Moja historia powoli dogasa, dobiega końca, by ustąpić miejsca innym, ale czy ważniejszym? Kilka ostatnich dni w Bhutanie to odkrywanie siebie na nowo. Dzisiejszy wpis to Bumdra i moje trzy lekcje z których każda nauczyła mnie czegoś innego.
Rześki poranek i zdrowe śniadanie rozpoczęły dzień, a potem już tylko przygotowania do wyruszenia na Bumdra. Miejsca, które znajduje się ponad 3800 metrów nad poziomem morza. Bumdra jest jednym z popularnych miejsc trekkingowych dla turystów przybywających do Bhutanu.
Po 30 minutowej jeździe wąską, mało wygodną drogą, rozpocząłem przygodę, której towarzyszem miały być moje słabości, pragnienia i oczekiwania, choć wówczas jeszcze niczego się nie spodziewałem i niczego nie oczekiwałem. Rozpocząłem długą i żmudną wspinaczkę.
Podczas tej kilkugodzinnej walki z własnymi słabościami starałem się pozostać z sobą w pokoju, pogodzić się z własną niecierpliwością i na nowo nauczyć opanowania. Nie było łatwo zmierzyć się z jednym z najgroźniejszych przeciwników w moim życiu, z samym sobą. Tak oto otrzymałem trzy ważne dla mnie lekcje, a każda nauczyła mnie czegoś innego. Teraz o nich opowiem.
Lekcja 1
Początkowo wszystko wyglądało niczym nudna droga gdzieś przed siebie, chciałem gnać, przeskakiwać rozpadliny, wbiegać w zarośla i dotykać drzew. Cieszyłem się widokiem dookoła, wtedy zrozumiałem One Step At A Time.
Plecak z drugim obiektywem, ubraniami do snu, ciepłą czapką i małą, orzechową przekąską stawał się zbyt ciężki na moje radosne podskakiwanie. Aparat przewieszony przez ramię stał się kolejnym ciężarem, zwolniłem. Każdy następny krok groził mi upadkiem lub zwykłym potknięciem, a to mogło doprowadzić do momentu, że ze skręconą nogą nie mógłbym dalej podróżować. Każdy dobrze postawiony krok przybliżał mnie do celu wędrówki. To było najważniejsze. Nie było w tym pośpiechu, powoli, krok za krokiem. Wystarczyło pamiętać, że nie jest to wyścig z czasem, przechwalanie się własną sprawnością ani zawody sportowe. Nie było tam na to miejsca.
Lekcja 2
Kolejnym utrudnieniem stawała się wysokość. Wcześniej na takiej nie byłem, nie wiedziałem jak zareaguje mój organizm, czego mogę się od niego spodziewać, czym mnie zaskoczy. Wtedy poczułem jak brakuje mi oddechu, nie całego, ale jego małego fragmentu, odrobiny wdechu, nie wiedziałem jak mam się zachować, jak na to odpowiadać. Wcześniej tego nie doświadczyłem.
Czasem toczone ze sobą bitwy, gdy wspinamy się na górę, stają się samotne i męczące. Stawiałem krok po kroku, nie śpieszyłem się. Wszystko co było potrzebne do przetrwania było ze mną, ode mnie zależało jak odpocznę i czy nie będzie mi zimno. Jednak cel wciąż był daleko przede mną. Wiedziałem, że wkrótce do niego dotrę, że się zbliżam, ale nie wiedziałem co mnie czeka dalej. Nie było to łatwe, mrowienie w palcach dłoni i zwykłe, ludzkie zmęczenie nauczyły mnie wtedy, że każdy kolejny krok przybliża do celu wędrówki, nauczyłem się też dostrzegać, jak daleko doszedłem w tej wędrówce.
Lekcja 3
Rozpocząłem wspinaczkę z osłabionym chorobą organizmem, a jednocześnie bardzo rozchwianym stanem umysłu, chciałem za wszelką cenę zakończyć wędrówkę w dobrej formie. Nie był to najlepszy moment mojego życia, dookoła działo się wtedy wiele rzeczy. Musiałem na nowo odnaleźć swój wewnętrzny spokój.
Po niewyobrażalnie długim czasie pieszej wędrówki, wspinaczki, gdzieś poza granicą, za którą sięga wzrok, po wyjściu z lasu, przed moimi oczami ukazała się szeroka przestrzeń, otwarta polana wypełniona religijnymi czortenami i modlitewnymi flagami, jedynymi niemymi świadkami bytności człowieka w tym krajobrazie. Dalej było widać namioty i zwierzęta pociągowe. W tej ciszy i braku medialnego jazgotu odnalazłem siłę spokoju, która tam była i cierpliwie na mnie czekała.
Przewodniki turystyczne zalecają w trakcie wspinaczki krótką przerwę na odpoczynek na wygodnej ławce, by rozkoszować się widokiem, a ten był zdumiewająco piękny! Herbata, ciasteczko i kot. Po krótkiej, 20 minutowej przerwie, marsz obok ruin i flag modlitewnych. Na nowo zanurzyłem się w las sosen himalajskich, dębów i rododendronów. Wędrówka wymagała pewnego stopnia sprawności, niektóre fragmenty były trudne, a inne mniej.
Podczas tej wędrówki nauczyłem się wiele, na nowo odnalazłem wewnętrzny spokój. Tym którzy planują podróż do Bhutanu, gorąco polecam Bumdrak byście dodali tę wspaniałą włóczęgę do swego planu podróży.
Dotarłem do miejsca gdzie słońce zachodzi błyskawicznie. Przez chwilę jest jeszcze światło dzienne, czuć ciepło, a w chwilę potem, dosłownie w sekundę, słońce zachodzi, pojawia się mrok, a z nim przenikliwe zimno. Obserwowałem dzikie zwierzęta i ludzi mieszkających tu podczas sezonu turystycznego.
Wieczorem zjedliśmy kolację, piliśmy ciepłą herbatę. Wszystkie potrzebne do tego artykuły zostały tu wniesione przez mijane po drodze zwierzęta pociągowe. Otrzymałem do ręki tylko co napełniony gorącą wodą termofor. Nie śpiesząc się, mądrze stawiając krok za krokiem, pamiętając o moich trzech lekcjach, odszedłem w kierunku namiotu.
We wszystkim co na sobie miałem, położyłem się spać, naciągnąłem czapkę głęboko na oczy. Do siebie przycisnąłem, jak tylko tuli się najbliższe istoty, gorący termofor i pełen wewnętrznego spokoju zasnąłem w oczekiwaniu na to co przyniesie kolejny dzień.
Trochę słońca, duże wysokości, zimno, mniej tlenu i zmienia się perspektywa widzenia świata.. Lekcja pokory z powodu trudnych warunków, a Himalaje rzucają na kolana każdego.
Piękne zdjęcia, widoki zapierające dech i duma z tego: ja tu dotarłem. Ale refleksje są równie ważne. Patrzę na to dziecko , myślę, jaką ma przyszłość przed sobą. Bez szkoły, znajomości języków i bez perspektyw na stabilność i normalność.. Serdeczności zasyłam
Ultra, myślę sobie, że tym razem, w tym miejscu możesz się mylić.
Co do pokory, szacunku ale też miłości, masz rację. Trudne warunki uczą. Dodatkowym plusem jest świadomość tego ile już przebyliśmy, czego w życiu dokonaliśmy. I powiem Ci, że całkowicie zmienia to sposób myślenia. Dziękuję także za dobre słowa o zdjęciach.
Pozwolę sobie nie zgodzić się ze smutkiem płynącym z Twoich słów na temat dziewczynki. Warto zdefiniować pojęcie dobro/szczęścia. Co stanowi o dobrobycie naszego życia? Ukończone szkoły, posiadanie wiedzy o setce języków, stała praca w jednym miejscu przez lata, a może dostęp do internetu bez limitu na jednym z wypasionych tzw. smartfonów?
W Bhutanie szkoły są bezpłatne, podobnie jak służba zdrowia. Rząd rolnikom oddaje energię elektryczną za darmo lub pobiera niewielką opłatę. Słyszałem z ust mieszkańców angielski, francuski, włoski, niemiecki i oczywiście hindi. Każdemu z nas potrzebna jest zapewne normalność życia, wolność wypowiedzi, wewnętrzne szczęście, a nie narzucone ideały życia w mieszkaniu, domku, z samochodem lub nawet dwoma. Ultra, gdzie w tym wszystkim podział się człowiek? Jego dotyk i głos? Gdzie w tym wszystkim poranna radość ze słonecznych promieni? Życie tej dziewczynki nie będzie łatwe, ale też nie będzie tak trudne jak to sobie możemy wyobrazić. Otoczona ludźmi, przyjaciółmi, rodzicami, członkami rodziny tej dalszej i bliższej znajdzie swoje miejsce w niezwykłym kraju w którym zamieszkało szczęście, w Bhutanie. My możemy jej tego tylko pozazdrościć chowając do kieszeni 500+, bezrozumnie oddając głos na tych, którzy obiecują więcej.
Masz całkowitą rację, ale moje wiadomości o życiu w tym kraju dotyczyły wiedzy przekazanej przez blogerów. Czytałam niedawno o złym traktowaniu kobiet, o dużej ilości dzieci, o trudnym życiu zimą w odległych miejscowościach.
Prawda pewnie leży pośrodku. Z kolei wiem, że i w Polsce stosowana jest przemoc, rodziny żyją w urągających warunkach, brak pochylenia nad nędzą, alkoholicy wolą dworce niż dach i wyżywienie u Albertów. Uroda życia i tyle..
Serdecznie pozdrawiam
Tyle racji ile narracji. Wybór jednej z nich nie jest łatwy. Cieszę się, że ze mną tu jesteś! Świat oceniamy przez pryzmat samych siebie.
Cieszę się, że trafiłam na Twój blog. Nie dość, że ciekawy, to jeszcze ozdobiony trafnymi refleksjami i wyjątkowymi zdjęciami.
Zasyłam pozdrowienia
Jesteś wspaniała! Pozytywnie ku życiu nastawiona! Dziękuję miło za słowa.
Także odwiedzam twego bloga, który czasem przypomina mi zupełnie inny kraj! (krakowskie wpisy) To mnie bardzo cieszy, lubię Twoje obserwacje.
Dziękuję, za ciepłe słowa. Mam nadzieję, że wena dopisze i dalej będę zachwycać się Twoim mądrym słowem i obrazem zdjęciowym.
Serdeczności
Tak do końca to nie mogę Ci obiecać, jednak będę się starał nie zaniżać poziomu, który sam sobie tak wysoko ustawiłem! Do spotkania na blogowym szlaku! (już wkrótce)
[…] dobroci serca, to moje uczucia tego poranka na pewno by się w nich znalazły. Moje wspomnienia z Bumdry zawierają w sobie tę radość poranka do […]