Pandemia COVID-19, zupełnie niechcący, zbliżyła nas do siebie. W czasie jej trwania, wiele osób zaczęło grać w molowych tonacjach i zastanawiać się nad rolą muzyki w swoim życiu, biegając po domu dość monochromatycznie, od kuchni do sypialni, na chwilę zatrzymując się przy biurku z komputerem, z trudem odnajdywali wyjście w labiryncie własnego mieszkania.
Od całodobowych, głośnych cykli informacyjnych napędzanych przez partyjną politykę, zarówno lokalną, jak i globalną, obecne czasy są trudne dla wielu ludzi, ponieważ muszą radzić sobie z różnymi problemami, takimi jak zmiany klimatu, migracja czy nacjonalizm. To może być szczególnie trudne dla osób o słabym sercu.
Jeśli ten opis wydaje ci się znajomy, to tak właśnie jest, żyjemy bowiem w świecie, gdzie każdy z nas odgrywa swoją rolę. Czasem zdarza się nam grać dyrygentów własnych symfonii, czasem krótkich suit, na kilka chwil zanurzyć się w neonowych światłach hip-hopu lub przaśnych historiach discopolo, rzadko dajemy sobie poprowadzić arcydzieło. W ten sposób łatwo jest przeoczyć fakt, że żyjemy otoczeni muzyką, która towarzyszy nam od narodzin po śmierć. W życiu codziennym i od święta, w przyjemnościach i udrękach, w sprzątaniu i gotowaniu, w pracy i w dalekiej podróży. Według jednej z teorii jest to nieprzerwany proces gdzie: małomiasteczkowa melodyjna muzyka magicznie miksując motywy miłosne, męskie marazmy, miesza myśli, mierząc je mocą malowniczych metafor. Mówiąc najprościej, nie ma miejsca na ziemi i ani jednej chwili w życiu, aby nie było dźwięków, brzęczących nut dookoła.
Wydaje się, że jedyną drogą ucieczki od narastającego szumu informacyjnego jest wejście na drogę ku muzyce, tej zorganizowanej autostradzie dźwięków i wyciszeń pomiędzy nimi. Muzyka jest najwspanialszym sposobem na ucieczkę od informacyjnego szumu, który w upapranych butach wkracza w nasze życie. Dźwięki, które wydobywają się z instrumentów, potrafią przynieść ulgę i chwilę wytchnienia. W muzyce znajdujemy oazę spokoju, gdzie nic nie przeszkadza nam cieszyć się jej dźwiękami. Nie mniej ważna, jeśli nie najważniejsza jest cisza, która przerywa dźwięki muzyki. To właśnie ona jest tak niezwykle ważna, to ona pozwala nam na lepsze odczuwanie i rozumienie dźwięków. Bez ciszy muzyka nie byłaby tak piękna, nie byłoby w niej tak wielu emocji i nie byłaby tak intensywnie odczuwana. To właśnie cisza pozwala nam zatrzymać się i na kilka chwil przestać biec. Muzyka to dźwięk i cisza to dwa elementy, które razem tworzą piękną i niezapomnianą atmosferę, która pozwala na chwilę odetchnąć od rzeczywistości.
Wyróżniona w roku 1993 nagrodą Nobla w dziedzinie literatury Toni Morrison, tak powiedziała o muzyce: „Muzyka to dla mnie jak modlitwa – pozwala mi się skupić i odkryć piękno, którego nie zawsze widzę w codziennym życiu.” Co by się stało, gdyby kolejne strony naszego życia, kreślone były piórem kompozytorów? Czego możemy nauczyć się, słuchając ciszy? Czego możemy doświadczyć w muzycznej pauzie lub dysonansie, przysłuchując się współbrzmieniom, zmianom tonacji i rytmom? Czy nasze życie stałoby się podbijającą listy przebojów piosenką, pełną krótkich refrenów, a może byłaby to wolno wznosząca się poza widzialny horyzont kolejna Mahlerowska symfonia?
Gdy jeszcze możemy podejmować własne decyzję, a przynajmniej tak nam się wydaje, rozpoczynamy proces szukania życiowych przewodników, tych co poprowadzą nas przez wertepy życia. Rozpoczynamy szukać najkrótszych dróg, by posiadać więcej, szukamy materialności. Na ekranach naszych smartfonów przeglądamy inspirujące afirmacje i słuchamy sprytnych podcastów, przygotowanych przez inteligentnych ludzi. Kupujemy podręczniki, szukamy ścieżek, aby ożywić nasze poczucie równowagi, patrzymy na obrazy, aby docenić kolory i perspektywę. Tymczasem muzyka dociera do nas w sposób niematerialny, nie możemy jej utrzymać w dłoniach, dotknąć powieszonej na ścianie, jest delikatna i ulotna. W ten sposób muzyka staje się – jak powiedział Victor Hugo – „sposobem na wyrażenie emocji, których słowa nie są w stanie oddać.”
Są miejsca, gdzie ludzki język, do przekazania pewnej informacji wykorzystuje wieloznaczeniowość niosących je słów, stara się nimi nakreślić granice poznania i w ten sposób usidlić w klatce zrozumienia. W tych samych miejscach muzyka staje się wielowarstwowa, bowiem w jej muzycznym ekosystemie, nieustannie zmieniających się rytmów, pauz i tonów, zaczyna coś się dziać. To właśnie jest powodem, dlaczego nie jesteśmy w stanie wysłuchać „A Love Supreme”, Johna Coltrane’a z 1964 roku jako podkładu muzycznego do obiadu – jest tam bowiem zbyt wiele informacji. Możemy natomiast spokojnie medytować przy minimalistycznej muzyce New Age bez rozpraszania uwagi lub smażyć kotlety, trybować i szpikować ciała martwych bażantów przy dźwiękach „Malinowej Dziewczyny.”
Podczas słuchania muzyki, nasz mózg pracuje na najwyższych obrotach, muzyka stymuluje neurony w większej liczbie obszarów mózgu niż prawie jakakolwiek inna aktywność. A teraz pomyśl, co może z tobą zrobić, krótka improwizacja Keitha Jarretta lub fuga J.S. Bacha? Tam liczy się każdy beat, każde uderzenie, każda zmiana tonacji. To jest ten sam proces gdy usypiasz szeptem dziecko, uspokajasz je kołysanką, lub gdy włączasz swój wewnętrzny rytm w trakcie ćwiczeń, gdy osiągasz sukces w pracy zespołowej – to nieskończona ilość możliwości różnych kombinacji tempa, dźwięków, ciszy i głośności. To dźwięk tak na nas działa!
Muzyka jest pokarmem duszyMądre słowa sycą mózgSpójrz głupota w krąg się puszyTańcem ustOrgią ust
Zważ byś sam się w czasie opamiętałZ życia swego sprawę zdałTak byś w chwili własnej śmierciJasność miałGodność miał
Dualizm naszego świata, dobra i zła, odnajduje lustrzane odbicie w muzyce, pomiędzy ciszą a dźwiękiem, dzieje się nieskończona historia, buduje napięcie, dezorientuje i otwiera świadome myślenie, w końcu wyzwala. Uchyla przed nami drzwi do świata, ucząc konstruować i zadawać pytania. Gardzi niezdolnymi do krytycznego myślenia, ślepo zanurzonymi w dogmatach. Laureat Nagrody Nobla, egipski pisarz Naguib Mahfouz, powiedział kiedyś: „Można poznać, czy człowiek jest sprytny, po jego odpowiedziach. Czy człowiek jest mądry, można poznać po jego pytaniach.”
Sztuka myślenia za pomocą muzyki, otwiera perspektywy i kontekst dla zrozumienia tego, co próbuje w nas zasiać niepewność: radio, telewizja, prasa. Muzyka zapewnia podstawy filozoficznego widzenia świata, rozpoznania ciszy i dźwięku w niekończącym się zgiełku codziennego przekazu informacyjnego. Uczy doceniać dobro i nagradza za umiejętność podejmowania właściwych decyzji w sytuacjach, w których musimy podejmować trudne etyczne wybory. Muzyka zmienia nas na zawsze. Choć jej nie ma, to trwa, niedotykalna wybrzmiewa. Muzyka to sztuka mądrego poruszania się, pomiędzy ciszą a dźwiękiem, bowiem to ty decydujesz jaką historię zechcesz opowiedzieć, czy znajdziesz wyjście z labiryntu własnego „mieszkania.”
Muzyka towarzyszy mi w codziennych zajęcich, Przy gotowaniu, sprzątaniu, uczeniu wierszy, czytaniu.
Moich wnuków też uczyłam przy relaksacyjnej muzyce, bo pomaga w zapamiętywaniu jako miły bodziec. Dodatkowo lepsze efekty daje, gdy włączy się ruch, czyli chodzenie.
Starszy urodził się wcześniakiem, dlatego słuchał Beethowena w mini słuchawkach jeszcze w inkubatorze, więc w szkole był chwalony za rytmiczność wykonywania arii. Byliśmy tacy dumni, gdy występował w Filharmonii. A teraz pochłania go informatyka.
Twój komentarz jest bardzo trafny. Muzyka faktycznie ma ogromny wpływ na nasze życie, potrafi nas poruszać, inspirować, a także wprowadzać w różne emocje. Jednocześnie, muzyka może być wykorzystywana jako narzędzie manipulacji, szczególnie gdy podchodzi się do niej z nierozważnością i niezbyt krytycznie.
Ważne jest, aby słuchać muzyki z rozwagą i uważnością, doceniając jej piękno i moc, a jednocześnie zachowując zdrowy dystans i krytyczne podejście. Pamiętaj, że cisza jest ważnym elementem tej układanki, pozwala nam na refleksję i zdystansowanie się od wpływu muzyki czy innych bodźców zewnętrznych.
Cieszę się, że podzielasz te same spostrzeżenia i dziękuję za bardzo personalny komentarz. Ściskam Cię mocno!