„W przyszłości wszyscy będą znani na całym świecie przez 15 minut” – to profetyczne zdanie, po raz pierwszy pojawiło się w oficjalnym programie do wystawy z 1968 roku w Moderna Museet w Sztokholmie w Szwecji prezentującej prace Andy'ego Warhola.
Andy Warhol urodził się w sierpniu 1928 w Pittsburghu w Pennsylvanii. Jego rodzice Andrij Warhola i Ulija Juzstyna Zavacka byli typowymi imigrantami z klasy robotniczej. Pochodzili z mniejszości grekokatolików łemkowskich ze wsi Miková. Zdzisław Beksiński urodził się w lutym 1929 roku w Sanoku, w południowo-wschodniej części Polski oddalonej zaledwie o 50 km od Mikovej. Emigrując do Stanów Zjednoczonych, rodzice Warhola przeszli pieszo przez góry do Sanoka, skąd kontynuowali podróż do Gdańska.
Warhol niewątpliwie był artystą kontrowersyjnym, rozpętał przecież rewolucję w sztuce współczesnej. Przeprowadził jej dogłębną wiwisekcję inspirując się przedmiotami codziennego użytku, fotografiami gwiazd, sloganami reklamowymi i takiego Warhola dziś moi rodacy najczęściej pamiętają, króla pop-artu. Prace wówczas uznane za kicz dziś sprzedaje się za miliony dolarów. Warhol był gejem, a to na wiele lat skutecznie odstraszało prawdziwych patriotów od zainteresowania się jego twórczością.
Warhol interesował się muzyką i filmem, których wyprodukował niemal 60. Bardzo aktywnie wspierał zespół Velvet Underground, warto się wsłuchać we wszechogarniającą nonszalancję i dekadentyzm płynący z głosu Lou Reeda w „Walk on the Wild Side”.
Data urodzenia Warhola nigdy nie została oficjalnie zarejestrowana w szpitalu. Andy lubił zmieniać daty swoich urodzin przy okazji wymyślając historie ze swojej młodości, którymi dzielił się podczas wywiadów z prasą. Powiedział też kiedyś, że „dobry biznes to najlepsza sztuka”. W latach ’60 tworzył swoje prace w „The Factory”, atelier położonym przy Union Square w Nowym Jorku, tam zatrudniał i nadzorował artystów zaangażowanych w produkcję druków, butów, filmów, książek, tworząc swoje niepowtarzalne prace. Pewnego dnia w „The Factory” został przedstawiony radykalnej feministce Valerie Solanis.
Był rok 1968, 3 czerwca Solanis kolejny raz odwiedza nowojorskie atelier i trzykrotnie strzela do Andyego. Dwa razy pudłuje, ale trzeci strzał omal go nie zabija. Warhol ledwo uszedł z życiem, po pięciogodzinnej operacji jego sztuka i on sam nigdy już nie byli tacy jak poprzednio. Od tego momentu rany na swoim ciele traktował jak symbole nowego życia. Świadomość śmiertelności stała się jego nową obsesją.
Pytania
W latach ’60 Warhol odnalazł własną drogę dla pozostawienia artystycznych linii papilarnych na kartach historii był to sitodruk na jedwabiu. Wtedy powstało więcej niż dwadzieścia portretów Marilyn Monroe, a może było to rozpoznanie własnej śmiertelności? Śmierć, samobójstwa, wypadki samochodowe, klęski żywiołowe, morderstwa, egzekucje to wszystko stanowiło o ekspresji artystycznej języka którym przemawiał do odbiorców. Kto tak naprawdę potrzebował takiego języka?
Zamach na jego życie zadziałał niczym katalizator i połączył wszystko w jedną całość. To co stało się potem było wielką kolizją dwóch ponadczasowych umysłów oddzielonych od siebie przez przemijanie. „Ostatnia wieczerza” Leonarda da Vinci została wskrzeszona do życia w algorytmach pop-artu Andy Warhola. Może była to próba wyłuskania sekretu nieśmiertelności spomiędzy sacrum i profanum?
2 kwietnia 1980 Warhol ubrał perukę, wersję z dłuższymi, białymi włosami by zaprezentować swe poważanie dla osoby, którą tego dnia miał spotkać, papieża Jana Pawła II. W 1986 premiera „Sixty Last Suppers” stała się monumentalną wizją zbawienia i odkupienia, traktującą Jezusa jak supergwiazdę, a jego obraz powtarzany na sześćdziesięciu sąsiadujących ze sobą obrazach telewizyjnych reprezentuje, jak nic do tej pory, język mass mediów. Miesiąc później Warhol już nie żył. Zmarł w szpitalu po rutynowej operacji na woreczku żółciowym. Ostatnia wieczerza Chrystusa stała się ostatnim dziełem Warhola.
Muzea Watykańskie i Muzeum Andy’ego Warhola kończą przygotowania do podwójnej wystawy dzieł religijnych Warhola w 2019. Nie zabraknie na niej „Sixty Last Suppers”. Andy Warhol był wierzącym i praktykującym katolikiem. Można bez obawy napisać, że ostatecznie prace Warhola zostały zakotwiczone na krzyżu. Dla wielu zatem rodzi się pytanie: co powiedzieć o katolikach skoro tak wielu widać w jego pracach?
Dzięki za przybliżenie postaci i jego twórczości.
Spotkałem kiedyś będąc w Chicago jakiegoś pana o nazwisku brzmiącym swojsko: Warchoł
Powiedziałem mu, że spotykałem w okolicach Niska (podkarpackie) takie nazwiska i o tym, że kojarzyłem z tym nazwiskiem opisywanego tu Worhola. Wyglądał na zaskoczonego
Tatulu cieszę się z Twojej wizyty.
To o czym napisałeś może jednak potwierdzać tytuł mego postu lub… osoba, którą spotkałeś w Chicago dumna jest niezwykle ze znaczenia swego nazwiska.
Nie znałam historii tego Artysty. Tak, przez duże “A”:D
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Agnieszko, jest mi niezmiernie miło, że ten wpis, pomimo Twego zabieganego rozkładu dnia, przybliżył Ci nieco postać Artysty. Naprawdę.
Fantastyczny gość. Uwielbiam jego twórczość i ten cały onturage z nim zwiazany. Moje dzieci w okresie dojrzewania mocno się nim inspirowaly . A dlaczego Twoi rodacy mają z nim problem. Że katolik i gej?
Wow! Inspiracje w okresie dojrzewania! Czy coś im z tego pozostało? Czy inspiracje powodowały np. że pisały, malowały lub tworzyły w tym okresie więcej?
Mam takie nieodparte wrażenie, że moja odpowiedź zawiera się w Twoim pytaniu. Gej działa jak czerwona płachta na byka, powoduje wzrost ciśnienia i tym samym blokuje jakąkolwiek możliwość dialogu. Małym głowom trudno jest pojąć życie w formach jakimi ono nas obdarza.
[…] ubiegłorocznym poście dotyczącym rodaków i Andy’ego Warhola zatytułowanym O czym moi rodacy nie chcą wiedzieć napomknąłem o jego wielkiej miłości do filmu i muzyki. Debiutancki album zespołu Velvet […]
[…] ubiegłorocznym poście dotyczącym rodaków i Andy’ego Warhola zatytułowanym O czym moi rodacy nie chcą wiedzieć napomknąłem o jego wielkiej miłości do filmu i muzyki. Debiutancki album zespołu Velvet […]