Polska diaspora w Chicago zakończyła 128. paradę 3-majową. Uczciła w ten sposób rocznicę ratyfikacji polskiej konstytucji z 3 maja 1791 roku. Konstytucji, która była i jest pierwszym tego rodzaju dokumentem w Europie i drugą na świecie zaraz po Konstytucji Stanów Zjednoczonych. To wydarzenie jest największą polską paradą poza granicami Polski.
Wielu polskich patriotów i uczniów szkół polskich bierze co roku udział w tej paradzie, dla nielicznej rzeszy ciekawskich, przechodniów i gapiów jest to dzień gdy wszyscy w Chicago jesteśmy Polakami. Tego dnia świadomie lub nie, na swój sposób opowiadamy o historii Polski, a także głośno, powinniśmy mówić o tym jak władza nie może obchodzić konstytucji. Gdy ucichną jazgoczące dźwięki, wydobywające się z wolno przemieszczającej się kawalkady rydwanów, wracamy spokojnie do swoich domów i mieszkań. Następnego dnia zaczynamy planować letnią kanikułę, wyjazdy i wyloty do bliskich, do rodzin. Wśród wielu wakacyjnych planów są i te dotyczące odwiedzenia miejsca, gdzie to wszystko się zaczęło np. Ellis Island – wyspy imigrantów.
Amerykańska emigracja datuje się na rok 1865, wtedy do tego kraju zaczęli napływać nowi Amerykanie. Jednakże nie każdemu imigrantowi pozwalano tu zostać. Wszyscy nowi przybysze z Europy byli najpierw gromadzeni na nowojorskiej Ellis Island, gdzie poddawano ich badaniom lekarskim. Jeżeli przeszli je pomyślnie, mogli pozostać i udać się do dowolnego miejsca w kraju. Tamta Ameryka potrzebowała imigrantów, ale też w zamian oczekiwała, że będą dumni ze swego nowego kraju. Mieszanina ras i kultur dla wielu stanowiła problem: aby stać się pełnoprawnymi obywatelami Stanów Zjednoczonych, przybysze musieli nauczyć się języka angielskiego; oczekiwano też od nich szacunku dla flagi Stanów Zjednoczonych.
Imigranci polscy skupiali się wówczas w dwóch miejscach: stanie Illinois (zwłaszcza w Chicago i jego rzeźniach) oraz stanie Nowy Jork. Tamto życie nie było łatwe, zewsząd otaczali ich ludzie mówiący innym językiem, do tego dochodziły inne smaki potraw i przypraw. Imigranci przybywali głównie z przyczyn zarobkowych i tak jest do dziś, Ameryka dla biednych Europejczyków pozostaje krajem szansy. W Ameryce obowiązywała wolność wyznaniowa, panowało liberalne prawo gospodarcze sprzyjające powstawaniu nowych firm i sklepów, lecz przede wszystkim, nowych obywateli przyciągała wolność osobista oraz prawa wyborcze.
Wolność działała wówczas na wyobraźnię, podsycała ją i dawała nadzieję na przyszłość, tak jak pokazał to na swoim obrazie „Wolność wiodąca lud na barykady” – Eugène’a Delacroix. To właśnie ta półnaga kobieta, zainspirowała francuskiego rzeźbiarza Frédérica Auguste’a Bartholdiego, autora Statuy Wolności, by swojej rzeźbie nadać rysy własnej matki, a ciało wzorować na ciele kochanki. Tak oto Francja przyczyniła się do powstania nieoficjalnego symbolu wolności, Nowego Jorku i Stanów Zjednoczonych.
Emma Lazarus urodziła się w lipcu 1849 roku w Nowym Jorku w bogatej rodzinie portugalskiego żyda sefardyjskiego, rodzinie której korzenie sięgały początków Nowego Jorku jeszcze za czasów gdy było ono brytyjskim miastem kolonialnym. Lazarus była poetką silnie zaangażowaną w działalność charytatywną na rzecz uchodźców. W roku 1883 poproszono ją o skomponowanie utworu poetyckiego w ramach Wystawy Funduszu Pożyczek Artystycznych dla Pomocy Funduszu Piedestału Bartholdi dla Statuy Wolności, na co wyraziła zgodę.
Słynny sonet, poetki żydowskiego pochodzenia Emmy Lazarus, przedstawia Statuę jako „Matkę Wygnańców”: symbol imigracji i możliwości – symboli związanych z dzisiejszym postrzeganiem Statuy Wolności. Po początkowej popularności sonet zniknął z pamięci publicznej. Dopiero w 1901 roku, 17 lat po śmierci Emmy, jej przyjaciółka Georgina Schuyler skrzyknęła przyjaciół i zawiązała ruch obywatelski, by od nowa wskrzesić ideę utraconej pracy koleżanki. Jej wysiłek opłacił się i w 1903 roku słowa z sonetu zostały wypisane na tablicy i umieszczone na wewnętrznej ścianie cokołu Statuy Wolności.
Do dziś tablica ta, prezentowana jest w muzeum Statuy Wolności zlokalizowanym w jej podstawie. Warto o tym pamiętać, gdy głośne okrzyki dotyczące ustawy 447 zakłócają nam planowanie podróży do Nowego Jorku lub wtedy gdy niesłychanej wagi obowiązki uniemożliwiają pojawienie się na manifestacji polskości w Chicago.
The New Colossus
By Emma Lazarus
Not like the brazen giant of Greek fame,
With conquering limbs astride from land to land;
Here at our sea-washed, sunset gates shall stand
A mighty woman with a torch, whose flame
Is the imprisoned lightning, and her name
Mother of Exiles. From her beacon-hand
Glows world-wide welcome; her mild eyes command
The air-bridged harbor that twin cities frame.
“Keep, ancient lands, your storied pomp!” cries she
With silent lips. “Give me your tired, your poor,
Your huddled masses yearning to breathe free,
The wretched refuse of your teeming shore.
Send these, the homeless, tempest-tost to me,
I lift my lamp beside the golden door!”
Nowy Kolos Rodyjski
Emma Lazarus
Nie niczym grecki gigant ze spiżu odlany,
Ze stopami po obu stronach morskiej toni,
Młoda, mocna kobieta, trzymająca w dłoni
Pochodnię, stanie dumnie u portowej bramy.
A światło jej pochodni to piorun schwytany,
Ucieczka Uciśnionych jej imię, bo chroni.
Głosi ona gościnę wszystkim, co pogoni
Uszli i przybywają do krain nieznanych.
“Stare kraje, swą dawną zachowajcie chwałę” –
Wykrzykuje bez przerwy niemymi wargami –
“Dajcie mi tylko swoich biednych tłumy całe,
Obejmę ich gościnnie mymi ramionami.
Przyślijcie mi bezdomnych gromady niemałe,
Dla nich podnoszę lampę nad portu wodami.”
(tłum. Wiktor J. Darasz, 2015)
Super wpis! Dziękuje
Justyno, jest mi niezmiernie miło czytać o Twojej radości, że dałem Ci troszeczkę czytelniczego zadowolenia, do którego jak widać, sama się też przyczyniłaś 🙂 Serdecznie Cię pozdrawiam!
Ciekawy artykul. Pozdrawiam,
Dziękuję Iwono za odwiedziny! Zapraszam tu jak najczęściej.