć jej języka.
Sylwio, wygląda na to, że masz dar przekonywania swoich czytelników do oglądania filmów. To dzięki Tobie ostatnio obejrzałem „A Ghost Story”, a teraz szykuje się następny dobry tytuł – dziękuję.
Zanim jednak to nastąpi chcę Ci napisać, że poruszyłaś mnie swoim ostatnim wpisem. Tak, właśnie tym o spadającej gwiazdce… Jak to lubisz przypominać …nic nie dzieje się bez przyczyny… pewne wydarzenia wpływają na powstanie kolejnych i tak dalej… obejrzałem film zatytułowany „Autostrada” (Highway) hinduskiego reżysera Imtiaza Aliego i coś mnie podkusiło do sprawdzenia e-mail i stało się. Trafiłem na Twój blog, przeczytałem i wstrząsnęło mną, oczywiście pozytywnie.
Spróbuję się więc nauczyć dziwnego języka, obejrzę film, dam Ci znać i wrócę jeszcze do spadającej gwiazdki! Dzięki, że jesteś.
Take komentarze to ja sobie powinnam drukować i czytać w chwilach zwątpienia
Niesamowicie się cieszę, że moje teksty i propozycje wnoszą COŚ do tego świata
Ja też dziękuję za wszystkie propozycje od Ciebie- mam je spisane w długą listę, ale pochłonęła mnie ostatnio fotografia, więc jeszcze nie zasiadłam.
Mam nadzieję, że polubisz jeszcze bardziej. W ostatnim wpisie dałem link do Twego opowiadania – bo się należało
Film „Nell” obejrzałem i powiem, że wiele mam do napisania, nie żałuję żadnej minuty spędzonej przed ekranem. Niebawem wrócę do niego.
Wygląda na to, że mam jakąś słabość do Liama Neesona, szczególnie po filmie Agnieszki Wojtowicz-Vosloo „After.Life” Po raz pierwszy widziałem ten film w jednym z kin na przedmieściach Chicago, a potem gdy kupiłem wersję na dysku – wielokrotnie do niego powracałem i pewnie zrobię to znowu. Miałem także okazję rozmawiać z Agnieszką!
Rola doktora Lovell’a nie jest może tak dobrze poprowadzona w filmie „Nell” jak zagrała swoją pięknie i przekonywająco Jodie Foster lecz nie zmienia to faktu, że Liam jest wielki!
Jak obiecałem tak wkrótce zrobię. Dziękuję za rekomendację.
Jeśli nie masz choć odrobiny szaleństwa w swoim sercu, to umrzesz wypierając się życia.
“słabość do Liama Neesona” mnie rozbroiła
I lista rzeczy poleconych się poszerzyła o kolejny numer, ech… Muszę chyba przejść na super wczesną emeryturę, żeby mieć na to wszystko czas haha