Pozostawiając za sobą bramę buddyjskiego klasztoru Namdroling położonego wśród gajów sandałowych kilka godzin od Bangalore i Mysore, w stanie Karnataka w Bylakuppe, dystrykcie Mysuru, miałem w głowie tylko jedną myśl, która echem powraca do mnie od lat: co jest początkiem, a co końcem?
Pewna zabawna anegdota mówi o tym, że Indie i Filipiny mają największe doświadczenie i wiedzę na temat deszczu. Może jest tak, że Indie mają też największe doświadczenie w sprawach duchowych? Wydaje mi się, że prawdą jest to co powiedział Sadhguru: Pojęcie Boga pojawiło się, ponieważ ludzie nie mieli żadnego wytłumaczenia dla tak wspaniałego stworzenie wszystkiego dookoła nich.
Indie zachwycają i olśniewają na każdym kroku, zadziwiają i oczarowują swoją różnorodnością, zawsze jednak pozostawiając miejsce na stawianie pytań i szukanie na nie odpowiedzi. Skoro więc podróż dobiegła końca, a według jednego z heksagramów księgi „I Ching” każdy koniec jest początkiem nowego dziś nieco uchylam drzwi wspomnień tego co zaledwie kilka dni temu zostało za nimi zamknięte. Podobnie jest z drogą. Choć wiemy, że ma swój kres, to jej widok odczytujemy jako zaproszenie.
Wylecieliśmy w rocznicę naszego ślubu. To niby nic, a jednak znaczyło tak wiele. Gdyby przyszło mi najkrócej opisać tegoroczną wędrówkę lub choć ją porównać do czegoś znanego z tu i teraz to brzmiałoby to zapewne tak: Kupiłem z żoną jako prezent, najsmaczniejszą na świecie czekoladę, z myślą o naszym synu. Kiedy przemierzaliśmy Indie z zachodu na wschód zjedliśmy ją przyglądając się kolejnym weselom, pogrzebom i ludziom, omijając z daleka rosyjskojęzyczne plaże Goa, a na żydowskim cmentarzu w Cochin grzebiąc głęboko wszelkie uprzedzenia.
Teraz najważniejsze wydaje się to, że powróciliśmy szczęśliwi, a ja pełen sił i ochoty zabieram się za odpisywanie na wszelkie zaległe listy i komentarze na blogu, ogarniam miniony czas starając się dopasować do siebie kolejne minuty wciskając je pomiędzy tryby następnych godzin i dni.
Dziękuję wszystkim przyjaciołom, którzy z pomocą nowinek technicznych śledzili naszą podróż i nie szczędzili miłych słów. Dziękuję tym, którzy mogli jedynie odpowiadać na nasze telefony. Nie zapomniałem o pozostałych, bowiem w nadchodzących wpisach zamierzam powracać do tej wyjątkowej podróży by także i im wypełnić czarę zaciekawienia i przybliżyć to co nieznane.
Zanim to jednak nastąpi należy mi się trochę odpoczynku, który przeznaczę na porządkowanie zaległych spraw, przygotowanie fotografii oraz opracowanie materiału do kolejnych postów.
Pieknie piszesz Dareczku.
Dziekuje Ci i Dorotce za wszystko,❤️❤️❤️
Tereniu! Trudno mi opisać moją radość z Twoich odwiedzin. Wiem, że daleko. Wiem, że w trudnym momencie. To wszystko sprawia, że czasem brakuje po prostu słów. Bardzo się cieszymy, że mogliśmy być razem od nowa choć po prostu kolejny raz. Bardzo cieszymy się z naszego (niestety) ostatniego spotkania! Wiesz, że byliśmy z Tobą choć tak daleko i wiesz, że pozostaniemy. Trzymaj się dzielnie. Do usłyszenia i do następnego wpisu!
“Wydaje mi się, że prawdą jest to co powiedział Sadhguru: Pojęcie Boga pojawiło się, ponieważ ludzie nie mieli żadnego wytłumaczenia dla tak wspaniałego stworzenie wszystkiego dookoła nich.”
Pozwolę sobie na łyżkę dziekciu Darku, ludzie stworzyli boga, bo nie mieli dostępu do wiedzy, do której mamy dostęp dziś. Świat istnieje bo musiał powstać – najbardziej racjonalne i w pełni logiczne wytłumaczenie tego co nas otacza. 🙂 Pozdrawiam serdecznie z zimnego kraju.
Artur! Jakiego tam dziegciu!
Za słownikiem języka polskiego: pojęcie to «myślowe odzwierciedlenie istotnych cech przedmiotów lub zjawisk» lub «wyobrażenie, pogląd, wiedza o czymś». Dokładnie pasuje to do Twej „łyżeczki” jak rozumiesz tak opisujesz. Co jest najbardziej racjonalnym wytłumaczeniem tego co dookoła nas. Pojęcie to także: zrozumienie lub pojmowanie. Bóg rozumiany i pojmowany jako emocje lub wręcz zachwyt nad tym co dookoła nas jest znaczeniem z mego tekstu. Zwróć uwagę, że pojęcie to pojawiło się gdy ludzie już istnieli 🙂 Pozdrawiam serdecznie!