Uczestnicząc w wielu wydarzeniach muzycznych nie zawsze mam wrażenie, że jest to coś interesującego tym razem nie miałem najmniejszej wątpliwości, że Koncert pamięci Marka jest wyjątkowy, że oto jestem w samym środku czegoś, co na długo pozostanie w pamięci słuchaczy.
Sobotnim wieczorem, 22 marca, w gościnnej auli koncertowej Jezuickiego Ośrodka Milenijnego miał miejsce koncert, którego doskonale przemyślany i przygotowany repertuar podkreślił wysoki profesjonalizm Grażyny Auguścik i jej grupy. Koncert był to niezwykły bo grany był dla kogoś, kogo od ponad roku nie ma już wśród nas. Zwykł przebywać na końcu sali, wtulony w dźwięki instrumentów i głos Grażyny, lecz tego wieczoru wszyscy czuli jego obecność. Po raz pierwszy Grażyna Auguścik zaprezentowała niektóre prace Marka. Wiele wydanych płyt to okładki zaprojektowane właśnie przez niego jak chociażby: Andanca, Live Sounds Live, The Light, River, Fragile, Pastels, Don’t Let me Go.
Widzę Twoje zdjęcie, ale nie ma Ciebie poza kadrem…
Gdy Grażyna Auguścik pojawiła się na scenie miękkim głosem powiedziała: – Dobry Wieczór, witam Was bardzo serdecznie w tym pięknym miejscu. Dziękuje Wam za przybycie. Panie i Panowie Goran Ivanovic. I tak rozpoczął się koncert mający trwać najbliższe dwie godziny. Goran na scenie pojawił się raz jeszcze podczas tego wieczoru w duecie z Matt’em Ulery. Potem mogło już być tylko piękniej.
Pierwszy utwór, który mogliśmy usłyszeć w jej wykonaniu to “He Was Too Good to Me” ze słowami Lorenz Hart. Oniryczna interpretacja sprawiła, że w głośnych oklaskach wokalistka przedstawiła muzyków. W skład zespołu Grażyny Auguścik wchodzą obecnie: Matt Ulery – bass, Jon Deitemyer – drums, John Kregor – guitar oraz Rob Clearfield – piano. Jak wcześniej wspomniałem wspaniale przemyślany scenariusz tego koncertu pozwalał każdemu z muzyków na zagranie Markowi. Kilka minut później pojawił się utwór, którego absolutnie nie mogło zabraknąć tego wieczoru “They Are Leaving Me Behind” z ostatniej płyty “Man behind the sun” płyty specjalnej, nie jako oświetlającej jej drogę od nauki gry na gitarze w Słupsku do ukończenia jednej z najlepszych szkół muzycznych Berklee College of Music in Boston, a wszystko to przecież na jednym z najbardziej wymagających rynków muzycznych – USA. Mieliśmy więc okazję wysłuchać jej w standardach jazzowych, ostrych i dynamicznych wokalizach, które chyba wywarły na mnie największe wrażenie. Nie potrafiłem zachować zimnej krwi gdy usłyszałem w ustach Auguścik słowa wiersza Magdaleny Piekorz “Modlitwa”. Nie zabrakło też jej otwartego projektu z utworami Witolda Lutosławskiego.
Grażyna Auguścik – Koncert pamięci Marka. “Dziękuje Wam wszystkim w tym tak trudnym dla mnie czasie. Marek był człowiekiem, który do mego życia wniósł wiele piękna, szczęścia i miłości. Był osobą, która naprawdę troszczyła się o sztukę i muzykę. Był zawsze przy mnie. Był moją drugą ręką. Tak mi go bardzo brakuje. Marek zawsze pomagał ludziom, nie odmawiał czy to w dzień czy w nocy. On miał zawsze czas dla przyjaciół. Ta cała historia nauczyła mnie jednej ważnej rzeczy, że czas jest teraz i tu i nie wolno czekać do jutra. Czasem jutro już może do nas nie przyjść.” Wyraźnie wzruszona, tak Grażyna Auguścik zakończyła koncert i zaśpiewała słowami Benard’a Ighner’a “Everything must change”. Wierzę, że dla wielu z nas muzyka z tego wieczoru pozostała w sercu już na zawsze. Bo tak długo jak żyje pamięć o tych, którzy odeszli tak długo żyją z nami.
Czy wspomniałem jak szczelnie została wypełniona aula koncertowa? Jak wiele osób musiało się zadowolić staniem w korytarzu przylegającym do sali bo bilety zostały całkowicie wysprzedane? Każdemu kto tego wieczoru pojawił się w auli koncertowej, przyjaciołom, znajomym, fanom, Grażyna znalazła kilka minut po koncercie by zamienić słowo. Taki był “Grażyna Auguścik – Koncert pamięci Marka”…
Grażyna Auguścik – Koncert pamięci Marka