Walka karnawału z postem

Walka karnawału z postem, czytana na nowo i odświeżana z perspektywy turysty-emigranta — a może tylko turysty — osadza mnie głęboko w chicagowskiej rzeczywistości polskiej diaspory. Pozbawiony znanych elektronicznych gadżetów, komunikatorów i całej tej armii bezjęzykowych, cyfrowych tworów, zaczynam czuć się jak Gutenberg z wynalazkiem druku w dłoni. Chłonę każdy szczegół obrazu, odnajdując jego ukryte znaczenia, które potem — trochę jak przekład na inny język — przenoszę na grunt tutejszej polskiej społeczności.

Nie ukrywam, ta alegoria smakuje mi wybornie. Cieszę się z każdego nowego „znaleziska” na płótnie rzeczywistości, wracam myślami do znajomych, ale też do tych, którzy tylko przemknęli obok mnie — niczym cienie, które zostawiły po sobie ledwie ślad, a może właśnie aż tyle.

Tak się do tej pory toczyło, że wystarczało nam to co za oknem. Dobrze znany sielski widok podwórza i zamknięte na kłódkę szufladki ze schowanymi wewnątrz drogocennymi artefaktami dzieciństwa, a wszystko to we własnym, jakże często przyciasnym pokoiku. Należy do tego dorzucić, niestety, postęp, a wówczas zmienia się wiele w postrzeganiu świata dookoła nas. Zacierają się granice, a język traci na znaczeniu w obliczu innych groteskowych form komunikacji, a może też przegrywa w obliczu innego, obrazkowego sposobu prowadzenia dialogu? Stąd może tak wiele osób pozbawionych kontaktu z innymi szuka erzacu istnienia w postaci sieciowych portali społecznościowych czy ogólnie pojętych miejsc w sieci, gdzie po drugiej stronie ekranu mogą odnaleźć im podobnych i utwierdzić się w przekonaniu, że nie są sami, a wręcz uwierzyć w swoją normalność.

Wiedeń

Wiedeń

Wiedeń

na YouTube

 

 

Tak więc, stojąc przed obrazem „Walka karnawału z postem” doskonale go odnajduję w obecnej rzeczywistości. Po jednej stronie twarde i nieugięte zasady religijne, a po drugiej równie jak nie bardziej pokręcone wizualizacje przesądów i zabobonów. Po jednej stronie kościół, a po drugiej karczma. W miarę jak wzrok ślizga się po poszczególnych fragmentach obrazu dostrzec można jak te pierwsze powoli pękają. Wyginają się pod naporem głuchych i bezmyślnych zawołań przebierańców/żebraków żebrzących o jałmużnę. Skłębiony tłum wychodzi z kościoła i wolnym krokiem podąża ku karczmie. Tam następuje swoiste przemienienie i w poczuciu grzechu ponownie ustawiają się przed drzwiami świątyni. W tym całym bałaganie jedynie martwe śledzie wydają się być najbardziej prawdziwe, no może jeszcze prosie chowające się za studnią lecz z tej nie da się już więcej zaczerpnąć życiodajnej wody. W przedziwnej perspektywie Bruegelowskiej „Walki karnawału z postem” to jedynie budynki kościoła i karczmy wydają się nie przenosić żadnej ukrytej symboliki. Nie pełnią żadnych dodatkowych funkcji oprócz tego, że są po prostu kościołem i karczmą. Dzieci zaprzęgnięte do codziennych obowiązków doskonale realizują się w świecie w którym wymiar kary zdaje się nie istnieć…

Świat, którego niewidoczne za horyzontem części stanowiły wielką niewiadomą i podsycały ciekawość… skończył się niepostrzeżenie i nieodwołalnie. Komunikacja lotnicza zabiła prawdziwy smak podróżowania, a ci, którzy wierzyli w znaczenie słów teraz są zawiedzeni. Pośród tej szalonej ilości wątpliwej jakości wyrazów rodzących się każdego dnia w świecie wirtualnym, niewiele przedostaje się na zewnątrz, trafia do publicznego życia. Większość z tych pseudo dokumentalnych form wypowiedzi trafia tego samego dnia do kosza zapomnienia. Informacja żyje krótko, bardzo krótko. W szklance wody rozpętane burze mają swój czas i miejsce, a potem… rozpływają się w obłokach przeszłości, nienagannie wyprasowanych koszul równiutkich liter na ekranie. Śliniących się wirtualnych ekshibicjonistów meldujących o spożywanym posiłku, a czasem w przypływie tzw. troski wylewających fekalia na swoich „przyjaciół”. Smuci jedynie fakt, że tak wielu daje się wciąż na to nabrać, a z drugiej strony: czego się spodziewać w rozhermetyzowanym społeczeństwie?

Poddany jarmarcznej krytyce, czy porównany do sztuki masowej trudno jest mi zarysować horyzont własnego rozumienia. Osaczony opowieściami o cudach po zażyciu jednego czy drugiego preparatu, przepowiedniach i zabobonach, a także „miejskich legendach” trudno jest pozbierać cząstki prawdy i złożyć je w jednym miejscu, przedstawić należycie prawdę, dać jej odpowiednie imię, nazwać. Stąd pewnie Post odważnie wymachuje łopatą do wypieku chleba na której ułożył śledzie – symbol postu. Choć już naprzeciwko ustawia się do walki Karnawał i zmierza do ataku uzbrojony w rożen na którym nadział prosię, kaczkę i kiełbasę. Symbole proste i oczywiste, łatwe do wytropienia w chaosie dnia codziennego, a jakże trudne do utrzymania w równowadze. Dlaczego więc uważamy, że jedna grupa ludzi jest lepsza lub gorsza od drugiej? Każda z wymienionych postaci ma swoich zwolenników i towarzyszy.

W centrum obrazu jest ktoś jeszcze. To para symbolizująca olbrzymią ilość niezdecydowanych, obserwatorów, podróżników. Oprowadzana jest przez błazna, który pomimo dnia z pochodnią w ręku pokazuje i objaśnia wszystkie symbole. A obraz ten jest pełen aluzji.

Brueglowski obraz „Walki karnawału z postem” przedstawia ścierające się ze sobą światy. Jest rodzajem panoramy reprezentującej sferę ludowej farsy i sferę wciąż żywych, czasem na wpół pogańskich obyczajów. Odwiedzając Muzeum Historii Sztuki w Wiedniu mogłem podziwiać oryginalne prace, których nazwiska autorów przyprawiają o gęsią skórkę: Pieter Bruegel starszy (Wieża Babel, Walka karnawału z postem, Wesele chłopskie, Rzeź niewiniątek), Peter Paul Rubens (Helena Fourment w futrze, Cztery kontynenty), Caravaggio (Madonna Różańcowa, Dawid z głową Goliata), Albrecht Durer (Alegoryczny portret kobiety, Adoracja Trójcy Świętej, Madonna z dzieciątkiem i gruszką), Tycjana (Modonna z czereśniami) czy Rembrandt (Autoportret) i wiele innych. To dzieła, które zmieniły cywilizację jaką znamy na tysiąclecia.

0

Dołącz do naszej społeczności!
Z subskrypcją pokażę Ci jeszcze więcej ciekawych historii, które ożywią Twoje codzienne chwile. Każdy mój wpis to dawka inspiracji, wiedzy i dobrej zabawy – tak, jak ulubiona progresywna nuta, która dodaje energii i otwiera nowe horyzonty.

Nie zwlekaj – zapisz się już dziś i bądź zawsze na bieżąco z tym, co dla Ciebie przygotowuję.

Comments 2

  • Iga05/19/2014 at 10:00 am

    “Oszalalo miasto cale!
    Nie wie starzec, ni wyrostek.
    Czy to post jest karnawalem?
    Czy karnawal postem?”
    (J.K.)

  • Sylwia06/22/2014 at 11:57 pm

    To wspaniale, Darku, że można znaleźć na Twoim blogu takie zacisze, gdzie kontakt ze sztuką pozwala przez moment przystanąć w biegu, dotknąć tego, co w nas i wokoło… Bruegelowska “Wojna postu z karnawałem” dopełnia mistrzowskie słowa Jacka Kaczmarskiego o naszej dwoistości i dodatkowo zewnętrznemu uwikłaniu… Realia ulegają przemianom, ale w nas samych sprzeczność trwa – “dusza moja pragnie postu, ciało karnawału..” Jakże może być inaczej, skoro “jestem egzemplarz człowieka – a to znaczy, diabli, czyśćcowy i boski…”

  • Add Comment


    This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.