Mur rośnie, cegła po cegle…

Na wstępie – to nie jest tak do końca mój pomysł. Znalazłem go gdzieś w internetowym śmietniku, wśród wartościowych treści przemieszanych z tym, co wypuszczają trolle i głupcy. Bo dziś, bez cenzury i bez filtra, wszystko stoi obok siebie – prawda i propaganda, sztuka i polityczna tandeta. Teraz chcę połączyć ze sobą nitki pewnych skojarzeń.

By lepiej oddać fenomen tego niewielkiego fragmentu filmu, dodałem kilka słów od siebie. Wiem, że dla jednych nie będzie to miało znaczenia, inni nawet nie zwrócą na to uwagi. Ale dla mnie to dowód na to, że sztuka wciąż potrafi obronić się przed paskudztwem, które dziś wylewa się z ekranów i przemówień naszych przywódców. No to zaczynamy…

wall border

Wyobraź sobie, że jest rok 1982. Na ekrany wchodzi długo oczekiwany The Wall – filmowa wersja albumu Pink Floyd z 1979 roku, pełna psychodelicznych wizji, symboliki i politycznych odniesień. Siedzisz w kinowym fotelu, światło przygasa, a ty zanurzasz się w tej opowieści. Przez chwilę zapominasz o hałasie codzienności, o tym, co dzieje się za drzwiami sali. Ale ten film nie pozwala na ucieczkę. Wręcz przeciwnie – z każdą minutą wciąga cię głębiej w swoją brutalną rzeczywistość.

Podobnie jak na tym przełomowym podwójnym albumie, film opowiada historię rockmana, który stopniowo zamyka się w swoim własnym świecie, odcinając się od rzeczywistości. Ale to nie jest tylko opowieść o samotności czy załamaniu. To coś więcej. Mur, który przez całe życie budował w swojej głowie, zaczyna nabierać kształtu – aż w końcu staje się czymś realnym i namacalnym.

W jednej z najmocniejszych scen The Wall Pink – niegdyś gwiazda rocka – przechodzi ostateczną transformację. Nie jest już artystą, który wyraża siebie poprzez muzykę. Teraz stoi na scenie jako lider. Jako przywódca. Jako dyktator.

Ubrany w czarny mundur, z mikrofonem w dłoni, spogląda na zgromadzonych. Nie musi ich przekonywać – oni już tam są, gotowi słuchać. Gotowi podążać za nim.

wall microphone

„Mam dla was złe wieści, kochani…” – zaczyna, a jego słowa wbijają się w ciszę jak alabastrowe ostrza.

Tłum w napięciu czeka na dalsze słowa. Geldof kontynuuje: „Pink nie czuje się najlepiej, został w hotelu. Ale nie martwcie się, nas przysłano jako zastępczy zespół.” Czuję jednak, że nikt nikogo nie wysyłał – to my legitymizujemy ten wybór i oczekujemy wypełnienia danych nam słów.

Nie ma śmiechu, nie ma zdziwienia. Publiczność chłonie każde słowo, jakby to było kazanie. To już rytuał.

W powietrzu coś wisi, czuć napięcie. Jeśli brzmi to znajomo, to nie przypadek.

„Teraz przekonamy się, gdzie naprawdę stoicie” – pada zdanie, które nie jest już testem lojalności. To sygnał. Nie wszyscy na widowni są „prawdziwymi” fanami, a więc czas ich wyłowić. Oczyścić szeregi. To sprawdzony mechanizm, działa od wieków. Wskazać wroga, obarczyć go winą za wszystko, co nie działa, i na fali gniewu umocnić władzę własnej grupy.

I tak zaczynają się pytania, ale nie te, które można było usłyszeć na konferencjach prasowych i nie od tych, którzy nie uzyskali akredytacji prasowych. Kolejne pytania, mają na celu wykluczenie, wskazanie „obcych” i podzielenie ludzi.

Są tu jacyś queer? Get them up against the wall!
A ten wygląda mi podejrzanie… Get him up against the wall!

the wall enforcers

Każde słowo to cios, każde zdanie uderza jak werbel w marszowym rytmie. Każde kolejne wywołuje coraz większą reakcję tłumu. Mechanizm już działa – ktoś wskazuje palcem, ktoś podsuwa listę „winnych”, ktoś podkręca emocje. A reszta? Reszta po prostu podąża za liderem.

Kiedyś była to scena filmowa, prawda?

Oto znów ktoś mówi, kto jest „swój”, a kto „wróg”. Kto zasługuje na miejsce przy stole, a kogo lepiej się pozbyć. Kto „niszczy nasze wartości” i kogo trzeba „postawić do pionu”. Historia wciąż się powtarza – tylko marynarki i hasła się zmieniają.

Mur znów rośnie. Cegła po cegle.

Pytanie brzmi: po której stronie chcesz zostać?

Video Player
0

Dołącz do naszej społeczności!
Z subskrypcją pokażę Ci jeszcze więcej ciekawych historii, które ożywią Twoje codzienne chwile. Każdy mój wpis to dawka inspiracji, wiedzy i dobrej zabawy – tak, jak ulubiona progresywna nuta, która dodaje energii i otwiera nowe horyzonty.

Nie zwlekaj – zapisz się już dziś i bądź zawsze na bieżąco z tym, co dla Ciebie przygotowuję.

Dołącz do naszej społeczności!
Z subskrypcją pokażę Ci jeszcze więcej ciekawych historii, które ożywią Twoje codzienne chwile. Każdy mój wpis to dawka inspiracji, wiedzy i dobrej zabawy – tak, jak ulubiona progresywna nuta, która dodaje energii i otwiera nowe horyzonty.

Nie zwlekaj – zapisz się już dziś i bądź zawsze na bieżąco z tym, co dla Ciebie przygotowuję.

Comments 2

  • Ultra02/23/2025 at 2:04 pm

    Jestem zaniepokojona, gdyż do głosu dochodzą tyrani żądni władzy i politycznych roszad, narodowcy, którzy chętnie pod but wezmą obcych, inaczej myślących, innej orientacji bądź innej religii. Skóra cierpnie, gdy słyszę, że Ukraina sama sobie winna, a wroga szuka się tam, gdzie go nie ma.
    Myślę i widzę również podobnie, że podziały są widoczne, że mur rośnie, silniejszy narzuca słabszemu swą wolę, więc trzeba zastosować to jedenaste przykazanie M. Turskiego: Nie bądź obojętny. Oświęcim nie wziął się znikąd…
    Zasyłam serdeczności

    • Dariusz02/24/2025 at 7:53 am

      Podzielam Twoje obawy. W Stanach Zjednoczonych dzieje się podobnie – głos zyskują ci, którzy szukają wrogów tam, gdzie ich nie ma. Narodowcy, ekstremiści i polityczni manipulatorzy podsycają podziały, wskazują palcem na „obcych” – tych, którzy myślą, wierzą lub kochają inaczej. I choć historia wielokrotnie pokazała nam, dokąd prowadzi taki sposób myślenia, wydaje się, że zbyt wielu wciąż wybiera pełną ślepotę na lekcje przeszłości, szybki zysk, gospodarczy cud.

      Nawiązując do słów pastora Niemöllera: „Najpierw przyszli po Żydów, a ja milczałem… Potem przyszli po mnie – i nie było już nikogo, kto mógłby protestować.”

      Marian Turski miał rację: „Nie bądź obojętny.” Bo Oświęcim, pogromy, mury – nie tylko te na granicy, dzielące ludzi – to wszystko nie wzięło się znikąd. Zaczynało się właśnie od tej obojętności, od milczenia, gdy podzielono ludzi na „swoich” i „innych”.

  • Add Comment


    This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.