Jeśli nie urodziłeś się w kraju, w którym teraz żyjesz, to prawdopodobnie masz za sobą doświadczenie emigracji. Jeśli potrafisz dostrzec różnicę między manipulacją a wiarą i oddzielić je od faktów, to zapewne wiesz, czym jest nostalgia i jak silne mogą być wspomnienia z dzieciństwa.
Kilka dni temu napisałem o rozpoczęciu VI Kongresu Teatru Polskiego w Chicago oraz o spektaklu „Rzeź w języku esperanto”. Dziś chciałbym zwrócić uwagę na autorski monodram Zofii Delest pt. „Między światami”, którą artystka z Braunschweig zaprezentowała 21 września na scenie PaSO w Chicago. Przedstawienie, wystawione gościnnie przez samą autorkę, przyciągnęło uwagę swoją oryginalną formą i głębokim przesłaniem, tworząc niezwykły dialog z publicznością.
Do pełnego zrozumienia tej opowieści potrzebne jest pewne wprowadzenie, które sam niestety na początku spektaklu zignorowałem, nie przeczytałem wręczonej mi informacji. Zacząłem więc sam odkrywać historię. Najpierw zaskoczenie i wzruszenie związane z rozpoznawaniem twarzy i miejsc, potem skupiałem się już tylko na emocjach, które z każdą minutą nieomal 80-minutowego spektaklu, narastały. Ale przejdźmy do sedna. Monodram Zofii Delest opowiada historię dwóch kobiet. Pierwsza z nich to Irene Binz, a druga to Natalia, zbudowana na bazie przeżyć współczesnych migrantów w dzisiejszych Niemczech. Irene, w 1989 roku, po 23 latach zdecydowała się powrócić do NRD, podczas gdy w tym samym czasie, tysiące obywateli uciekało do Niemiec Zachodnich przez Czechy i Węgry. Chciała odzyskać swoje obywatelstwo, co udało jej się na pięć tygodni przed upadkiem kraju. Dlaczego wróciła do miejsca, które inni masowo opuszczali? Monodram stara się odpowiedzieć nie tylko na to pytanie, lecz sięga o wiele dalej, zestawiając jej losy z historią Natalii, polskiej emigrantki, która, podobnie jak Irene, wyjechała na Zachód, szukając miłości. Losy tych dwóch kobiet, ukazane na dwóch płaszczyznach czasowych, splatają się, tworząc poruszającą opowieść o tęsknocie, wyborach i konsekwencjach emigracji.
Gdybym miał najprościej streścić i zarazem uprościć temat tego spektaklu to bym napisał, że „Między światami” koncentruje się na problematyce konfrontacji Wschodu z Zachodem, ale tak do końca nie jest, bo pomiędzy tymi dwoma światami muszą się jeszcze pomieścić: miłość, tęsknota, zapachy dzieciństwa, strach, przerażenie i nadzieja. Można to wszystko opisać tylko przez osobiste doświadczenie, a tego w spektaklu nie zabrakło. Nie zabrakło go także na widowni, większość z nas jest tu tylko mieszkańcami z kraju wypaczonej demokracji, z Polski.
Jednak odpowiedź jest bardziej skomplikowana, świat dookoła nas nie stoi w miejscu, zmieniają się warunki polityczne i ekonomiczne, które kiedyś przesądzały o wyjeździe, zmieniają się schematy myślowe emigrantów. Co zatem dzieje sie gdy dochodzi do konfrontacji osób z tych dwóch wyraźnie innych biegunów tego skomplikowanego świata?
Po spektaklu odbyła się długa i inspirująca rozmowa z artystką, która podzieliła się kulisami powstania tej poruszającej produkcji. Jak się okazało, idea monodramu dojrzewała w jej głowie przez kilkanaście lat, zanim została zrealizowana na scenie. Wielu widzów przyznało, że przedstawione historie były im niezwykle bliskie i odnajdywali w nich odbicie własnych doświadczeń i dylematów, z jakimi zmagali w przeszłości, jak i obecnie podróżując do Polski. Tematy poruszone w spektaklu wciąż rezonują, nie tylko w Niemczech, ale i w Ameryce, pokazując, że pomimo upływu czasu, problemy związane z tożsamością i migracją pozostają aktualne.
Spektakl ukazuje, jak złożone i trudne są wybory związane z opuszczeniem domu i poszukiwaniem swego nowego miejsca w dynamicznym świecie. Widzowie zgodzili się, że do dziś, niezmiennie stają przed pytaniem, jak zdefiniować pojęcie „domu” i co tak naprawdę ono dla nich oznacza. Monodram, pełen osobistych refleksji i uniwersalnych prawd, przypomina, że odpowiedzi na te pytania ukryte są w nas samych.
Można próbować uciekać od trudnych tematów, zanurzać się w weekendowych rozrywkach czy szumie mediów społecznościowych, by zapomnieć o doświadczeniach związanych z emigracją, w ten sposób wydawać świadectwo o sobie. Jednak żadna z tych ucieczek nie zmieni faktu, że spektakl ten powinien być ważnym punktem odniesienia dla każdego, kto zmierzył się z życiem na obczyźnie, zarówno tutaj, w Stanach Zjednoczonych, jak i w Europie. Opowiedziane historie dotykają uniwersalnych przeżyć, które nie znikają mimo zmieniających się czasów. To głos dla tych, którzy na nowo budują swoje życie, tęskniąc za domem, i dla tych, którzy mimo zmiany miejsca, wciąż poszukują swojego miejsca na ziemi – domu.
Historia Irene Binz na podstawie książki Ronalda M. Schernikau „Irene Binz. Befragung”
Historia Natalii na bazie doświadczeń współczesnych migrantów w dzisiejszych Niemczech
Opracowanie polskojęzycznej wersji: Zofia Delest
Głosy z imprezy: Kamila Tomaszewska, Sylwester Barszczyński, Zofia Delest
Wiadomości: Izabela Nawrat (dziennikarka Polenflug Neo)
Czas trwania: 75 min.
Wspaniały fotoreportaż, który potrafi wydobywać emocje z głębi duszy, wszak sprawa dotyczy wielu, gdy musieli opuścić dom, w którym upłynęło im dzieciństwo i mieszkali bliscy. Nic wtedy proste nie jest. Pół biedy, gdy człowiek wtopi się w społeczeństwo, znajdzie przyjaciół i potrafi się zaaklimatyzować. Mój siostrzeniec wrócił z Anglii po 17 atach, chociaż miał pracę w dobrej firmie i wielu przyjaciół, ale żona nie wtopiła się w społeczność, tęskniła, więc wrócili. Tak też bywa. Ważne, by taka szansa powrotu była, by człowiek mógł wybrać..
Imponujesz mi piękną polszczyzną, zazdroszczę (pozytywnie!) sprawności językowej, doskonałej obserwacji i dziennikarskiego pazura.
Zasyłam moc serdeczności
Dziękuję za taki ciepły i pełen refleksji komentarz, dziś trafiają się one coraz rzadziej. To, co napisałaś, pięknie oddaje głębokie emocje związane z opuszczeniem „domu”, który był świadkiem najważniejszych momentów w życiu, zarówno tych radosnych jak i mniej. Opuszczeniem „domu”, który tu oznacza nie tylko rodzinę.
Masz rację, nie zawsze jest łatwo odnaleźć się w nowej rzeczywistości, nawet jeśli zewnętrznie wszystko wydaje się być na swoim miejscu. Wiesz, mogę tak pisać, bo na wielu poziomach sam, na swojej skórze doznałem i doznaję do dziś tego wszystkiego z czym przychodzi się zmierzyć będąc na emigracji. To w żadnym wypadku nie jest łatwe.
To, że Twój siostrzeniec zdecydował się wrócić po tylu latach, może świadczyć o tym, jak silne są jego więzi z miejscem, które uważa za prawdziwy dom.
Cieszę się, że fotoreportaż wywołał takie przemyślenia i cieszę się, że mogę wzbudzać emocje, które są dla Ciebie bliskie. Dziękuję również za miłe słowa o mojej pracy, to dla mnie ogromna motywacja.
Wysyłam również serdeczności!