Ten wpis będzie bardzo krótki i cholernie osobisty.
Przy autostradzie, którą codziennie powracam do domu lub zmierzam do pracy, stoi ogromny billboard. Jest dobrze ustawiony, jak podobne jemu wiatraki w polu, a do tego nic go nie zasłania, trudno jest więc go nie zauważyć w niemalże lesie jemu podobnych. Przeczytałem na nim wypisaną ogromnymi literami wiadomość: „Jeśli wyszedłeś z COVID pomóż innym i ofiaruj swoje osocze” Pomyślałem – jeśli przeżyłeś ciężki czas podziel się z innymi będzie im łatwiej przetrwać te chwile.
Gdy powoli gaśnie światło projektora, z ekranu znika ostatnia, ta słynna scena, gdy zapalają się światła i pora wyjść wówczas otwierają się drzwi i zapraszają by wejść do Akademii Marzeń, to jest właśnie ten czas.
Dziękuję Dariusz, że byłeś. Za wspólny czas gdy goniłeś mnie starą, rozklekotaną Warszawą nie mając pojęcia co to są prawo jazdy. Dziękuję za długie godziny tuż przed północą i potem, jeszcze dłużej. Za wszystkie Twoje zająknięcia i pomyłki. Za zeszyt pełen pomysłów i tłumaczeń. Dziękuję Ci też za progresywną melancholię Marillionu. Dziękuję, że byłeś w moim życiu.
Akademia Marzeń często wysyła zaproszenia, ponagla, ale jest spokojna i cierpliwa, czeka. Umarłeś z braku miłości, jak wielu z nas doczekałeś tego jedynego momentu światłości. Została jeszcze nasza trójka. Jesteśmy tu by o Tobie pamiętać.
Z bezsilności, odległości i różnicy czasu wystukałem Ci świeczkę ze znaków ASCII, co mogłem zrobić więcej? Ot, rozpoczęte kolejne odliczanie…