Wczorajsza rocznica urodzin Georga Washingtona, lepiej znana w USA jako Presidents’ Day przywołała mi takie oto skojarzenie: każdy z amerykańskich prezydentów został lub zostanie zapamiętany z tego co uczynił dla potomnych.
Nie powinno się zapominać jak sprawowanie tak wysokiej funkcji państwowej wpływa na zwykłych obywateli i historię kraju. Dotyczy to nie tylko prezydentury lecz także wielu innych wysokich stanowisk zarówno w tym jak i innych krajach świata.
26. prezydenta USA Theodore’a Roosevelta większość amerykańskich obywateli zapamiętała przede wszystkim jako walczącego z monopolem w przemyśle oraz z bezsensowną wycinką drzew, co później przyczyniło się do prawnego zaliczenia przestrzeni leśnych do narodowego dziedzictwa lasów i puszcz. Prezydenta scalającego prace przebiegające nad budową Kanału Panamskiego, a wielu moim rodakom kojarzy się pewnie z podobizną wyrzeźbioną na Górze Rushmore.
Objęcie przez Roosevelta najwyższego stanowiska w państwie jest historią interesującą samą w sobie, a opowieść o jego podróży do głównego biura i zaprzysiężenie może być spektakularnym wpisem nadającym się na inną okazję. Niewiele osób jednak wie, że swoją prezydenturę „zawdzięcza” Leonowi Czolgoszowi, który pochodził z rodziny polskich imigrantów. Urodził się w Alpenie, w stanie Michigan jako jedno z ośmiorga dzieci Pawła Czolgosza i Victorii Nowak.
Republikański prezydent McKinley zapamiętany został przez historię jako przywódca, który poprowadził naród do wojny amerykańsko-hiszpańskiej i także jako ten, który podniósł cła na towary najwyżej jak tylko to było możliwe. Zauważa się, że od jego prezydentury zaczęto mówić o ekspansjonistycznej polityce USA wietrzącej swe interesy ekonomiczne i strategiczne poza granicami własnego kraju. Stany Zjednoczone pod jego prezydenturą przejęły kontrolę nad Filipinami, Puerto Rico i Guam, roztoczyły protektorat nad Kubą i w tym samym czasie drogą aneksji wchłonęły, przedtem niezależne, Królestwo Hawajów.
Wrzesień 1901 roku był bardzo słoneczny i ciepły. Prezydent McKinley odwiedza właśnie Panamerykańską Wystawę w Buffalo, w stanie Nowy Jork, nad jeziorem Erie i rzeką Niagara. Wraz z żoną przyszli do „Świątyni Muzyki” by spotkać się z licznie przybyłymi, tego wyjątkowo gorącego dnia, mieszkańcami miasteczka. Leon Czolgosz miał wówczas rękę owiniętą bandażami pod którymi ukrył pistolet, który wcześniej kupił za $4.50. Zbliżył się do prezydenta i oddał dwa strzały. Początkowo diagnozy dotyczące stanu prezydenta były całkiem pomyślne w ciele jednak znajdował się jeden z dwóch pocisków. Lekarze nie potrafili zlokalizować kuli i choć na wystawie znajdowały się wczesne typy maszyn do prześwietleń Roentgena nie użyto ich w celu odnalezienia metalu. Osiem dni później prezydent McKinley zmarł z powodu infekcji rany.
Czolgosz w tamtym czasie był bardzo przejęty swoją sytuacją finansową i często znajdował się bez pracy. To wpłynęło na jego decyzję o przyłączeniu się do radykalnych socjalistów z grupy „Siła” tam też zainteresował się anarchizmem. Dziś wiadomo, że na jego skrajną postawę wpłynęło także zabójstwo króla Włoch, Humberta I, poglądy i działalność Alexandra Berkmana oraz fakt, że uczestniczył w wykładach Emmy Goldman, która została pochowana w Chicago. Tuż po zamachu tłum rzucił się na zamachowca, a jeden z najbliżej jego stojących, kelner James Parker o mało nie dokonał na nim samosądu chcąc mu poderżnąć gardło.
Zamachowiec niemal natychmiast został został oskarżony o morderstwo do którego się przyznał, a pięciu lekarzy jednogłośnie stwierdziło jego poczytalność w momencie oddania strzałów do prezydenta. Proces trwał nieco ponad jeden dzień. 29 października 1901 roku o godzinie 7:12, Leon Czolgosz został stracony na krześle elektrycznym, po tym jak przez minutę przez jego ciało przepłynął prąd o napięciu 1700V. Ciała mordercy nigdy nie wydano rodzinie. Mózg Czolgosza został dokładnie zbadany i opisany, a resztę zalano kwasem siarkowym, listy i ubrania spalono.
Niezbyt chlubna historia, ale jednak historia
Tatul, świetnie to zauważyłeś. Przeszłości nie można zmienić, można nabrać do niej dystansu, zrozumieć pewne zależności i wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Pisząc ten post obejrzałem film z pogrzebu prezydenta McKinleya. Widziałem żołnierzy w galowych mundurach maszerujących tuż obok armatniej lawety i konie i setki ludzi, kwiaty, orkiestra… to wszystko na filmie z 1901 roku. Pomyślałem wtedy, nie ma nikogo z tego filmu, to maszerują duchy.
Przeszłość ma siłę, potrafi nas zmienić gdy tylko nauczymy się żyć mądrze, patrząc w przyszłość i szanując się nawzajem.
Serdeczności z zimnego Chicago!
“Przeszłości nie można zmienić, można nabrać do niej dystansu, zrozumieć pewne zależności i wyciągnąć wnioski na przyszłość.” Dobrze to ujmujesz :. Zapewne usiedzisz obecne zaostrzenie stosunków Polsko-Żydowskich. Wypadałoby zadedykować to politykom po obydwu stronach i zakopać topory wojenne
Nie jestem historykiem, nie zajmowałem się historią stosunków polsko-żydowskich. Zwykłym chleba zjadaczem jestem i wiem, że nic z niczego się nie zrodzi jeśli ziarna nie będzie. Nienawiści, izmów wszelakich ani faszyzmu, rasizmu i antysemityzmu, a nawet wiary czy fanatyzmu religijnego genetycznie od rodziców w spadku nie otrzymujemy. To „dary” o które sami się staramy swoim życiem, zdobywając kolejne szczeble drabiny „narodowej tradycji”. Potępiam to co się wydarzyło lecz zabawek z piaskownicy nie zabieram i jestem gotowy do rozmów. Czasem mam jednak wrażenie, że pozostaje sam na sam ze swoimi myślami…