Na jednej z moich starych, rodzinnych fotografii, siedzę na wersalce, przeglądam płyty winylowe, a obok mnie stoi stary gramofon. Uśmiecham się. To czarno-biała fotografia, którą ktoś, kiedyś, wykonał w pokoju brata mojej mamy, podczas uroczystości weselnej jej siostry. Jest tam jeszcze coś, wówczas grała muzyka.
Przechylam swoją dziecinną twarz i patrzę ciekawie w stronę obiektywu aparatu. Siedzę w koszulce w paski, dziś już nie pamiętam ich koloru, na twarzy widać wielkiego banana od ucha do ucha. Widać też, że jest mi dobrze w tym miejscu i w tym czasie, choć nie miałem wówczas najmniejszego pojęcia jak dalej potoczą się losy osób, których nie widać w tym kadrze.
Dane jest nam żyć w bardzo dynamicznych czasach, tak zmiennych, że trudno chwilami zarejestrować i zrozumieć szybkość zmian dookoła nas, a te zachodzą w naszym życiu z każdą, mijającą bezpowrotnie, sekundą.
Nigdy wcześniej w historii ludzkości, populacja ludzka nie była tak atakowana przez obrazki napływające z mediów, historie spływające z internetowych mainstreamów, to dzieje się w życiu każdego z nas, to dzieje się przed naszymi oczami.
Zdarza się czasem, że dotyka to pewnej grupy społecznej w której przyszło nam żyć lub dotyka nas personalnie. Zawsze nie pozostaje to bez wpływu na nas samych, ulegamy, zmieniamy się, stajemy się wówczas inni, nie tacy sami jak przedtem.
Jedno jest pewne, bez względu na różnicę koloru skóry i kultury w której dorastaliśmy, religii wbijającej się w życie i kształtującej przekonania, ani bez różnicy na to czy jesteśmy gdzieś pomiędzy LGBT czy hetero, jesteśmy ludzkimi jednostkami przemierzającymi bezkresną Naturę wokół nas.
Gdy zaprzestaniemy wyciągania wniosków dotyczących tego czego nie wiemy, a nauczymy się mówić, że gdy czegoś nie wiemy to po prostu tego nie wiemy i nie ma w tym żadnej katastrofy, to wówczas odkryjemy kim jesteśmy. To pomoże otworzyć przed nami nieskończone możliwości.
Publiczne obrzucanie się inwektywami przeszło do porządku dziennego politycznych kampanii po obu stronach oceanu. Pierwszy zacięty pojedynek o dostęp do koryta, prawo przywództwa wilka nad stadem owiec, dobiegł końca. Opadły dymy, gdzieniegdzie tli się jeszcze ogień zapewnień, zanikających w wypełnionych tłumem strzelistych budynkach, wybrzmiewa tam dźwięk słów pustych przyrzeczeń zamienionych w zapach populistycznej kiełbasy. Rezultat pierwszego starcia jest jednak taki, że stało się lepiej niż myśleli pesymiści, lecz gorzej niż obstawiali optymiści.
Co się zobaczyło już się nie od-zobaczy. Mapa kraju. Edukacja. Świadomość, postęp, dostęp do informacji. Gdyby jedynie liczyły się głosy małych miejscowości, wsi i przysiółków nie byłoby mowy o dogrywce, a tak, chociaż słabiutko, marnie i smutno to słuchając muzyki, poczekajmy.
To czego słuchasz, definiuje Cię i nie ma w tym nic złego, albowiem powinieneś pamiętać, że pozostanie to z Tobą na zawsze i jest tym z czego powinieneś pozostać dumny lub nie, ale to już zupełnie inna historia. A teraz posłuchajmy…