Prawie dwie godziny trwała w Copernicus Center muzyczna uczta. W sobotni wieczór Anna Maria Jopek zachwyciła słuchaczy niezwykłym koncertem.
Pojawiła się w Chicago po czteroletniej przerwie i ponownie porwała publiczność repertuarem, głosem i wykonaniem. Było czego posłuchać, bo wokalistka, kompozytorka, improwizatorka, wizjonerka, a przede wszystkim pasjonatka muzyki, dzięki wieloletniej współpracy ze wspaniałymi instrumentalistami, dopracowała się niezwykłego, oryginalnego języka muzycznego, trudnego do naśladowania, a jednocześnie oryginalnego i rozpoznawalnego. Anna Maria Jopek wystąpiła z zespołem w składzie: Marek Napiórkowski – gitara, Robert Kubiszyn – bas, Paweł Dobrowolski – perkusja i Piotr Nazaruk – wokal, cytra, flety.
Na koncertach, jak ten sobotni, ilość obecnych na sali widzów zdaje się być nieważna, tak głęboko było można zatopić się w muzycznym świecie artystki. Anna Maria Jopek pokazała klasę, precyzję oraz wirtuozowskie wykonanie prezentowanych utworów.
Choć większość jej piosenek śpiewana jest po polsku, to tego wieczoru wśród przybyłych fanów dało się usłyszeć rozmowy także po angielsku, co podkreśla uniwersalność tej niezwykłej muzyki.
Mieliśmy przyjemność wysłuchać jej najlepszych utworów, a wśród nich: „Szepty i łzy”, „Laura i Filon”, „Lizbona, Rio i Havana”, były też „Kiedy ranne wstają zorze”, oraz „O mój rozmarynie” i na koniec, podczas przemyślanego bisu – wykonany bardzo blisko publiczności „Joszko Broda”.
Koncert przyniósł słuchaczom możliwość wysłuchania jej jazzowych interpretacji utworów znanych i lubianych, jak również mniej popularnych muzycznych perełek. Wychowana w muzycznej rodzinie Jopek, garściami czerpie z tradycji polskiej muzyki ludowej. Czaruje i kusi słuchacza swoim wyjątkowym głosem. Dlatego jej koncerty są takie jak jej głos: magiczne i hipnotyczne. W jednym utworze uwodzi publiczność, by chwilę potem zagrać na najgłębiej ukrytych strunach polskiej wrażliwości.
Szczęściarze, którzy przybyli na sobotni koncert Anny Marii Jopek mieli okazję obcować z muzyką wysokich lotów. Widzowie wydawali się zadowoleni z dobrze spędzonego wolnego czasu, którego ostatnio coraz mniej coraz mniej, podobnie jak koncertów z muzykami takiego formatu.