Big Cyc ponownie w Chicago!

Big Cyc to legenda polskiego rocka, której narodziny przypisywane są niewytłumaczalnym wydarzeniom, które miały miejsce w Łodzi w 1988 roku. W tym roku zespół obchodzi swoje 35-lecie istnienia, co niewątpliwie samo w sobie, jest już imponującym osiągnięciem w zepsutym świecie muzyki. Jubileuszowa seria koncertów rozpoczęła się w Chicago, gdzie fani z miasta i okolic mogli wspólnie świętować z zespołem.

Zespół zadebiutował na rynku muzycznym w październiku 1990 roku albumem zatytułowanym „Z partyjnym pozdrowieniem”, zawierającym aż 12 przebojów! W ciągu kolejnych lat wydali jeszcze dziewiętnaście albumów, zdobywając ogromną popularność, a w tym roku obiecali swoim fanom, kolejne dwa nowe albumy. Do ich największych hitów należą utwory takie jak „Makumba”, swego czasu pierwsze miejsce na Liście przebojów Trójki, oraz „Piosenka góralska”, „Berlin Zachodni”, „Shazza moja miłość”, „Świat według Kiepskich”, „Kumple Janosika”, „Rudy się żeni” czy „Dres”.

W tekstach swoich piosenek muzycy najczęściej komentują bieżącą sytuację społeczno-polityczną w Polsce w sposób satyryczny, często kontrowersyjny i bez dwóch zdań, łatwo przyswajalny. Oprócz tworzenia muzyki starają się także zwracać uwagę na absurdy życia społecznego i politycznego poprzez przeprowadzanie happeningów. Przykładami takich działań są m.in. przykuwanie się do kaloryferów w siedzibie wydawnictwa Polskie Nagrania w proteście przeciwko niewypłacaniu tantiem autorskich, zjadanie formularzy PIT w proteście przeciwko zbyt wysokim podatkom, oraz organizowanie pikiet w siedzibie Ministerstwa Kultury.

22 kwietnia zespół Big Cyc w Copernicus Center w Chicago zagrał koncert na 35-lecie swego istnienia, otwierając tym samym trasę koncertową. Na scenie towarzyszył im zespół Czarno-Czarni, który tworzą, z wyjątkiem wokalisty, ci sami muzycy, ale zacznijmy od początku.

Koncert powinien rozpocząć się o godzinie… niech będzie, że o siódmej wieczorem. Nieco po 7:30 dowiedziałem się, że będą jeszcze dwa supporty, ok, niech będą, pomyślałem sobie. Jednym z nich było dwóch młodych Polaków, względnie szybko rapujących i wchodzących z widownią w niezwykły kontakt. Drugim zespołem była tutejsza grupa „Deleted Society”, którą ze smakiem powitałem, słuchając coveru Tadeusza Nalepy „Oni zaraz przyjdą tu.”

Aby było ciekawiej, obie muzyczne formacje zostały zapowiedziane, przez wcielającego się tego wieczoru w rolę konferansjera Jarosława Janiszewskiego, posiadacza niezwykłego głosu, wokalistę zespołu Czarno-Czarni! Krótka przerwa na posprzątanie bałaganu na scenie, sprawdzenie połączeń i przed rozochoconą publicznością na deski wypłynęli muzycy: Jarosław Janiszewski (Doktor), Jacek Jędrzejak (Dżej Dżej), Roman Lechowicz (Piękny Roman), Jarosław Lis (Dżery) oraz Piotr Sztajdel (Gadak). Były więc zawadiacko wykonane utwory: „Nogi” i „Trąbo-twist”, a także dobrze znane przeboje, czyli „Kasztany”, „Augustowskie noce” oraz „Jedzą rybę”.

Po zakończeniu pierwszego koncertu i krótkiej przerwie do muzyków dołączył Marek Szajda, znany jako Maras, a na scenę wbiegł Krzysztof Skiba – postać mocno kojarzona z zespołem legendą. Big Cyc rozpoczął koncert od swoich największych przebojów, wśród których znalazły się piosenki uwielbiane przez fanów, takie jak „Berlin”, „Świr”, „Glany” czy „Polacy”. Muzycy zespołu zagrali z dużym zaangażowaniem, prezentując mocne i zdecydowane brzmienie. Mimo upływu 35 lat od powstania zespołu, ich instrumenty brzmiały świeżo, a ze sceny popłynęły, zaskakujące akordy.

Koncert był długi i intensywny, a publiczność wspomagając się różnymi płynami, wciąż utrzymywała doskonały nastrój. Chociaż nie skandowała nazwy zespołu, to głośno wykrzykiwała słowa kolejnych piosenek, takich jak „Guma” czy „Kapitan Żbik”. Kiedy Krzysztof Skiba poprosił publiczność o to, by kobiety zbliżyły się do sceny, było już wiadomo, że za moment popłyną z głośników dźwięki jedynej takiej piosenki „Facet to świnia” i tak też się stało! Żywiołowo zagrany utwór muzycy zakończyli „Słonecznym patrolem”. Koncert zespołu Big Cyc w Chicago z okazji ich 35-lecia był prawdziwym spektaklem dla fanów, ale także doskonałym dowodem na to, że zespół wciąż ma wiele do zaoferowania swojej publiczności po obu stronach oceanu.

Pamiętając, że nie wszystkim #dobrazmiana wychodzi na korzyść, Big Cyc tego wieczoru kilkukrotnie ze sceny dał tego wyraz. Nie ma bowiem co się oszukiwać – gdyby nie Antoni i jego wezwania do broni, gdyby nie to, że świat oszalał, to po tylu latach piosenki Big Cyca byłyby pewnie tylko zabawne, jednak dzięki temu, że zespół nadal pozostaje wierny swoim wartościom, ich muzyka jest wyrazistsza niż kiedykolwiek wcześniej. Warto przy tym podkreślić, że przedmiotowe zdania nie dotyczą wyłącznie sytuacji w kraju nad Wisłą, ale także instytucji polonijnych w Chicago, które istnieją po to, by umożliwić utrzymywanie kontaktu z polską kulturą i promować jej różnorodność. Niestety, wiele z tych instytucji skłania się ku pochylaniu główki i prośbom o kolejne wsparcie finansowe od rządu, zamiast organizowania wydarzeń o wysokiej jakości i zgodnych z ich wartościami. Idę o zakład, że tekst, który teraz czytasz, będzie jedyną relacją z koncertu w Chicago. Big Cyc jest niewygodny.

Legendarna formacja muzyczna, wielokrotnie stawała się obiektem medialnych sensacji, bo trzeba przyznać, że do dziś grający w tym samym składzie muzycy, znakomicie wstrzelili się w swój czas. Do dziś tworzą jedną z najbarwniejszych i najbardziej oryginalnych formacji rockowych na polskim rynku muzycznym. Wciąż pozostają w doskonałej formie i są w stanie prezentować mocne, energetyczne koncerty wytykające absurdy życia.

I jak wcześniej zapowiedział Jarosław Janiszewski, chicagowski koncert stał się połączeniem trzęsienia ziemi z serią bolesnych elektrowstrząsów, po których zdruzgotana młodzież polonijna (i nie tylko) poczuła się jak nowonarodzona.

Big Cyc ponownie w Chicago!

Big Cyc ponownie w Chicago!

Big Cyc ponownie w Chicago!

Big Cyc ponownie w Chicago!

Big Cyc ponownie w Chicago!

Big Cyc ponownie w Chicago!

Big Cyc ponownie w Chicago!

Big Cyc ponownie w Chicago!

Big Cyc ponownie w Chicago!

Big Cyc ponownie w Chicago!

Big Cyc ponownie w Chicago!

Big Cyc ponownie w Chicago!

Big Cyc ponownie w Chicago!

Big Cyc ponownie w Chicago!

Big Cyc ponownie w Chicago!

Big Cyc ponownie w Chicago!

Big Cyc ponownie w Chicago!

Big Cyc ponownie w Chicago!

Big Cyc ponownie w Chicago!

Big Cyc ponownie w Chicago!

Big Cyc ponownie w Chicago!

Big Cyc ponownie w Chicago!

Osoba, która nie potrafi śmiać się z samej siebie, często jest postrzegana jako osoba zbyt poważna lub niepewna siebie. Taka postawa może wynikać z tendencji do traktowania siebie i swojego zachowania zbyt surowo, co utrudnia jej zobaczenie swoich słabości i wad i pozbawia jej możliwości śmiechu z samych siebie. Dodatkowo, brak umiejętności śmiania się z siebie może wynikać z obawy przed krytyką lub oceną innych, a także z obawy, że ujawnienie swojego poczucia humoru może zaszkodzić jej wizerunkowi lub reputacji. To również może wskazywać na brak elastyczności emocjonalnej i zdolności do radzenia sobie z lękiem przed odrzuceniem lub niepowodzeniem.
0
This field is required.

Zapraszam do grona moich subskrybentów! Dzięki temu zyskasz dostęp do jeszcze większej liczby fascynujących historii, a ja będę mógł dalej tworzyć treści na najwyższym poziomie. Nie przegap żadnego wpisu – czekają na Ciebie wiedza, inspiracja i rozrywka. Zapisz się już dziś i dołącz do grona moich Czytelników!

Comments 6

  • Ultra04/28/2023 at 11:17 am

    Faktycznie, gdyby nie Twoja relacja, nie wiedziałabym o tym wydarzeniu.
    Występy legendy polskiego rocka to bardzo widowiskowe show dotyczące kondycji współczesnego człowieka. Przy okazji humor i satyra rozbrajające, gdyż śmiać się z siebie też trzeba umieć: “Ciemnota tutaj to codzienność, / Za to piwo bywa jasne”…
    Zasyłam serdeczności

    • Dariusz04/28/2023 at 11:37 am

      Hi Ultra!
      Naprawdę uważam, że 35 lat to jest coś!
      Dziękuję za miłe słowa i przypominam, że tak jak piwo bywa jasne, tak samo humor powinien być klarowny — wszak nie wszyscy są w stanie pojąć subtelności satyry 😉 Ale oczywiście warto próbować!
      Serdeczności również przesyłam!
      „W niebie wszyscy święci bawią się jak dzieci / Dziewczynek bez liku i wódka w cebrzyku”

  • MaB04/29/2023 at 3:32 pm

    Tak mi szkoda, że nie byłam. Na pewno bym się super bawiła. Bardzo ładnie Dariuszu zobrazowałeś ten koncert. Jak zwykle zresztą.

    • Dariusz04/29/2023 at 5:49 pm

      Po Twoim komentarzu przypomniał mi się jeszcze jeden koncert i to sprzed wielu lat. Wyobraź sobie, że Chicago odwiedziła grupa Strachy na Lachy i było to w… 2015 roku!
      Nie byłoby w tym wydarzeniu niczego nadzwyczajnego, gdyby nie słowa pewnej piosenki, które brzmią: „jedna taka szansa na sto!” 🙂

      Dziękuję za pozytywne słowa i liczę, że w niedalekiej przyszłości, zdążysz na koncert, który będzie dla Ciebie ważny.

  • Add Comment

    This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.