Kiedy zasiadłem do napisania tego postu słońce za oknem już dawno zaszło, a ja zastanawiałem się co dobrego w pamięci pozostanie po minionym dniu. Wówczas pierwsze pojawiły się dobre wspomnienia, miłe wspomnienia, takie które pozostają w pamięci na długo.
W słoneczną niedzielę 5 marca miałem okazję uczestniczenia w pięknym koncercie wyjątkowego muzyka. Gościem Centrum Kopernikowskiego był Goran Bregović z okrojonym składem swej niepokornej Orkiestry Weselno-Pogrzebowej. Okrojonej, bowiem oryginalny skład liczył jeszcze nie tak dawno 40 osób, a obecnie waha się od 37 do 9. W Chicago, na jedynym koncercie, zagrało z Bregovićem 8 muzyków, a byli to: Muharem Redžepi – śpiew, goc (bęben tradycyjny), Bokan Stanković – trąbka, Dragić Veličković – trąbka, Stojan Dimov – saksofon, klarnet, Aleksandar Rajković – puzon, Milos Mihajlović – puzon, Ludmila Radkova-Traikova – śpiew oraz Daniela Radkova-Aleksandrova – śpiew. Moją uwagę przykuły, zawsze uśmiechnięte, ubrane w tradycyjne bułgarskie stroje ludowe kobiety śpiewające w chórze i oczywiście Romowie – muzycy!
Zazwyczaj występy Bregovića, oprócz perfekcyjnego przygotowania, wyróżniają się tym, że w chwilę po rozpoczęciu przemieniają się w dobrą zabawę tak było i ty razem! Goran Bregović w głównej mierze oparł swój koncert na utworach z ostatniej płyty czyli „Champagne for Gypsies” lecz nie zabrakło kilku starszych przebojów bowiem licznie zebrani usłyszeli: „Kalasnjikov”, „In the death car we are alive”, „Prawy do lewego” czy uwielbiane przez publiczność „Ederlezi” i „Mesecina” zawsze wywołujące gęsią skórkę. Do współpracy Bregović zapraszał muzyków znanych i cenionych wśród nich byli: Cesária Évora, Iggy Pop, Sezen Aksu, Ofra Haza, a z polskich Kayah i Krzysztof Krawczyk stąd też pewnie jego wielka popularność poza granicami rodzinnego kraju. Ale jest w tej muzyce coś więcej. Jest w niej duma i radość życia, które często tak krótko trwa. Bregović garściami czerpie z folkloru Bałkanów i tak właśnie powstaje jego misterne płótno dźwięków, co rusz przewleka je nitką cygańskiej nostalgii, dodaje kolorów słowiańskiej duszy, a całość w jego wykonaniu przy współudziale Orkiestry Weselno-Pogrzebowej daje niesamowity efekt uczestniczenia we Wspólnocie.
Stałem z boku, przyglądałem kłębiącemu się tłumowi pod sceną i przypominałem podobny obraz z wielokulturowego Białegostoku, koncertu który odbył się w roku 1987 tuż obok cmentarza wielowyznaniowego na wzgórzu św. Marii Magdaleny. Zastanawiałem się jakimi językami mówią jego słuchacze w Chicago i jak niewiele brakuje by skoczyli sobie do gardeł, tak jak stało się to w miejscu gdzie przyszedł na świat Bregović. Wystarczy kilka nieśpiesznie wypowiedzianych słów i brat podnosi rękę na brata, dąży do zniewolenia go religią, politycznymi racjami zapominając przy tym skąd pochodzi… I tak oto szarzyzna politycznej ułudy, którą żywią się prości ludzie uzmysłowiła mi jak niewiele trzeba by z przyjaciela zamienić się we wściekłe zwierze, chwycić za gardło i szarpać niewinnych jedynie za to, że mają prawo czytać inne książki.
Bregović stara się unikać wnikania w politykę. I jak sam kiedyś powiedział w jednym z wywiadów: „Jugosławia to skrzyżowanie wielu światów: prawosławnego, katolickiego, muzułmanów. Z muzyką, nie mam do reprezentowania nikogo oprócz siebie – bo mówię pierwszym językiem świata, w którym każdy rozumie słowo muzyka”.
Czy usłyszymy Gorana Bregovića w duecie z Kayah na koncercie w Chicago? Pytanie pozostawiam bez odpowiedzi. Warto będzie, przez najbliższe miesiące, śledzić zapowiedzi wydarzeń muzycznych.
Nigdy nie byłam na jego koncercie. Trochę Ci zazdroszczę. Musiała być znakomita atmosfera.
Zaiste masz rację! Muzyka to najlepsze medium dzięki któremu możemy przez chwilę być najbliżej innej kultury i jej obyczajów. Dziękuję za odwiedziny.